Pomysł ochrzczony został mianem „kampera dla kur” lub „mobilnego kurnika”. I faktycznie, ich konstruktorzy wykorzystują rozwiązania, a nawet podwozia i inne elementy sprawdzone wcześniej w budowie przyczep kampingowych lub kontenerów transportowych albo mieszkalnych. Sama koncepcja „kurnika na kółkach” to też pochodna idei karawaningu. O ile jednak ludzie podróżują kamperami w celach krajoznawczych i dla wypoczynku, drób zwiedzać ma okolice z innych powodów i głównie w naszym interesie. Tylko po co wozić kury w takiej przyczepie?
Więcej, taniej, opłacalniej
To przede wszystkim pomysł na rozwinięcie w gospodarstwie dodatkowego biznesu. Trzeba przyznać, że tak samo jak na Zachodzie, tak i u nas konsumenci coraz większą wagę przywiązują do jakości jaj. Te z ferm klatkowych popadły już w niełaskę. Coraz więcej klientów wybiera jaja z wolnego wybiegu lub z produkcji ekologicznej. Tak na Zachodzie, jak i u nas coraz więcej rolników próbuje szukać nowych źródeł dochodu, a sprzedaż jaj od własnych kur to naturalny wybór. Kur w gospodarstwach przybywa, co potwierdzają oficjalne dane - szczególnie w sąsiedztwie dużych miast.
Gdy znajdujemy już zbyt dla jaj i chcemy zwiększyć skalę tej dodatkowej produkcji pojawiają się jednak problemy. Jak bowiem zapewnić większej liczbie niosek większy wybieg? Mało kto wyobraża dziś sobie, by kilkadziesiąt sztuk plątało mu się pod nogami na podwórzu. A jeśli już ze względów finansowych znajdziemy w sobie większe pokłady tolerancji, to jak pomieść kolejne sztuki w dotychczasowym kurniku? Tymczasem na Zachodzie obliczono, że optymalna ilość kur zapewniająca opłacalność produkcji to 200-250 niosek. Dla planujących hodowlę kur niosek polecamy asortyment Giełdy Rolnej.
Mobilny kurnik umożliwia rozwinięcie produkcji, a jednocześnie pozbycie się drobiu z posesji. Kurnik stawiamy np. na polu, skąd zebraliśmy już zboże. Nioski mają bogatą dietę, a w dodatku same w głównej mierze zdobywają sobie pożywienie. W zasięgu mają przecież zielonkę i pozostałe na polu ziarno. Koszty żywienia teoretycznie spadają. W podzięce kury zostawiają nam nawóz, który na podwórzu jest naprawdę „śliską sprawą”. Problem samosiewów też niwelują. A smak i jakość jaj z pewnością na tym zyskują. To główne powody, dla których na rozwiązanie takie decydują się zarówno gospodarstwa ekologiczne, jak i konwencjonalne.
Na kołach lub płozach
Gdy kury zjedzą już co się da, kurnik podczepiamy do ciągnika i przestawiamy w inne miejsce. Pomysł przyjął się w Europie Zachodniej, szczególnie w Niemczech i w Holandii. W Niemczech mówi się nawet o prawdziwym boomie na mobilne kurniki.
Na rynku dostępne są różne warianty takich kurników, które mogą pomieścić od 200 do 3000 sztuk drobiu. Różnią się między sobą nie tylko pojemnością, ale i sposobem przemieszczania, czy wyposażeniem. Są kurniki na kołach, które zapina się do traktora jak przyczepę, ale i takie które przesuwa się z miejsca na miejsca na stalowych płozach. Na ich wyposażenie mogą składać się nie tylko niezbędne elementy tradycyjnego kurnika (drabinki, grzędy, gniazda), ale również pełna automatyka zadawania paszy i wody, odbioru jaj, usuwania zanieczyszczeń, czy otwierania i zamykania pomieszczeń. Mało tego, te kampery mogą być zasilanie również własnych instalacji solarnych.
Jak czytamy na łamach niemieckiego portalu agraheute, największym powodzeniem u naszych zachodnich sąsiadów cieszą się mobilne kurniki w wersji na 200 sztuk. Ich odbiorcami są zwykle gospodarstwa ekologiczne, które spełnić muszą bardziej rygorystyczne wymagania dobrostanowe.
Koszt zakupu takiego kampera dla kur to obecnie średnio 35 - 40 tysięcy euro.
Mobilne ale nie bezobsługowe
Według podobnego scenariusza jak właściciele kurników na kółkach, postępują również właściciele mobilnych pasiek, które z powodzeniem przetestowali już nasi pszczelarze. Trzeba jednak sprawiedliwie przyznać, że pszczoły są mniej kłopotliwymi i wymagającymi „turystami”. Po pierwsze – wybieg dla kur, choćby ze względów bezpieczeństwa, warto ogradzać. Według fachowców, dla około 300 kur potrzeba przynajmniej 1200 metrów kwadratowych. A ogrodzenie trzeba przenosić wraz z kurnikiem.
Poza tym, woda w zbiorniku w upalne dni się nagrzewa i trzeba ją częśto wymieniać. Codziennie trzeba też zbierać jaja i systematycznie uzupełniać paszę. Nawet po zakupie przyczepy w "full opcji" wyposażenia nie jesteśmy też zwolnieni ze sprzątania i utrzymania higieny obiektu inwentarskiego. Mimo wszystkich wymienionych zalet, mobilne kurniki nie są więc wcale bezobsługowe.
Wydajność a jakość
Wspomniany niemiecki portal branżowy agrarheute.de powołuje się również na wyniki fachowych badań, z których wynika iż wydajność produkcji jaj w przypadku mobilnego kurnika wcale nie jest wyższa, niż w przypadku „kurnika stacjonarnego”. Kury cieszące się wolnością z pewnością będą szczęśliwsze i pewnie zniosą pyszne w smaku, zdrowe i pełne witamin jaja. Rolnik ma pewnie szanse zdobyć dzięki nim rzesze zadowolonych konsumentów, ale rodzi się pytanie: czy zarobi więcej? Z drugiej jednak strony, korzyści płynących z takiego ruchomego kurnika też nie sposób pominąć. W każdym razie pomysł wart wydaje się uwagi i przemyślenia...
Komentarze