Genotypowanie zarówno jałówek jak i buhajków umożliwia dokładniejsze planowanie wydajności produkcji krów mlecznych. W praktyce następne pokolenie to przyszłość hodowców, a wykorzystywanie słabszej genetyki kosztuje więcej, niż wydaje się, że zaoszczędzimy.
Porównując system europejski i amerykański pod względem genotypowania buhajów mamy do czynienia z zasadniczo innym podejściem co do informacji udzielanej hodowcy.
- Europejski system oceny buhaja jest zamknięty, ponieważ na początku informacja jest udostępniana wyłącznie dla centrum sztucznego unasienniania i to jest pierwsze miejsce, które zdobywa informację na temat potencjału genetycznego zwierzęcia. Jednocześnie system jest też zamknięty dla buhajów spoza Europy. Jest bardzo ciężko otrzymać ocenę zwierzęcia na tej europejskiej skali dla zwierzęcia, które nie pochodzi z Europy – mówił Jay Weiker, Prezydent Krajowego Związku Hodowców Zwierząt w USA, podczas ostatniej konferencji PFHBiPM i Ambasady USA dotyczącej „Hodowli i żywienia bydła mlecznego”.
System europejski jest też zamknięty dla buhajów spoza Europy. - Jest bardzo ciężko otrzymać ocenę zwierzęcia na skali europejskiej dla zwierzęcia, które nie pochodzi z Europy - dodał Jay Weiker.
Jak wyjaśniał ekspert, w Stanach Zjednoczonych podejście, które przyjęto jest zupełnie inne jeśli chodzi o badania i informację zwrotną dla rolnika.
- Nasz system jest najbardziej otwarty jak to jest tylko możliwe. Każdy rolnik może przysłać materiał swojego byka, badanie zostanie wykonane jeśli tylko wniesie opłatę, a wyniki trafią do rolnika. I to on zdecyduje o tym jak zechce wykorzystać te dane – tłumaczył Weiker.
W systemie amerykańskim rolnik może dalej przekazywać materiał do badań i oceniać to samo zwierzę tak długo jak ono żyje. Jeżeli taki buhaj jest potem wykorzystywany w celu rozrodczym np. poprzez sprzedaż nasienia, to wiążą się z tym dodatkowe opłaty. - Wszyscy o tym wiedzą i trzymają się tej samej siatki cen – dodał Weiker.
Problem zauważa również Leszek Hądzlik, Prezydent PFHBiPM, mówiąc podczas spotkania: - Specyfiką polską jest to, że polscy hodowcy nie mają wpływu na materiał męski. Stacje unasienniania w praktyce są prywatne. Zarówno Federacja jak i prywatni hodowcy mają pewne udziały w tych firmach ale jest to znikomy procent, który nie daje decydującego głosu, ochrona tego rynku jest bardzo duża. Jest problemem, aby polskie buhajki można było zgenotypować, wycenić szacunkowo nie ma na to zgody. Jedynie przez stacje unasienniania, które nie chętnie chcą udostępnić te buhaje, bo w ten sposób rodzi się dla nich nowa konkurencja. Porównując oba modele, to system amerykański jest nam bliższy. Mówię tu o Federacji.
Odnosząc się do sensu genotypowania, trzeba pamiętać, że im więcej jest wyników porównawczych w danej populacji w danych warunkach, tym prawdopodobieństwo oceny poszczególnych cech jest wyższe.
Komentarze