Do redakcji napisała oburzona czytelniczka z prośbą o wyjaśnienie, dlaczego Inspekcja Weterynaryjna nakłada na rolników wysokie kary za wypuszczanie na dwór nawet małych stad kur. – W ostatnim czasie w mojej okolicy weterynaria nakłada na ludzi kary w wysokości 2036 zł za to że złapała rolnika, emeryta, że wypuścili 15 kur na zewnątrz budynku – napisała czytelniczka Bogusława. Wyjaśniła, że drób „nie biegał nie wiadomo gdzie”, tylko był w niewielkim ogrodzeniu przylegającym do kurnika.
– Zwracam się z prośbą o wyjaśnienie czy osoba chowająca 15 kur na własne potrzeby jest hodowcą drobiu i czy stwarza tak duże ryzyko zarażenia ptasią grypą, żeby nakładać na nią duże kary – dodała.
Problem jednak polega na tym, że wirus nie omija małych gospodarstw. Ostatnie, 65. już, ognisko ptasiej grypy wykryto w małym w gospodarstwie, które utrzymywało 23 sztuki drobiu. Gdy rolnicy nie stosują środków zapobiegawczych, narażają się na nałożenie kary pieniężnej przez powiatowego lekarza weterynarii. Za brak przetrzymywania zwierząt w odosobnieniu może on nałożyć karę od 0,2 do dwukrotności kwoty przeciętnego wynagrodzenia miesięcznego w gospodarce narodowej, czyli rolnicy mogą zapłacić od ok 780 do 7 800 zł. Kary są wymierzane na podstawie art. 45, 46, 47 ustawy o ochronie zdrowia zwierząt.
Przy wymierzaniu wysokości kary lekarz musi wziąć pod uwagę stopień zagrożenia dla bezpieczeństwa zdrowia publicznego lub zdrowia zwierząt oraz zakres stwierdzonych naruszeń. A także – wielkość gospodarstwa, liczba zwierząt, wielkość produkcji w zakładzie, w którym doszło do naruszenia przepisów.
>>> Czytaj też: Za wypuszczanie kur w czasach ptasiej grypy - 8 tys. zł kary
2 kury też mogą się zarazić
– Gdyby jakaś starsza pani miała dwie kurki, to kara faktycznie byłaby niewspółmierna. Należałoby działać najpierw na zasadzie upomnienia, każdemu trzeba dać szansę – powiedział Andrzej Śmiechowicz, Powiatowy Lekarz Weterynarii w Pabianicach. Dodaje, że lekarze różnie decydują w różnych powiatach. Czasem sytuacja powtarza się jednak powtarza, ludzie nie chcą wpuścić na swój teren inspektorów albo widać, że kury chodzą wolno.
– Małe przyzagrodowe hodowle też są źródłem zagrożenia – podkreśla Andrzej Śmiechowicz. – Wszystko zależy od mentalności rolników. Czasem ktoś myśli, że ma dwie–trzy kury i nikomu nie zagraża. Ale gdy w jego okolicy jest kilka wielkich ferm i w jego gospodarstwie zrobi się okręg zapowietrzony, to w kłopoty wpadną wszystkie fermy w promieniu 3 km od tego gospodarstwa – wyjaśnia. Powiatowy Lekarz Weterynarii przypomina, że trzymanie kur, zadawanie paszy i wody w zamknięciu wciąż pozostaje najważniejszym środkiem asekuracji a przy niedostosowaniu warunków bioasekuracji może nie zostać wypłacone odszkodowanie.
Ósmego marca resort rolnictwa przypomniał, że wciąż obowiązuje nakaz utrzymywania drobiu w odosobnieniu w zamkniętych obiektach budowlanych, w sposób uniemożliwiający kontakt z innymi ptakami, także dzikimi.
Kury w zamknięciu już nie jako wolnowybiegowe
Ministerstwo przypomniało jednocześnie, że 21 marca mija okres 12 tygodni ograniczenia w dostępie drobiu do wybiegu na otwartej przestrzeni, zgodnie z przepisami unijnymi.
To nie oznacza jednak, że kury mogą wyjść na dwór. Jak wyjaśniła Agata Wieśniuk, starszy inspektor z wydziału ds. Chorób Zakaźnych Zwierząt Innych niż Kopytne w Głównym Inspektoracie Weterynarii, po okresie tych 12 tygodni przebywania w odosobnieniu, jaja takich kur nie mogą być już znakowane jako wolnowybiegowe.
Za jednym wyjątkiem – chyba że kury będą przetrzymywane w wolierach lub zadaszonych miejscach z ogrodzeniem sięgającym od krawędzi dachu do podłoża. Ptaki nie muszą więc siedzieć zamknięte w budynku, można je wypuścić do woliery, tylko ta woliera musi być odpowiednio zbudowana. Zadaszenie ma gwarantować brak kontaktu z przelatującymi ptakami, na przykład – by odchody przelatujących nad wolierą ptaków nie przeleciały przez siatkę.
Jak długo potrwa jeszcze nakaz przetrzymywania kur w odosobnieniu – tego niestety nie wiadomo. – Mamy ciągle telefony, czy można wypuszczać, czy jeszcze nie – mówi Śmiechowicz. – Rozporządzenie w dalszym ciągu obowiązuje. Woliery muszą być pokryte folią, by skutecznie zapobiegały zarażeniom – dodaje.
Agata Wieśniuk przypomniała, że nakaz ten nie jest wymuszony europejskimi przepisami, to indywidualna decyzja ministra rolnictwa. Według eksperta Inspekcji Weterynaryjnej, minister miał poprosić Państwowy Instytut Weterynaryjny w Puławach o opinię na temat tego, jak długo należy go jeszcze utrzymywać.
Ptasia grypa wciąż utrzymuje się w Europie, w Niemczech, Rumunii czy Francji. W Niemczech od początku tej epidemii w listopadzie 2016 roku do marca wybito ponad milion tysięcy kurczaków, indyków, kaczek i innego rodzaju drobiu. We Francji w ciągu tylko jednego tygodnia w styczniu ubito 800 tys. kaczek. W Polsce pierwsze ognisko wystąpiło 3 grudnia 2016 roku, od tego czasu Inspekcja Weterynaryjna poinformowała o 65 ogniskach.
>>> Czytaj też: Branża drobiarska: musimy uporać się z ptasią grypą
Komentarze