Hodowcy w końcu zaczynają głośno mówić o swoich prawach, w tym poszanowaniu prawa własności, szczególnie wobec prywatnych organizacji wdzierających się bezprawnie na prywatny teren gospodarstwa w celu odebrania zwierząt właścicielowi.

Zdaniem rolników znaczna część tych stowarzyszeń ma na celu nie tyle dobro zwierząt, co własny interes. Osoby mianujące się inspektorami ochrony zwierząt, często z fałszywymi dokumentami wdzierają się na teren gospodarstwa i na podstawie subiektywnej oceny próbują odebrać zwierzęta właścicielowi. Ta ocena nie zawsze jest trafiona, gdyż często wystawiana jest przez osoby znające rolnictwo i tajniki hodowli zwierząt jedynie z mediów, nie doświadczając nigdy fizycznej pracy przy zwierzętach.

Po nagłośnieniu sprawy zaczęły również wychodzić na jaw incydenty, w których po odebraniu zwierząt ich właścicielowi przez rzeczone organizacje, w krótkim czasie trafiały one do rzeźni. Stąd też podejrzenia rolników o nieczyste intencje „obrońców zwierząt”.

Oczywiście, jak wszędzie są określone granice i nie można dopuszczać, aby incydenty faktycznego znęcania się nad zwierzętami miały miejsce i powinny podlegać surowym karom. Jednak padają propozycję, aby o tym rozstrzygały osoby mające w tej kwestii odpowiednie kompetencje, a więc głównie służby weterynaryjne, a nie osoby zrzeszone w prywatnych organizacjach, za którymi nie zawsze stoją rzetelne argumenty i faktyczna chęć niesienia pomocy zwierzętom.

Hodowcy po ostatnich burzliwych dyskusjach w sejmie przedstawili nawet instrukcję postępowania w przypadku podejmowania prób bezprawnego odebrania zwierząt (w załączniku).