- W powiecie żuromińskim codziennie przybywa ognisk grypy ptaków, sytuacja jest bardzo trudna.
- Nie udało się dojść do porozumienia z władzami samorządowymi i wyznaczyć grzebowiska dla drobiu z ognisk wirusa grypy ptaków.
- W likwidacji ognisk grypy ptaków pomagają więźniowie. Inspekcja nie doczekała się pomocy ze strony wojska, czy Wojsk Obrony Terytorialnej.
- Niestety, sytuacja w pow. żuromińskim wygląda nadal dramatycznie, średnio przybywa dziennie kilka nowych ognisk. Dziś przybyło 6 nowych lokalizacji, przeważnie te, które się pojawiają to są gospodarstwa kontaktowe. Tutaj nie ma małych stad, ostatnie, które hodowca zgłosił to brojler kurzy i pół miliona sztuk – mówi w rozmowie z redakcją farmer.pl Paweł Jakubczak Mazowiecki Lekarz Weterynarii.
Grzebowiska padłego drobiu nie będzie
Mazowiecki Lekarz Weterynarii podkreśla, że nie udało się dojść do porozumienia z władzami samorządowymi i wyznaczyć grzebowiska, gdzie ptaki z likwidowanych ognisk mogłyby być spryzmowane.
- W tej chwili największym problemem jest utylizacja ptaków, staramy się go jakoś lokalnie rozwiązać. Niestety władze samorządowe w powiecie żuromińskim nie współpracują. Chcieliśmy posadowić zbiornicę padliny na działce, którą wojewoda do tego celu znalazł, właśnie w pow. żuromińskim. RDOŚ nie zgłosił sprzeciwu co do tego przedsięwzięcia, natomiast zarząd powiatu żuromińskiego przyjął uchwałę, której zdecydowanie sprzeciwiono się posadowieniu tego grzebowiska. To ponad hektarowa działka, byłaby dobra, no ale niestety nie udało się i nic z tym nie zrobimy. Szukamy ciągle innych lokalizacji – wyjaśnia Paweł Jakubczak.
Grzebowisko mogłoby przyspieszyć likwidację ognisk, dezynfekcję terenów i samych obiektów inwentarskich.
- To są nie tylko problemy z epizoocją, ale także problemy, które wystąpią po jej ustaniu. Kiedyś te kury stąd wywieziemy, natomiast cała produkcja drobiarska na następne pół roku przestanie tu istnieć. Chodzi tu też o całą infrastrukturę związaną z tą branżą, czyli zakładami ubojowymi, zasiedlaniem nowych kurników itd. Teraz będziemy musieli to wszystko sprzątać pięć razy dłużej niż przy skorzystaniu z tej alternatywnej metody utylizacji, jaką jest grzebowisko – wyjaśnia lekarz.
Jakubczak podkreśla, że sytuacja epizootyczna jest dość dynamiczna, codziennie przybywa ognisk, a liczba ptaków do utylizacji drastycznie się zwiększa. - Na wczoraj wyliczyliśmy, że to jest ok. 1,5 mln szt. drobiu, czyli zagazowanych lub padłych ptaków, a dziś, do tej pory wywiezione jest ponad 3 mln.
Nie ma pomocy wojska i WOT przy zwalczaniu grypy ptaków
Pomoc wojska, czy Wojsk Obrony Terytorialnej spełzła na niczym. - Wsparło nas więziennictwo. Po 25 osób pracuje w Mławie i w Żurominie, więźniowie z zakładów karnych dojeżdżają codziennie, pracują po 8 godzin i pomagają w załadunku drobiu. W powiecie sierpeckim również mamy podejrzenie na fermie komercyjnej nioski, jeśli wynik będzie dodatni, to jesteśmy przygotowani, by szybko to ognisko uprzątnąć. Natomiast w Mławie jest dosyć ciężko, tam jest też powyżej 20 ognisk – mówi lek. wet. Paweł Jakubczak.
Jak długo jeszcze grypa ptaków będzie się szerzyć w tym regionie?
- Myślę, że do końca kwietnia będziemy usuwać skutki wirusa. Na razie mamy cały czas nowe zgłoszenia i to jest trochę niepokojące. Wygląda na to, że będziemy musieli dużą część tego powiatu wywieźć. Pierwotnym źródłem wirusa są gigantyczne ilości dzikiego ptactwa bytujące na rzece Wkrze, na polach uprawnych, które są dość zwięzłe, nieopróżnione z wody, co również zachęca ptactwo do bytowania. Trzeba też powiedzieć, że kultura rolna, system uprawy uproszczonej powoduje, że zwierzęta mają na polach cały czas pożywkę.
Jak informuje Jakubczak, w powiecie żuromińskim i mławskim jest ok. 605 stad drobiu, a w nich skomasowane ok. 75-80 mln szt. drobiu.
- Myślę, że nie ma takiego drugiego miejsca w Europie, które byłoby obarczone taką koncentracją, to nie tylko drób. Tu jest taka sama koncentracja trzody chlewnej.
Mazowiecki Lekarz Weterynarii zaznacza, by hodowcy mimo tragicznej sytuacji nie rezygnowali z bioasekuracji swoich gospodarstw.
- W tej chwili, do tych, którzy jeszcze posiadają stada drobiu apeluję o maksymalną rozwagę i wysoki poziom bioasekuracji na fermach, bo o to możemy prosić właścicieli stad, które nie zostały jeszcze zakażone. Z naszej strony zrobiliśmy praktycznie wszystko, co zrobić możemy. Rozumiemy zbulwersowanie środowiska hodowców, ale na ich barkach również spoczywa likwidacja chorób zakaźnych. My jesteśmy niewielką służbą, w pow. żuromińskim i mławskim pracuje 10 inspektorów weterynaryjnych na te 600 stad, a wykonują również setki innych zadań. Dlatego hodowcy też muszą zwrócić uwagę jakie są nakazy, zakazy i obowiązki nałożone w przypadku likwidacji ogniska, żeby później nie było rozczarowań, chociażby co do wypłaty odszkodowań, które im się należą. Zaraz się okaże, że jeśli tych decyzji nie wykonali, to tych odszkodowań może nie być.
Komentarze