O sprawie informuje Dziennik Wschodni. Zawiadomienie do prokuratury złożył sam właściciel lisiej fermy, gdy dowiedział się o wykryciu w regionie ptasiej grypy. 7,5 tony padłego drobiu zakupił on na karmę dla hodowanych lisów. Nie było w tym nic dziwnego, bo taka współpraca między rolnikami produkującymi drób i zwierzęta futerkowe odbywa się od zawsze i z obopólną korzyścią.
Transport padliny dotarł na lisią fermę nocą z 27 na 28 grudnia. Właściciel indyczarni w Starym Uścimowie, w powiecie lubartowskim, był ponoć przekonany, że upadki ptaków spowodowało jakieś zatrucie pokarmowe. Trzy dni później było już wiadomo, że drób padł ofiarą zjadliwej odmiany wirusa grypy ptaków H5N8.
Według ustaleń policji padlina trafiła nie tylko na lisią fermę w Wólce Orłowskiej, w powiecie krasnostawskim, ale i na inne fermy w woj. lubelskim. Dziś już wiadomo także, że właśnie transporty padłego drobiu ze Starego Uścimowa były powodem rozwleczenia choroby na powiat krasnostawski, gdzie grypę ptaków wykryto na fermach w Wólce Orłowskiej w gminie Izbica oraz Olchowcu Kolonii w gminie Żółkiewka.
Prokuratura rozpatruje sprawę pod kątem możliwego sprowadzenie niebezpieczeństwa dla życia lub zdrowia wielu osób, w związku z szerzeniem choroby zakaźnej.
Komentarze