Zakaźne zapalenie nosa i tchawicy bydła/ otręt bydła (IBR/IPV) oraz wirusowa biegunka bydła i choroba błon śluzowych były wielokrotnie poruszane na wszelkiego rodzaju spotkaniach ekspertów (naukowców, lekarzy weterynarii) z hodowcami tego gatunku zwierząt.

Hodowcy poznali szeroko drogi rozprzestrzeniania się tych chorób (najczęściej drogą płciową, kontakt bezpośredni, inseminację, obsługę zwierząt). Oprócz rozprzestrzeniania się danych chorób najtrudniejszym punktem w ich zwalczaniu jest fakt iż wirusy te mogą bytować w organizmie przez wiele lat bez żadnych objawów, a zwierzęta stale pozostawać nosicielami i źródłem rozprzestrzeniania.

Do uaktywnienia się wirusa mogą przyczynić się czynniki stresowe – transport zwierząt, zmiana żywienia, choroba czy choćby poród. Skutkami występowania tych chorób w stadzie mogą być zaburzenia płodności, problemy w odchowie cieląt, spadek wydajności mlecznej, poronienia oraz zaburzenia w funkcjonowaniu układu oddechowego.

Skuteczną metodą walki z tymi chorobami są rutynowe szczepienia zwierząt. Po wcześniejszych badaniach krwi i uzyskaniu pełnego obrazu występowania chorób należy wykonać szczepienia. Zwierzęta stale zakażone powinny zostać natychmiast wybrakowane ze stada by nie rozsiewały wirusa na kolejne sztuki.

Praktyka pokazuje, że wielu hodowców zaufało słowom ekspertów, co stanowi krok na przód w uwolnieniu ich stad od tych chorób. Ufność hodowców jednak może być wykorzystana przez nieuczciwość niektórych lekarzy weterynarii oferujących szczepienia bez wcześniejszego potwierdzenia występowania IBR/IPV i BVD/MD w stadzie (w oparciu o analitykę laboratoryjną). Co jest bezsensowne (szczepienia w ciemno) zarówno z punktu widzenia zwalczania chorób jak i z punktu ekonomicznego.

Uważam to za zwykłą propagandę i bezsens – mówi jeden z podlaskich hodowców. Lekarz po odwiedzeniu mojego stada (bez żadnych badań) stwierdził, że krowy trzeba zaszczepić przeciw jednej z chorób, ale drugą uznał za mało istotną i nie wymagającą szczepienia. Cena jaką zaoferował wprawiała w osłupienie! Więc stawiam pytanie otwarte: czy te choroby to realne zagrożenie dla naszych zwierząt, czy jedynie nagonka koncernów farmaceutycznych i weterynarzy na największą przebitkę na właśnie ich szczepionki? – dodaje oburzony Hodowca.