Takiego hodowcy, jak Stanisław Żochowski z Kamieńskich Wiktorów można ze świecą szukać. Był najlepszy w tym co robił i nadal nie ustępuje miejsca młodszym. Nie raz podkreślał, że inni, w tym ci młodsi depczą mu po piętach, ale on nie popuści. Niegdyś postanowił, że jak ma być hodowcą bydła mlecznego, to musi być najlepszy i słowa dotrzymał. Na tegorocznej wystawie bydła mlecznego w Szepietowie, on i jego córka Anna otrzymali najwięcej wyróżnień. W sumie za swoje samice rasy holsztyńsko-fryzyjskiej, które rywalizowały na ringu odebrali dwa superczempionaty, cztery czempionaty i dwa wiceczempionaty. Nie pierwszy raz się zdarzyło, że jałówki i krowy pana Stanisława zdominowały ringową rywalizację.
W rozmowie z Farmerem hodowca nie krył tego, że zdobyte laury zaadresował dla przedwcześnie zmarłego swojego syna. Odbierając jeden z czempionatów skierował swoje ręce ku niebu.
Pan Stanisław mówi krótko: „trzeba kochać to co się robi, żeby mieć efekty”. Praca hodowlana jest mozolna, a jej efekty widoczne po latach, dlatego – co podkreśla – nie wolno się do niej zrażać w przypadku niepowodzeń, bo takie też się zdarzają.
Hodowca w wywiadzie dla Farmera wspomina od kogo uczył się hodowli i apeluje o postawienia pomnika Dariuszowi Sapińskiemu, prezesowi Mlekovity. Jak mówi, bez bardzo dobrych mleczarni hodowcy nie rozwinęli by produkcji mleka i hodowli bydła mlecznego.
Najpiękniejszą samicą wystawy w Szepietowie została Lizzie po Mogulu, krowa w V laktacji, której przyznano tytuł superczempionki.
Komentarze