Publikujemy cały artykuł, który ukazał się w majowym wydaniu miesięcznika "Farmer"

 

Faktem jest, że prędzej czy później zmiana technologii produkcji mleka czeka wszystkich producentów, gdyż wynikać ona będzie z planowanej do wprowadzenia w 2019 r. ustawy paszowej zakazującej wytwarzania, wypuszczania do obrotu i stosowania w żywieniu zwierząt pasz genetycznie modyfikowanych. Jednak niektórzy już teraz muszą przestawić się na pasze niezawierające komponentów modyfikowanych genetycznie. Taka transformacja wynika z ograniczeń, jakie na producentów nakładają kolejne mleczarnie decydujące się na produkcję przetworów mlecznych z surowca pochodzącego od krów żywionych bez udziału pasz genetycznie modyfikowanych.

Czy jest się czego bać?

W temacie związanym z GMO od lat panuje zamęt, który wynika przede wszystkim z niewiedzy dotyczącej modyfikacji genetycznych, a jeśli czegoś nie znamy lub nie mamy o tym dostatecznej wiedzy, to się tego boimy, a przynajmniej omijamy szerokim łukiem. Raz zasiana wątpliwość szybko się rozprzestrzeniła, a w połączeniu z niedoinformowaniem społeczeństwa wywołała swego rodzaju modę na produkty wolne od GMO. Działania polegające na wycofywaniu produktów pochodzących od zwierząt żywionych paszami z komponentów podlegających modyfikacjom genetycznym wynikają więc nie tyle z pobudek prozdrowotnych, co z oczekiwań stawianych przez konsumentów. W zasadzie same modyfikacje genetyczne, wokół których jest tyle szumu, nie stanowią dla człowieka poważnego zagrożenia, gdyż nie ma rzetelnych badań potwierdzających szkodliwy wpływ GMO na organizm człowieka. Większe zagrożenie może stanowić zaś wyższa koncentracja pestycydów, na które modyfikacje genetyczne pozwalają się roślinom uodpornić, o czym już tak często się nie mówi. Przykładem może tu być herbicyd Roundup, wokół którego również było w ostatnim czasie wiele kontrowersji. Ostatecznie więc mleczarnie, starając się utrzymać pozycję i zaspokoić potrzeby konsumenta, muszą się dostosować do stawianych oczekiwań, a co za tym idzie – zaadaptować do nowych wymogów muszą się również rolnicy. Jako pierwsza do programu produkcji przetworów mlecznych wolnych od GMO przystąpiła w zeszłym roku OSM w Piątnicy. Następnie do tego grona zdeklarowały się przystąpić SM Spomlek, SM Mlekpol oraz Polmlek. W ostatnim czasie na tego rodzaju produkcję zdecydowała się również OSM w Łowiczu.

 W odpowiedzi na potrzeby konsumenta

Kazimierz Czernewski, dyrektor Wydziału Skupu SM Mlekpol

"Rynek mleka obecnie jest rynkiem konsumenta. Konsumenci coraz częściej sięgają na półkę sklepową po produkty naturalne bez konserwantów, barwników, sztucznych dodatków, w tym również bez modyfikacji genetycznych. Na polskim i europejskim rynku widoczny jest trend odejścia od modyfikacji genetycznych w całym łańcuchu produkcji żywności. Spółdzielnia Mlekpol jest liderem rynku mleka i od lat proponuje swoim konsumentom innowacyjne, zdrowe produkty oraz stara się zaspokoić nawet najbardziej wyszukane potrzeby klientów. Aby sprostać tym wyzwaniom i utrzymać pozycję rynkową, Rada Nadzorcza spółdzielni na początku 2017 r. zobowiązała Zarząd do podjęcia prac nad wprowadzeniem programu: „Produkcja mleka przy użyciu pasz niezawierających GMO”. Obecnie jesteśmy w trakcie wprowadzania programu i szerokiej akcji informacyjno-szkoleniowej wśród naszych dostawców, a w drugiej połowie 2017 roku powinny pojawić się na ryku nasze pierwsze produkty, które pochodzą z mleka wytworzonego przy użyciu pasz wolnych od modyfikacji genetycznych. Nasi dostawcy zdają sobie sprawę z tego, że aby dobrze i z zyskiem sprzedać produkt, musi on spełniać wymagania i upodobania klientów, bo w przeciwnym razie klient nie będzie po niego sięgał. W trakcie dyskusji na zebraniach rejonowych członkowie spółdzielni wykazali duże zrozumienie tematu i aprobatę dla wprowadzenia programu, tym bardziej że jego zasady nie wymagają rewolucyjnych zmian w żywieniu krów, a tylko niewielkiej korekty. Już dziś wszystkie pasze produkowane w gospodarstwach pochodzą z roślin bez modyfikacji genetycznych, ponieważ będące w obrocie nasiona nie zawierają modyfikacji, a źródłem GMO mogą być tylko pasze lub ich komponenty pochodzące z zakupu. Wprowadzenie tego programu jest większym problemem dla firm produkujących pasze i dodatki paszowe. Firmy te muszą zapewnić, że dostarczone do rolnika produkty nie zawierają modyfikacji genetycznych, co wiąże się z rezygnacją ze stosowania niektórych komponentów oraz zapewnienia odpowiednich warunków produkcji. Produkcja mleka z użyciem pasz bez GMO w żywieniu krów będzie wymagała od producentów zwrócenia szczególnej uwagi na dobór dostawców pasz, gwarantujących, że ich produkty nie zawierają zanieczyszczeń GMO, oraz prowadzenia odpowiedniej dokumentacji dotyczącej stosowanych pasz. Nie jesteśmy w stanie obecne ocenić, jak zachowa się rynek i czy produkty z mleka od krów skarmianych paszami bez GMO uzyskają wyższe ceny. Wprowadzenie tej technologii może wiązać się z dodatkowymi kosztami, jednak mamy nadzieję, że nasze produkty staną się bardziej konkurencyjne, a co się z tym wiąże – konsumenci jeszcze chętniej będą kupowali produkty Mlekpolu-u, co z kolei przełoży się na lepsze wyniki finansowe Spółdzielni z korzyścią dla wszystkich jej członków."

Reformulacja dawki pokarmowej

 Pozyskiwanie mleka wolnego od GMO będzie powodować swego rodzaju rewolucję na stole paszowym. Z dawki żywieniowej muszą zniknąć komponenty modyfikowane genetycznie, co ogranicza się w zasadzie do wycofania genetycznie modyfikowanej soi wykorzystywanej w żywieniu bydła najczęściej w formie poekstrakcyjnej śruty sojowej. W wielu gospodarstwach jest to komponent stosowany w żywieniu krów mlecznych od ponad 20 lat, w związku z tym zmiana będzie dość drastyczna. Soja modyfikowana obecna jest nie tylko w poekstrakcyjnej śrucie, lecz także w liniach pasz pełnoporcjowych, koncentratach białkowych czy też preparatach mlekozastępczych. Zmiana sposobu żywienia dotyczyć więc będzie nie tylko samych krów, ale całego stada, od cieląt zaczynając, a na krowach kończąc. Podstawowe pytanie, jakie się w tej sytuacji nasuwa, to: czym zastąpić modyfikowaną soję. Niektórzy zdecydują się być może na wykorzystanie w dawce soi niemodyfikowanej genetycznie, jednak surowiec ten jest znacznie droższy od soi GM, więc pomysł ten zyska prawdopodobnie niewielu zwolenników. Można się wesprzeć paszami uzyskiwanymi z roślin strączkowych, jednak ze względu na relatywnie niską produkcję oraz zawartość substancji antyżywieniowych, ich udział również jest ograniczony. Ciekawym pomysłem jest również wykorzystanie w żywieniu krów mocznika, o czym ostatnio sporo się mówiło, szczególnie w okresie niskich cen, jako możliwości obniżenia kosztów produkcji. Jednak jego udział w dawce pokarmowej jest ograniczony, w związku z tym całej soi zastąpić mocznikiem się nie da. Najbardziej prawdopodobny scenariusz stanowi wykorzystanie na większą skalę rzepaku, a dokładniej śruty poekstrakcyjnej rzepakowej. Do stosowania tej paszy w większej ilości zachęca m.in. prof. Zygmunt Maciej Kowalski, twierdząc, że w dawce krowy mlecznej może znaleźć się do 5 kg śruty poekstrakcyjnej rzepakowej i będzie to bezpieczna ilość.

– Śruta poekstrakcyjna sojowa jako konieczna pasza dla bydła jest tylko w naszych głowach. Ktoś kiedyś w przeszłości nas tego nauczył i przyzwyczaił nas, że tak musi być – mówił prof. Kowalski podczas tegorocznych targów Ferma w Łodzi.

Prof. Kowalski w produkcji mleka bez pasz genetycznie modyfikowanych widzi ogromną szansę promowania śruty poekstrakcyjnej rzepakowej i pasz rzepakowych w żywieniu bydła.

– Dlaczego pasze rzepakowe? Po pierwsze, dlatego że je produkujemy i nie musimy ich importować. Po drugie, bo są bardzo dobre dla krów i po trzecie, bo nie są genetycznie modyfikowane – wylicza ekspert żywieniowy. Zdaniem wykładowcy główną przewagę śruty poekstrakcyjnej rzepakowej nad sojową stanowi większa zawartość metioniny, która jest najważniejszym aminokwasem w dawce pokarmowej bydła.

Według prof. Kowalskiego szum powstały wokół GMO należałoby wykorzystać więc na zwiększenie udziału pasz rzepakowych w żywieniu krów mlecznych.

Rewolucja na rynku paszowym

 Wiesław Płecki, kierownik produktu ds. bydła De Heus

"Żywienie wolne od modyfikacji genetycznej zmieniło podejście hodowców do oferowanych przez rynek rozwiązań żywieniowych. Oczywiście, wymaga ono stosowania pasz, które gwarantują bezpieczeństwo. Taką gwarancję zapewniają pasze produkowane przez profesjonalne firmy paszowe.

W ostatnim czasie zauważalne jest bardzo duże zainteresowanie paszami NGMO dla bydła. Niewielu hodowców decyduje się na zakup śruty sojowej NGMO ze względu na jej wysoką cenę i ograniczoną dostępność. Hodowcy w większym stopniu korzystają z wysokobiałkowych mieszanek paszowych bez modyfikacji genetycznej, przy okazji czerpiąc korzyści z serwisu żywieniowego w bilansowaniu dawek pokarmowych, który odgrywa istotną rolę i hodowcy coraz bardziej to zauważają. Firma De Heus przygotowała bardzo szeroką ofertę produktów bez surowców modyfikowanych. Jest to oferta nie tylko dla krów mlecznych, ale również dla młodzieży hodowlanej i bydła opasowego. W ostatnich tygodniach odnotowaliśmy gwałtowny wzrost zapotrzebowania na mieszanki NGMO dla bydła. Przewidujemy, że zainteresowanie to będzie jeszcze rosło. Zmiany postępują szybko i wygląda na to, że z końcem tego roku pasze NGMO mogą osiągnąć nawet 100 proc. udziału w całej sprzedaży produktów dla bydła. Hodowcy są świadomi wyższych cen pasz bez surowców modyfikowanych. Wyższa cena paszy nie zawsze jednak odzwierciedla wzrost kosztu żywienia. Dla hodowcy najważniejszym miernikiem jest wzrost kosztów żywienia poniesionych na produkcję litra mleka. Gospodarstwa posiadające wysokiej jakości bazę kiszonek odnotowują wzrost kosztów litra mleka o wartość mniejszą niż 1 grosz. Tam, gdzie dawka wymaga uzupełnienia dużą ilością pasz treściwych, a zwłaszcza pasz wysokobiałkowych, wzrost kosztów kształtuje się na poziomie 3 groszy na litrze mleka.    

Ponad rok temu, kiedy pierwsze gospodarstwa bydła mlecznego rozpoczynały żywienie krów bez udziału śruty sojowej modyfikowanej, pojawiało się wiele obaw, czy produkcja mleka w ich gospodarstwach będzie utrzymana. Po krótkim okresie od rozpoczęcia żywienia NGMO otrzymaliśmy wiele informacji zwrotnych, że produkcja mleka nie tylko została utrzymana, ale wzrosła. Hodowcy, którzy zwiększyli produkcję mleka, podeszli profesjonalnie do żywienia, wykorzystując wiedzę i doświadczenie doradców żywieniowych w bilansowaniu dawek pokarmowych. Wzrost produkcji mleka zauważalny jest w gospodarstwach, które zmieniły surowce z zakupu na mieszanki paszowe. Mieszanki paszowe mają bowiem stabilne parametry pokarmowe w przeciwieństwie do surowców."

 

Witold Grunwald, członek Podlaskiej Izby Rolniczej, producent mleka

"Uważam, że wprowadzenie zakazu stosowania pasz GMO spowoduje wzrost cen pasz opartych na komponentach niemodyfikowanych genetycznie, a jeśli wzrosną ceny paszy, to straci na tym rolnik. Z pewnością wycofanie z użytku pasz modyfikowanych genetycznie jest działaniem nieuniknionym, ale myślę, że można było się jeszcze z tymi zmianami wstrzymać, gdyż jest jeszcze na to trochę czasu. Problem tkwi w pozyskiwaniu komponentów wysokobiałkowych, których produkcja w Polsce jest ograniczona. Nawet jeśli wzrośnie skala upraw roślin wysokobiałkowych, to nie stanie się to z dnia na dzień, a potrzeby występują już teraz."

Artykuł ukazał się w majowym wydaniu miesięcznika "Farmer"