Piotr Kulikowski przyznaje, że polskie drobiarstwo dotkliwie odczuło skutki obecnego kryzysu.
- Polski drób trafiał głównie poprzez pośredników do hoteli, restauracji, kantyn i stołówek szkolnych. Na Zachodzie to wielki rynek, który w jednej chwili został prawie całkowicie zamknięty. Jako branża, nie mając dostępu do półek detalicznych, odczuliśmy to wyjątkowo dotkliwie. Uważam jednak, że ten kryzys jest czasowy i trzeba go przetrwać. Prędzej czy później wrócimy do normalności - dodaje.
Prezes Indykpolu zwraca uwagę, że w obecnej sytuacji ubojnie bez trwałych umów kontraktacyjnych mają dwie opcje:
- Mogą ograniczyć uboje, czyli ograniczyć swoje straty, co skutkuje powstaniem fali żywca na fermach który przerasta i nie jest odbierany, co z kolei generuje straty dla hodowców. Po drugie ubojnia może kupić żywiec po bardzo niskiej cenie żeby zapewnić sobie dodatnią rentowność, a to z kolei także strata dla hodowców. Dzisiaj różnica między ceną kontraktacyjną w umowach długoterminowych a ceną wolnorynkową sięga 30-40 proc. za ten sam żywiec - wskazuje.
Kulikowski przyznaje, że branża drobiarska po raz pierwszy w historii wystąpiła o wsparcie rządowe.
- Chcemy żeby państwo dofinansowało przechowywanie w mroźniach mięsa, które dopiero będzie ubite. Spodziewam się, że jeżeli rzeźnie będą widziały, że część kosztów ponoszonych dzisiaj zostanie pokryta przez dopłatę, będą one bardzie skłonne żeby zaryzykować i dziś ubić więcej towaru niż są w stanie chwilowo sprzedać. W efekcie będzie naturalna możliwość zdjęcia nadwyżki żywca z rynku i stabilizacji cen. Najgorsza jest sinusoida: momenty, gdzie mięsa brakuje i jest drogie albo jest go za dużo i jest bardzo tanie - mówi.
Prezes KRD-IG jest przekonany, że wygranymi w powyższym scenariuszu będą zarówno polscy konsumenci, którzy uzyskają stabilne, niższe ceny, ale także państwo.
- Jeżeli uratujemy branżę to uratujemy też dziesiątki tysięcy miejsc pracy i podatków. Tę pomoc jesteśmy w stanie w ciągu 1-2 lat zwrócić w postaci danin. Wygrają hodowcy, bo będzie zbyt na ich żywiec, a sama cena żywca powinna się ustabilizować i podnieść - dodaje.
Kulikowski przyznaje, że branża bardziej liczy na pomoc rządową niż unijną.
- Polskie drobiarstwo jest klejnotem w koronie polskiej gospodarki. Jako duży eksporter jesteśmy kością w gardle wszystkich pozostałych krajów UE. Członkami unii są producenci i ministrowie rolnictwa z Francji, Niemiec i innych krajów, do których dostarczamy nasze mięso. Ich producenci mówią: nie pomagajcie Polakom, bo to oni wypierają nas zabierają miejsca pracy. Dlatego nie chowajmy się za budżetem UE. Gdy widzę jak wielkie pieniądze polski rząd inwestuje w górnictwo, które prędzej czy później jest skazane skazane na redukcję to w czym my drobiarze jesteśmy gorsi od górników? Chciałbym żeby polskie drobiarstwo było sprawiedliwie traktowane kiedy raz w ciągu kilkudziesięciu lat potrzebuje pomocy - podsumował.
Cały wywiad znajdziesz na www.portalspożywczy.pl
Komentarze