Nasz rozmówca podkreśla, że stado należące do jego rodziny osiąga wysoką wydajność (12 tys. litrów) jednak zawartość suchej masy w mleku wymaga jeszcze trochę pracy, w związku z czym hodowca postanowił skupić się na produkcji pasz objętościowych wyższej jakości i w miarę możliwości, ograniczeniu pasz treściwych.

– Dopiero zaczynamy, a nie jest to szybki proces. Trochę zmieniamy strukturę zasiewów, dosiewamy lucernę, ponieważ zawiera ona dobre włókno i daje szansę na zmniejszenie ilości pasz treściwych w dawce. U nas właśnie to jest problemem, że nasze krowy muszą dostawać dużo treściwych. Można to odwrócić, ale trzeba mieć trochę szczęścia i trochę współpracującej pogody, dzięki którym można zebrać lepszej jakości objętościówki, które pozwolą na zmniejszenie ilości treściwych. To bezpośrednio wpływa chociażby na tłuszcz – mniej treściwych w dawce, do pewnego poziomu oczywiście, to więcej włókna, więc i więcej tłuszczu w mleku. Dodatkowo lepsza struktura paszy – podkreśla hodowca.

Ksionek podkreśla, że praktycznie wszystko się „rozbija się” o jakość pasz, w przypadku których nawet coroczna poprawa nie nadąża za postępem hodowlanym i rosnącymi wymaganiami żywieniowymi.

Na szczęście pod względem ilości sytuacja wygląda bardzo dobrze. Choć nie zapowiadało się na to. Jak podkreśla nasz rozmówca w okolicy było zimno i sucho. Lucerna po siewie długo nie wschodziła, również kukurydza siana w kwietniu była bardzo słaba. Jednak sytuację znacznie poprawiła podjęta w zeszłym roku decyzja o uprawie żyta na kiszonkę.

– W zeszłym roku spróbowaliśmy na 4 hektarach siewu kukurydzy po życie kiszonkowym, w tym roku było to już 8 hektarów, a za rok pewnie będzie jeszcze więcej. Żyto daje dużo masy na start i w przypadku roku klęskowego czy "półklęskowego" stanowi dobrą paszę. Nawet jeśli jest ona trochę niższej jakości to i tak będzie lepsza niż sianokiszonka zakupiona po 200 zł za balot, której jakość bywa różna. Przynajmniej wiemy co zbieramy. Po pierwszym pokosie wyszło, że mamy zapasu kiszonek z traw, lucerny i żyta na 20 miesięcy. Kukurydzy mamy do nowych zbiorów i jeszcze jedna pryzma na 3-4 miesiące zostanie, ale to zobaczymy ponieważ stado cały czas się powiększa, więc i zużycie pasz rośnie – stwierdza Ksionek. – Zawsze jest to w pewnym stopniu ryzykowne, kukurydzę po życie sieje się później i jak trafi w suszę to jest kiepsko. Jednak porównałem efekty z zeszłego roku, który wcale nie był łatwy, i wyszło o 25 proc. masy więcej z hektara. Z hektara kukurydzy na kiszonkę zasianej w kwietniu wyszło nam 3 duże przyczepy, w przypadku żyta wyszło po dwie, tyle samo z kukurydzy po tym życie. Ogólnie kukurydza ta była słabsza, ale łącznie uzyskaliśmy o 25 proc. masy więcej z hektara. Dlatego w tym roku zwiększyliśmy uprawę żyta na kiszonkę, a za rok pewnie powiększymy to jeszcze o 50 proc – dodaje. 

W gospodarstwie podjęto również decyzję o likwidacji większości użytków zielonych na gruntach ornych.

– To gleby mineralne. Trawy dają pierwszy pokos, drugi, ale trzeci i czwarty są marne. W zeszłym roku pierwszy pokos bardzo szybko zebraliśmy, w połowie maja, drugi 4 tygodnie później, a trzeci i czwarty były tak marne, że uwzględniając koszt usługi koszenia, z  której korzystamy, to się nie kalkuluje. Zbiór był bardzo marny, gdyby nie kawałek lucerny to praktycznie nie byłoby co zbierać – z 2 hektarów lucerny było więcej jak z 12 hektarów traw. I to trawy w większości młode, kupowane ze sprawdzonych firm nasiennych. Technika siewu też jest dobra. Niestety tak jest, że jak przestaje padać i zaczyna się robić gorąco to jakie trawy byśmy nie zasiali to na naszych gruntach nie chcą rosnąć. Lucerna dobrze rośnie więc, zmieniając trochę strukturę zasiewów w tym roku, dosialiśmy kolejne 3 hektary lucerny, a jesienią pewnie jeszcze ze 3,5 dosiejemy. Prawdopodobnie skasujemy też wszystkie łąki i nasiejemy żyta na kiszonkę, a potem pójdzie kukurydza – mówi Ksionek.

Hodowca podkreśla, że w ich gospodarstwie zawsze starają się siać z zapasem.

– Mamy 35 krów, 60 sztuk bydła ogółem. Można usłyszeć, że ktoś takie stado wyżywi na 7 hektarach kukurydzy, ale pomijając wiarygodność takiej informacji, nie warto ryzykować. My w tym roku mamy zasiane 17 hektarów, czyli za dużo, ale z racji wysokiej wydajności stada chcemy ją wyżej kosić, żeby podbić poziom energii w kiszonce. Zdaniem naszego żywieniowca dwa lata temu udało nam się zrobić jedną z najlepszych kiszonek z kukurydzy w okolicy. Skrobia na poziomie 39 proc., energia porównywalna praktycznie z ziarnem jęczmienia. Na takiej paszy łatwiej się produkuje, ponieważ mniej pasz energetycznych potrzeba. Dodatkowo w planach jest zwiększenie stada o 30-40 proc., więc potrzebujemy większego zapasu – mówi nasz rozmówca. – Tak więc na razie doszliśmy do odpowiedniej ilości pasz, kolejną rzeczą jest ich jakość – zaznacza.