Jakiś czas temu opisywaliśmy zniszczenia dokonane przez rosyjskich żołnierzy w gospodarstwie Grigorija Tkaczenki ze wsi Lukashivka w okolicy Czernihowa. Na początku marca rosyjscy żołnierze ostrzelali gospodarstwo zabijając zwierzęta oraz niszcząc budynki i maszyny, zaś dzień później zajęli gospodarstwo i przebywali w nim przez ponad dwadzieścia dni.
Jak informował Tkaczenko w rozmowie z dairyglobal.net, w stronę gospodarstwa wystrzelonych zostało ponad 30 pocisków z wyrzutni rakiet. Na szczęście, tuż przed atakiem Tkaczenko został ostrzeżony przez ukraińskich żołnierzy, który bronili wsi. Dzięki temu zdołał uciec wraz z rodziną i pracownikami, choć na ucieczkę mieli tylko kilka minut. W gospodarstwie zatrudnionych było 30 pracowników. Jak zaznaczył gospodarz w rozmowie, niemal wszyscy przeżyli.
Stres cieplny zjada Twoje zyski? Weź udział w bezpłatnym webinarze "Farmera"!
Zwierzęta zastrzelone dla zabawy
Powrót na farmę możliwy był dopiero pod koniec marca. Sprawdzając wielkość strat Tkaczenko przekonał się, że ostrzał spowodował zniszczenie m.in. dachów, magazynów, hali udojowej oraz schładzalnika mleka. Zniszczeniu uległo też wiele maszyn z gospodarstwa.

Ku rozpaczy gospodarza szkody wyrządzone przez Rosjan obejmowały też 110 zabitych krów i cieląt. W chwili zajęcia gospodarstwa przez rosyjskich żołnierzy stado Tkaczenki liczyło 326 krów. Jak donosi dairyglobal.net, wiele z nich zostało zastrzelonych dla zabawy przez Rosjan, którzy następnie grillowali pozyskane mięso w pobliskim zabytkowym kościele, który później zniszczyli.
– W moim gospodarstwie Rosjanie zabili krowy, które przeżyły ostrzał. Niektóre rozstrzelano dla zabawy, bo zbyt głośno ryczały z głodu. Niektóre zabito, żeby zdobyć mięso na grilla. W sumie straciliśmy 110 krów i cieląt – mówił Tkaczenko w rozmowie z dairyglobal.net.
Jak zaznaczył gospodarz, fermy i maszyny są bombardowane przez Rosjan we wszystkich rejonach działań wojennych, ponieważ próbują oni zniszczyć łańcuch dostaw żywności i wpłynąć na poziom bezpieczeństwa żywnościowego.
Odbudowa gospodarstwa w wojennych realiach
Obecnie Tkaczenko i jego pracownicy starają się odbudować farmę. W drugiej połowie kwietnia postanowili również ruszyć z pracami polowymi, jednak ziemia jest pełna min pozostawionych przez Rosjan, zaś rozminowanie trwa długo. Problemem są również zniszczone przez rosyjskich żołnierzy maszyny, problemy z dostępem do energii elektrycznej oraz braki oleju napędowego, gdyż odłamki i ogień uszkodziły zbiorniki paliwa w gospodarstwie. Kłopotliwe okazały się też truchła zwierząt, gdyż przez około 2 tygodnie nie można było ich usunąć ze względu na brak odpowiedniego grzebowiska. Jednak w połowie kwietnia udało się rozminować działkę na obrzeżach wsi i służby weterynaryjne wydały pozwolenie na pogrzebanie zabitych sztuk, jak poinformował Tkaczenko w rozmowie z dairyglobal.net.

Jak wskazał gospodarz, aktualnie skupiono się na naprawie budynków gospodarczych oraz hali udojowej, w czym pomaga zespół serwisowy DeLaval. Tkaczenko ma nadzieję na wznowienie doju niektórzy sztuk za kilka tygodni.
Jak donosi dairyglobal.net, na Ukrainie nie ma jeszcze formalnych systemów rekompensat, więc Tkaczenko polega na pomocy z zewnątrz, w tym ze strony sąsiadów, od których otrzymał paliwo do generatora prądu. Gospodarz nie zamierza porzucać działalności rolniczej, choć jak przyznał droga do odbudowy jest jeszcze długa.
Komentarze