Komfort pracy przy wykorzystaniu robota udojowego powoduje, że przybywa obór z automatycznym systemem doju. Arend Jan Hendriks w swoim gospodarstwie posiada 4 roboty udojowe Lely Astronaut A4.

Według hodowcy podstawową zaletą zrobotyzowanej obory jest ograniczenie stresu. Zminimalizowanie wizyt obsługi w oborze wpływa pozytywnie na behawior zwierząt.

- Robot udojowy jest cierpliwy, ma czas i nigdy nie krzyczy jak niektórzy pracownicy – komentuje żartobliwie Hendriks.

Na ograniczenie stresu ogromny wpływ według hodowcy ma również system wolnego ruchu zwierząt w oborze. Polega on na dowolnym ruchu zwierząt w budynku. Nie istnieją żadne bramki kierunkowe i to krowa decyduje o kolejnym kroku, czy to będzie dój, stół paszowy, czy też legowisko.

Jednym z ważniejszych kierunków mających na celu wzrost rentowności jest wydłużenie okresu użytkowania krów, czyli poprawa tzw. długowieczności krów. Parametr ten według hodowcy w oborze zrobotyzowanej ulega wydłużeniu, głównie ze względu na poprawę warunków środowiskowych.

Dodatkowym argumentem na zwiększenie rentowności jest większa częstotliwość doju, która w robocie wynosi ok. 3 razy na dobę.
- Trzykrotny udój powoduje zwiększenie produkcji mleka do ok. 15 proc. – zauważa hodowca.

Dodatkowym czynnikiem ograniczającym stres w zrobotyzowanej oborze jest brak grup technologicznych. Dla wszystkich krów dojnych opracowana jest jedna dawka w systemie PMR. Brakującą paszę treściwą w zależności od wydajności zwierzęta otrzymują w robocie podczas doju.

Według Hendriksa to właśnie teraz, kiedy mamy do czynienia z niską opłacalnością, należy zwracać szczególną uwagę na ponoszone koszty i dążyć do maksymalizacji zysków.