Wojciech Chrostowski, hodowca bydła mlecznego z województwa podlaskiego, pytany o zainteresowanie skorzystaniem z dopłaty dobrostanowej, zaznacza, że doświadczenie podpowiada mu, że wszystkie wymogi będą znane dopiero po rozpoczęciu naboru, więc na razie wstrzymuje się z decyzją.

– Muszę najpierw szczegółowo zapoznać się z tymi wszystkimi wymaganiami, a życie uczy, że tak naprawdę wszystkie wymogi będą znane dopiero 15 marca, gdy ruszy nabór. Wtedy będę mógł podjąć konkretną decyzję – stwierdził Chrostowski.

Zmuszanie do redukcji powierzchni upraw paszowych

Chrostowski podkreśla także, że jest trochę rozczarowany ekoschematami.  

– Aczkolwiek jestem trochę rozczarowany tym wszystkim co się dzieje, postały tzw. ekoschematy, które będą zmuszały hodowców do redukcji powierzchni upraw paszowych. Hodowcy będą musieli albo zrezygnować z tych dopłat, albo nie uprawiać kukurydzy, tylko coś innego. Jest to moim zdaniem krzywdzące – dodał.

– Nie rozumiem dlaczego kukurydza jest tępiona w tzw. ekoschematach. Skoro hektar kukurydzy produkuje cztery razy więcej tlenu niż hektar lasu, to powinna być wspierana, a ewidentnie jest potępiana. Urzędnicy nie lubią kukurydzy – mówił.

Zobowiązania długie, ale zmiany szybkie

Nasz rozmówca zaznaczył także, że zmiany przepisów nie uwzględniają wcześniejszych zobowiązań hodowców.

– Jak hodowca planuje inwestycje, bierze kredyt, ODR robi biznesplan, w którym planowane są zasiewy. Kredyt jest na 15 lat, jednak nikt nie bierze poprawki na ryzyko związane z wymysłami polityków w międzyczasie – tłumaczył dodając, że później okazuje się, że gospodarstwo będzie pozbawione pewnych dopłat, jeśli rolnik będzie uprawiał zgodnie z biznesplanem, na podstawie którego dostał kredyt.

Biurokracja niszczy opłacalność i poczucie bezpieczeństwa

W ocenie Chrostowskiego twórcy programów i strategii dla rolnictwa często nie patrzą na to jak wygląda struktura polskiego rolnictwa i przez nadmierną biurokrację podcinają skrzydła rolnikom starającym się rozwijać swoje gospodarstwa.

– Biurokracja utrudnia nam życie zamiast ułatwiać. Niszczy opłacalność, bezpieczeństwo i optymistyczne spojrzenie w przyszłość. Naszym problemem powinna być tylko pogoda i ceny zbytu, a dochodzą do tego jeszcze pomysły polityków, które utrudniają nam życie – podsumował nasz rozmówca.