- Kończący się sezon był dla hodowców owiec udany. Trawy nie brakowało, a większość wyprodukowanych w bacówkach wyrobów została sprzedana turystom - powiedział w czwartek Kutyna.
Dodał, że na górskich pastwiskach trawy nadal jest pod dostatkiem. - Stada owiec z gór zejdą dopiero po nastaniu pierwszych przymrozków - zaznaczył.
Blisko sześć tysięcy owiec pasie się wokół bacówek m.in. w okolicach Nowego Łupkowa, Średniej Wsi w Bieszczadach czy Krempnej w Beskidzie Niskim. W każdej bacówce stado liczy od 500 do nawet 1500 sztuk.
Przez cały wypas każdy juhas opiekuje się co najmniej setką owiec. Musi je m.in. wydoić dwa, trzy razy dziennie; pierwszy udój zaczyna się o czwartej rano, ostatni o ósmej wieczorem.
Juhasi zajmują się też dostarczaniem mleka do mleczarni i wyrobem serów. Ich obowiązkiem jest również pilnowanie stad przed atakami wilków.
W Bieszczadach i Beskidzie Niskim wypasa się głównie polską owcę górską oraz znacznie rzadziej - cakiel podhalański. Zwierzęta dostarczają skóry, wełnę, chude mięso, mleko do wyrobu serów owczych. Są przystosowane do niekorzystnych warunków środowiskowych, np. opadów i niskich temperatur.
Komentarze