Z dniem wejścia Polski do Unii Europejskiej cena skupu krajowej wołowiny wzrosła aż o 35 proc., z 2,5 do 3,4 zł za kg, z powodu znacznie wyższych cen wołowiny na rynku unijnym. Wołowina zdrożała wówczas najbardziej spośród innych gatunków mięsa. W następnym roku wzrost sięgnął 19,5 proc. w stosunku do roku 2004 – poziom ceny doszedł do 4,05 zł za kg,, by później pozostać na tym samym poziomie aż do spadku ceny skupu w 2007 roku o 1,5 proc. (3,98 zł/kg). Zmiany cen żywca wołowego nie były więc korzystne dla rolników. Gospodarstwa monitorowane w ramach systemu AGROKOSZTY osiągnęły w latach 2006–2007 nieco wyższe ceny sprzedaży 1 kg żywca od cen skupu podawanych przez statystykę publiczną, co jednak nie zmieniło faktu, że rolnicy z tych gospodarstw nie kryli niezadowolenia. O ile w roku 2006 za 1 kg żywca wołowego płacono im 4,75 zł, o tyle w roku 2007 – o 7 groszy mniej. W efekcie wartość produkcji ogółem obniżyła się średnio o 1,5 proc.
W analizie dochodów uzyskiwanych z prowadzenia danej działalności produkcyjnej istotne miejsce zajmują koszty związane ze środkami zaangażowanymi w produkcji. To one obniżają wartość produkcji, pozostawiając rolnikowi pewną pulę, którą może rozdysponować na bieżące cele, zaoszczędzić lub zainwestować. Nie było to jednak możliwe w przypadku produkcji wołowiny. Jak podaje GUS, w 2007 roku za towary i usługi zakupywane przez rolników na cele produkcji rolnej trzeba było zapłacić więcej niż rok wcześniej. Wśród tych zużywanych w produkcji zwierzęcej najbardziej podrożały pasze (o 16,2 proc.). Doprowadziło to do wzrostu kosztów produkcji 100 kg żywca wołowego aż do tego stopnia, że w efekcie rolnicy stracili na tej produkcji i to więcej niż rok wcześniej. Zatem do pogorszenia się sytuacji dochodowej produkcji żywca wołowego w 2007 roku – obok niższej ceny skupu żywca – przyczyniła się także gorsza koniunktura, która uzewnętrzniła się wyższymi kosztami produkcji. Wyniki symulacji przeprowadzonej dla 2007 roku wykazały wzrost poziomu kosztów bezpośrednich średnio o 4,7 proc., zaś pośrednich – o 6,7 proc. Na wzrost kosztów bezpośrednich największy wpływ miał wzrost cen pasz, zarówno własnych towarowych, jak również pochodzących z zewnątrz gospodarstwa. Te pierwsze stanowiły 14,6 proc. kosztów bezpośrednich, a drugie – 6,4 proc. Taki układ cenowo-kosztowy na rynku wołowiny osłabił pozycję ekonomiczną jej producentów. Znalazło to wyraz w wynikach badań Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej-PIB, które ujawniły dalszy spadek dochodu z działalności bez dopłat w 2007 roku.
Warto też zwrócić uwagę na to, że na dochodowość produkcji wołowiny w obu latach znikomy wpływ miała uzupełniająca płatność obszarowa do zaangażowanej powierzchni paszowej, a zatem do upraw, z których pozyskuje się pasze własne z produktów nietowarowych. Dla producentów żywca wołowego istotny był również fakt wprowadzenia w 2007 roku nowej płatności, zwanej płatnością zwierzęcą. Jest to uzupełniająca płatność obszarowa do powierzchni roślin przeznaczonych na paszę, uprawianych na trwałych użytkach zielonych i do powierzchni traw na gruntach ornych, której stawka wynosiła 438,76 zł na hektar. Niski poziom dopłat w przeliczeniu na 100 kg żywca brutto (średnio 9 zł) stanowił w efekcie bardzo symboliczne wsparcie dochodów producentów wołowiny, nie zahamował jednocześnie spadku dochodu z działalności w porównaniu do roku 2006.
Ze względu na ujemną wartość dochodu z działalności w latach 2006–2007, producenci żywca wołowego nie mogli liczyć na opłacenie zaangażowanej pracy własnej wycenionej umownie przy zastosowaniu parytetowej stawki godzinowej (w 2006 r. – 9,02 zł za godzinę, w 2007 roku – 9,81 zł).
Według danych IERiGŻ-PIB, koszt wyprodukowania 1 kg żywca wołowego w 2007 roku wyniósł 5,83 zł, a rok wcześniej – 5,54 zł. Równocześnie niższa w odniesieniu do 2006 r. jednostkowa cena sprzedaży żywca była w stanie tylko częściowo pokryć koszty produkcji (bezpośrednie i pośrednie) – średnio w ponad 80 proc., podczas gdy w roku poprzednim w około 86 proc.
Dla uzyskania pełnego pokrycia kosztów produkcji żywca wołowego ogółem i oszacowanej opłaty pracy własnej rolnika, cena sprzedaży 1 kg żywca wołowego w 2007 roku musiałaby ukształtować się na poziomie 6,56 zł, a zatem konieczny byłby jej wzrost średnio aż o ponad 38 proc. w relacji do roku 2006.
W ramach badań ustalono również dochody rolników w 2007 r., zależnie od skali produkcji wołowiny. W tym celu, na podstawie poziomu produkcji żywca netto mierzonego wielkością rocznego przyrostu wagowego uzyskanego na stadzie opasanego bydła w przeliczeniu na gospodarstwo, wyodrębniono 3 skale produkcji, tj. małą (0,4–1,2 t), średnią (1,5–2,5 t) i dużą (3–10 t). W najbardziej fatalnej sytuacji znalazły się gospodarstwa o małej skali produkcji żywca. W ich przypadku wartość produkcji nie pokryła prawie 30 proc. kosztów ogółem, podczas gdy przy średniej i dużej skali – około 16 proc. Świadczy to o potrzebie koncentracji produkcji żywca wołowego, a proces ten ciągle jeszcze jest zbyt mało zaawansowany. Według opinii ekspertów IERiGŻ-PIB w 2007 roku zaledwie 1 proc. gospodarstw rolnych zaczęło specjalizować się w produkcji tego mięsa. Także ostatnie dostępne dane reprezentatywnej próby Polskiego FADN są dowodem bardzo dużego rozdrobnienia krajowej produkcji wołowiny. W 2006 r. jedynie 0,4 proc. gospodarstw z pola obserwacji FADN, w których odnotowano produkcję wołowiny (łącznie z cielęciną), specjalizowało się w chowie bydła opasowego. Fakt ten nie powinien wzbudzać zdziwienia. Niesprzyjające uwarunkowania produkcyjne dla chowu bydła rzeźnego nie zachęcają rolników do rozwoju produkcji w tym kierunku.
Straty na wołowinie
W ramach systemu AGROKOSZTY przeprowadzono rachunek symulacyjny kosztów i dochodów uzyskanych w ubiegłym roku z produkcji żywca wołowego na podstawie danych rzeczywistych pochodzących z roku 2006.
W obydwu latach rachunek prowadzono w 46 gospodarstwach. Sprzedawały one żywiec wolowy po 4,75 zł za kg w roku 2006 i po 4,68 zł w roku 2007.
Wartość produkcji ogółem w przeliczeniu na 100 kg żywca wyniosła w 2006 r. – 475 zł, a w ubiegłym roku szacunkowa wartość tej produkcji spadła do 468 zł. Szacuje się, że koszty bezpośrednie także w przeliczeniu na 100 kg żywca wzrosły z 360 zł w roku 2006 do 377 zł w ubiegłym roku. Nadwyżka bezpośrednia (bez dopłat) w przeliczeniu na 100 kg żywca spadła ze 115 zł w roku 2006 do 91 zł w roku 2007.
W roku 2006 koszty pośrednie wyniosły 194 zł i szacuje się, że w ubiegłym roku wzrosły one do 207 zł na 100 kg żywca.
Po odjęciu kosztów pośrednich od nadwyżki bezpośredniej można było obliczyć dochód ze sprzedaży 100 kg żywca wołowego (bez dopłat): zarówno w roku 2006, jak i w 2007 chów bydła rzeźnego nie przynosił dochodu, lecz stratę: w roku 2006 wyniosła ona 78 zł, a w ubiegłym roku 115 zł na 100 kg żywca. W rachunku opłacalności nie można pominąć dopłat uzupełniających w postaci tzw. płatności zwierzęcej. W obydwu latach dopłaty te wyniosły 9 zł na 100 kg żywca. W sumie więc strata na 100 kg żywca wyniosła 69 zł w roku 2006 i szacuje się, że w ubiegłym roku wzrosła ona do 106 zł. Szacunkowe koszty ogółem wyniosły w ubiegłym roku 583 zł, a rok wcześniej koszty rzeczywiste wyniosły 554 zł.
Opinia - Bogdan Konopka Prezes Polskiego Związku Hodowców i Producentów Bydła Mięsnego
Rok 2007 był stosunkowo dobry dla naszego sektora. Jak rzadko ostatnio bywało w polskim rolnictwie, poprawa jest odczuwalna przez ogół hodowców i producentów bydła mięsnego. Ceny zwierząt rzeźnych i hodowlanych utrzymują się na tym samym poziomie, ale mocna złotówka powoduje, że mniejsze są wpływy do naszych kieszeni. Warto jednak dodać, że ceny mięsa wolowego są ciągle niższe od cen w starej Unii Europejskiej od 30 do 60 proc. Zważywszy znaczny spadek cen zbóż w 2005 r. i silny ich wzrost w latach 2006-2007, to i tak produkcję żywca wolowego można uznać za opłacalną. Najprostsze przeliczenie to zasada, że na 1 kg przyrostu opasa potrzeba w systemie intensywnym skarmić około 5 kg jęczmienia. To można uznać za koszt paszy, do czego należy dodać inne koszty ogólne. Jest to najprostszy rachunek ekonomiczny.
Przyszłość hodowli bydła mięsnego w Polsce rysuje się w jasnych barwach. Nadal dużym potencjalnie rynkiem zbytu jest rynek krajowy, gdyż kiedyś spożywaliśmy rocznie 17 kg wołowiny, a teraz tylko 4 kg. Coraz większe są możliwości sprzedaży wołowiny na rynku unijnym, gdzie jej produkcja spada, rośnie deficyt i import. Mamy w kraju ogromny potencjał wzrostu produkcji wołowiny. Mieliśmy kiedyś 70 sztuk bydła na 100 hektarów, a teraz mamy tylko 30. Nadal sprzedajemy za granicę bardzo dużo, bo około pół miliona, cieląt pochodzących od krów mlecznych. Prawie połowa urodzonych cieląt jest wywożona za granicę w wieku od kilku do kilkunastu tygodni. To dobrze i źle. Dobrze, bo ceny są wysokie, źle, ponieważ eksportujemy surowiec, mając własne, niewykorzystane zasoby paszowe. Gdybyśmy pozostawili w kraju chociaż część tych cieląt i opasali je do większej masy ciała, uzyskalibyśmy znaczny wzrost produkcji wołowiny. Likwidacja krów mlecznych w drobnych gospodarstwach stwarza możliwość, a nawet konieczność zastąpienia ich bydłem mięsnym. Jest to nie tylko szansa ekonomiczna, ale również nakaz społeczny.
Autorka pracuje w Instytucie Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej w Warszawie
Źródło: "Farmer" 11/2008
Komentarze