Holenderski projekt wywołuje ogromne emocje, ma prawdopodobnie tyle samo przeciwników co entuzjastów. Jednak nawet jeśli z góry stwierdzimy, że budowanie gospodarstw na wodzie to abstrakcja, to i tak warto przynajmniej zapoznać się z ambitnym planem konstruktorów.

FARMA W ZATŁOCZONYM MIEŚCIE

Na pierwszy rzut oka rozwiązania w przedstawianym przez nas gospodarstwie brzmią jak opis z książki z gatunku fantasy. Bo jak inaczej oceniać sztuczne oświetlenie pastwisk lampami LED, które są gwarancją stałego całorocznego dostępu do świeżej trawy bez względu na to, czy świeci słońce, pada deszcz czy śnieg. "Bajerów" jest zresztą dużo więcej, bo skoro przyszłość zmierza w kierunku ochrony środowiska, to jak rozwiązać sprawę nieczystości wytwarzanych przez zwierzęta? Holendrzy twierdzą, że znaleźli optymalne rozwiązanie. Jest nim specjalna membrana podłogowa, która z dziecinną łatwością rozdziela mocz od substancji stałych. W zależności od potrzeb przerabia go w energię lub po oczyszczeniu wykorzystuje jako wodę do wzrostu koniczyny czerwonej, trawy lub lucerny. Carel de Vries, inicjator projektu, reprezentujący firmę Courage, już zapowiedział, że farma będzie ogromną chlubą holenderskiego sektora rolnego. - Floating Farm to idealne rozwiązanie szczególnie dla takich miast, jak Rotterdam, które nie tylko mają gigantyczny port, ale i są kojarzone z wodą. To nasz pierwszy projekt, ale już wiemy, że będą kolejne. Nie nastawiamy się wyłącznie na produkcję mleka. Już teraz kontaktują się z nami władze wielu krajów, oferując nam wodne tereny pod rolnictwo - przyznaje Vries.

NA JAKĄ SKALĘ?

Na obecnym etapie gospodarstwo - choć kiedy przyglądamy się mu bliżej, to bardziej pasuje nam tu nazwa: nowoczesne laboratorium - składa się z trzech gigantycznych platform. Za kilka miesięcy pojawi się na nich 40 krów, które będą miały do dyspozycji 1200 m2. Choć to nie wszystko. Załóżmy, że zwierzętom znudzi się wodna sceneria. Wówczas mogą one zejść z platformy i udać się na specjalnie przygotowany do tego celu hektarowy "padok", który znajduje się na nabrzeżu.

Według zapewnień konstruktorów do oficjalnego otwarcia farmy dojdzie jesienią tego roku, a jej budowa póki co nie ma opóźnień. Już teraz zdecydowano się na zatrudnienie dwóch hodowców, którzy z kolei z niecierpliwością wyczekują pojawienia się krów. Wielu Holendrów z przekąsem mówi, że nowo zatrudnieni nie mają co liczyć na typowo rolniczą pracę. O dojeniu czy innych obowiązkach mogą raczej zapomnieć, wyręczą ich maszyny. Pewne jest, że do gospodarstwa trafią krowy biało-czerwonej rasy montbéliarde.

Projekt o wartości 2,5 mln euro przewiduje, że 40 krów na pływającej platformie dziennie będzie produkowało 1000 l mleka dziennie.

ODPOWIEDŹ NA ZMIANY KLIMATYCZNE

Pewnie większość naszych czytelników zadaje sobie pytanie o sens budowy gospodarstwa na wodzie, na dodatek w jednym z najbardziej zatłoczonych miast w Holandii. Czy zwierzęta powinny mieszkać w głośnych aglomeracjach, gdzie smog powietrzny to codzienność?

Pomysłodawcy tłumaczą, że zależy im na tym, by mieszkańcy mieli bezpośredni dostęp do pożywienia. Budowa gospodarstw na wodzie jest odpowiedzią na zmiany klimatyczne, zwiększanie się powierzchni wód na świecie, zmniejszanie się niezagospodarowanych terenów, oraz zwiększający się przyrost społeczeństwa.

- Świat idzie do przodu, a coraz więcej ludzi będzie mieszkać w miastach. Rozbudowane miasta potrzebują niezabudowanych obszarów i zielonej przestrzeni na cele mieszkaniowe, więc jest mniej miejsca na tradycyjną produkcję żywności. Logiczną konsekwencją tego naturalnego procesu jest to, że zwrócimy się w kierunku wody, aby produkować świeżą żywność - mówi Johan Bosman, współzałożyciel gospodarstwa.

Pomysłodawcy pierwszego tego typu gospodarstwa w Rotterdamie liczą, że będzie ono popularną atrakcją turystyczną i poza produkcją mleka najważniejszą jego rolą będzie edukacja. Konstrukcja ma być dwukondygnacyjna, młodzież szkolna oraz turyści będą mogli z góry podziwiać gospodarstwo i za sprawą przewodników dowiadywać się nie tylko tego, jak powstaje, ale i jak ważną rolę w prawidłowym rozwoju człowieka pełni mleko.

NOWY WYMIAR EKOLOGII

O planach stworzenia gospodarstwa na miarę XXII wieku opinia publiczna po raz pierwszy usłyszała 2 lata temu. Już wtedy pomysł wielu osobom wydawał się przesadzony. Przeciwnicy, których nie brakuje, mają poważne zastrzeżenia, czy oby na pewno możemy w tym przypadku mówić o ekologii. Bo jeśli tak, to dlaczego w gospodarstwie pojawią się sztuczne drzewa? - pyta retorycznie jeden z ekologów. Faktem jest, że pomysłodawcy nie zamierzają czekać na wzrost tych roślin i planują wstawić do gospodarstwa sztuczne drzewa, pod którymi zwierzęta będą szukały ukojenia w czasie upałów. Poza tym, czy ktoś zastanawiał się nad wpływem hałasu na zwierzęta, które są przyzwyczajone do ciszy na terenach wiejskich? Obrońcy środowiska, których można określić mianem ultraekologów żądają z kolei badań pomysłodawców Floating Farm, które zapewnią ich, że krowy nie mają…choroby morskiej. Jak na te zarzuty reagują ich adresaci?

- Zdajemy sobie sprawę, że jedna trzecia ludzi podchodzi do naszego pomysłu naprawdę entuzjastycznie, kolejna jedna trzecia robi wielkie oczy, a jeszcze inni uważają, że zwariowaliśmy. Tak właśnie jest z innowacjami. Czasem musi minąć trochę czasu, by wszyscy zgodnie stwierdzili, że dany kierunek miał sens - przyznaje Johan Bosman.

Pomysłodawcy dodają, że pomysł, by w gospodarstwie pojawiły się akurat krowy, jest ambitny. - Krowy są dość trudne w utrzymaniu, a ich hodowla skomplikowana - uważam Bosman. Na pytanie, czy w najbliższym czasie powstaną także gospodarstwa z innym pływającym inwentarzem, pomysłodawcy odpowiadają twierdząco. - Pracujemy również nad pływającą farmą dla kur składających jaja i pływającą szklarnią - kończą. Ponoć kolejne gospodarstwa mają pływać po morzach, odwiedzając różne kraje, i promować nowy typ rolnictwa. Czy te pomysły okażą się trafione i czy zwierzęta zaakceptują nowe środowisko, okaże się pewnie za kilka lat.

Artykuł ukazał się w majowym wydaniu miesięcznika "Farmer"