• Producenci jaj z Wielkiej Brytanii zmagają się z kryzysem. Drastycznie spadła rentowność, co grozi nawet zatrzymaniem produkcji lub całkowitym wykluczeniem producentów z rynku.
  • Inaczej sytuacja wygląda w Azji, gdzie rynek produkcji jaj kwitnie od początku pandemii. Mimo spadku konsumpcji.
  • Po dwóch latach wzrósł w tym roku rynek także w Izraelu, gdzie od niedawna mamy możliwości eksportowe.

Brytyjscy producenci jaj doświadczają obecnie niezwykle trudnej sytuacji. Presja finansowa związana ze wzrostem kosztów paliwa, paszy, energii, kurcząt i transportu, w połączeniu z ptasią grypą i problemami związanymi z brexitem, wpływają na to, że brytyjskie stado może zmniejszyć się aż o 5 milionów niosek. Warunki rynkowe grożą tymczasowym zatrzymaniem produkcji lub całkowitym wykluczeniem producentów z rynku. Producenci jaj odczuli w ostatnich miesiącach ogromne podwyżki kosztów produkcji. Karmienie kur było o 50 proc. droższe, a koszty energii wzrosły o 40 proc. Wzrosły także wydatki na paliwo oraz koszty pracy i opakowań. 

Czy w Wielkiej Brytanii zabraknie jaj?

Jeśli największe sieci handlowe nie podniosą cen do poziomu, który pozwoli producentom na utrzymanie rentowności, do końca tego roku w Wielkiej Brytanii zabraknie jaj. Już teraz producenci ograniczyli dostawy. Sytuacja zarówno sprzedawców detalicznych, jak i producentów jest trudna, a niestabilność prawdopodobnie pozostanie wyzwaniem na nadchodzące lata w świetle wojny w Ukrainie. Ta sytuacja z kolei może wpłynąć na kolejne roszady w łańcuchach dostaw w Europie i zmiany rozkładu sił producentów.

Jak zaznacza Barbara Woźniak, brytyjski przykład powinien być dla nas przestrogą – w końcu i w naszym kraju w szaleńczym tempie wzrasta inflacja i koszty produkcji i u nas także powinno się zawczasu zadbać o to, żeby problem nie został zignorowany z perspektywy rządzących.

Azjatycki rynek jaj kwitnie

Zupełnie inna sytuacja ma miejsce w Azji, gdzie branża kwitnie mimo wyzwań. W 2020 roku Azja Południowo-Wschodnia odpowiadała za 8,8% światowej produkcji jaj, a jej wzrost w latach 2019-2020 stanowił niesamowity wkład 23,4% do globalnego wzrostu sektora jaj. Ostatnie dane FAO potwierdzają ogromny wzrost produkcji jaj w Azji Południowo-Wschodniej – Indonezji, Malezji, Tajlandii, Filipinach i Wietnamie.

W Azji Południowo-Wschodniej roczne spożycie jaj na mieszkańca waha się znacznie od około 70 jaj w Wietnamie, 89 na Filipinach do ponad 300-330 w Malezji. Średnie światowe spożycie jaj szacuje się na 185 na osobę. Stanowi to deficyt około 100 jaj na osobę dla łącznej populacji Wietnamu i Filipin (200 mln ludzi).
Rynek azjatycki wyróżnia się bardzo świadomym podejściem do promocji jaj w szerokim ujęciu: od samej warstwy wizualnej czy przykładania szczególnej uwagi do kwestii opakowań, po najważniejszą warstwę: edukacyjną. W obliczu tego, że jaja pozwalają zadbać o bezpieczeństwo żywnościowe i są w stanie złagodzić choroby dziecięce, z którymi zmaga się ten region, stale pracuje się tam nad zwiększeniem produkcji – i jest to praca kolektywna, wielopodmiotowa. W Azji duży nacisk kładziony jest na aktywne promowanie wartości odżywczych jaja i przypominanie konsumentom o znaczeniu tego elementu w codziennej diecie.

Polska eksportuje jaja 

Polska jest jednym z eksporterów jaj do Azji.

- W Grupie Woźniak, aż 66 proc. naszej produkcji stanowi eksport. Nasze produkty wysyłamy do ok. 40 krajów na trzech kontynentach – do krajów europejskich, afrykańskich i właśnie azjatyckich. Do Azji pchnęła nas, paradoksalnie, pandemia. W poszukiwaniu nowych rynków zbytu, zdecydowaliśmy się wejść do Singapuru. Jesteśmy jedynym producentem z Polski, który wysyła jaja na ten rynek, a nasze produkty stanowią tam aż 9 proc. całej dostępności jaj - zaznacza Woźniak.

Rynek izraelski otwarty na Polskę 

Dwie sortownie Grupa Woźniak otrzymały stosowne pozwolenia na eksport do Izraela.

Grupa Woźniak jako jedyny polski producent jaj konsumpcyjnych i przemysłowych otrzymała taką zgodę. Wcześniej rodzimi producenci nie mogli wysyłać swoich towarów do tego państwa - zaznacza pełnomocnik Zarządu Ferm Drobiu Woźniak i prezes firmy Ovotek.

Izrael ogłosił właśnie nową politykę dobrostanu zwierząt, której celem jest rezygnacja z produkcji jaj w systemie klatkowym. Podobne ruchy mają obecnie miejsce na rynku europejskim, jednak mowa o innym zakresie czasowym zmiany. Wdrożenie alternatywnych systemów chowu kur w Izraelu ma nastąpić do 2038 roku (w Unii Europejskiej ten horyzont czasowy to zaledwie pięć lat od dziś). Najnowsze prawo zakazuje stawiania nowych kurników w chowie klatkowym, w tym w systemach combi, oraz zakłada stopniowe wycofywanie istniejących instalacji.

To, co w podejściu izraelskim jest godne pochwały, punktuje Barbara Woźniak, to fakt, że państwo wprowadzając tę zmianę, zapewnia odpowiedni zapas czasu, umożliwiający biznesom przygotowanie się do tej zmiany – która jak zawsze powtarzam – nie wydarzy się z dnia na dzień. Dla producentów to olbrzymi nakład środków finansowych i pracy, a jeśli chcemy w rzeczywistym wymiarze zadbać o dobrostan stada i nie doprowadzić do prowizorycznych zmian wpisujących się w minimum wymagane przez ustawodawcę, to niezwykle ważne staje się myślenie o tej zmianie jako ewolucji, a nie rewolucji.

Czy polską branżę drobiarską czekają zmiany? 

Obserwując jednak przykłady ze świata, widzimy, że sytuacja producentów w naszym kraju może się drastycznie zmienić w każdej chwili. Dlatego, aby wyjść naprzeciw potencjalnym problemom i sytuacjom kryzysowym, jak dla przykładu ta dziejąca się obecnie w Wielkiej Brytanii, ważna jest dziś wnikliwa obserwacja światowych trendów i współpraca producentów i organów rządowych.

Musimy dziś kolektywnie pracować nad tym, żeby zapewnić ciągłość działalności i stabilność biznesową polskim firmom, dbając o wszystkich uczestników rynku – od rolników, przez producentów, po konsumentów - kończy Barbara Woźniak.