Wielu pszczelarzy jest zdania, że miód odbiera się dopiero wtedy, gdy skrajne ramki w miodni są nie tylko pełne, ale i poszyte. Pogląd taki jest jak najbardziej uzasadniony, ponieważ miód niezasklepiony może być niedojrzały i zawierać za dużo wody, następstwem czego będzie późniejsza jego fermentacja. Zdarza się to nader często. Natomiast miód zasklepiony jest na pewno dojrzały, ale opóźnienie miodobrania może też pszczelarza narazić na straty. Pszczoły nie mają miejsca na składowanie nektaru w nadstawce i z konieczności będą go chciały magazynować w gnieździe, co ograniczy czerwienie matki. Niektórzy pszczelarze twierdzą nawet, że pszczoły mogą wyrzucać larwy z komórek, byle tylko zrobić miejsce na miód. Brak miejsca na nektar, a więc ciasnota w ulu prowadzić może do rójki, w tym przypadku wyłącznie z winy pszczelarza.

Dlatego bez obawy o dobro pszczół i z myślą o naszych korzyściach "uciekajmy" z pełną nadstawką do góry, pomiędzy gniazdo a tę prawie pełną nadstawkę dodajmy drugą. W górnej nadstawce miód będzie dojrzewał, a w dolnej pszczoły mają dużo miejsca do składania świeżego nektaru. Przy tej czynności koniecznie trzeba przejrzeć gniazdo, czy się nie spóźniliśmy i nie ma już tam mateczników rojowych. Jeśli nie mamy zapasowych nadstawek lub gospodarujemy w ulach leżakach, musimy niezwłocznie rozpocząć miodobranie. Wybieramy wtedy wszystkie plastry, które są, co najmniej do połowy poszyte. Zalane a niezasklepione plastry umieszczamy w środku nadstawki. Jednak pod koniec okresu pożytkowego, gdy w "polu" panuje już "posucha", nawet ten niezasklepiony miód będzie dojrzały. Gdy po szybkim odwróceniu ramki nie wylatują kropelki nektaru to znaczy, że miód został przez pszczoły w pełni zagęszczony.

Sama technika miodobrania jest prosta. Pszczoły strząsa się do nadstawki lub przed ul. Przy tej czynności zauważamy jak istotna jest łagodność pszczół. Miodobranie, choć jest ciężką pracą, powinno sprawiać nam przyjemność. Sąsiedzi wcale nie muszą się domyślać, że znów coś "majstrujemy" przy ulach. Jeżeli są tego rodzaju problemy, od razu poczyńmy wszelkie kroki, by matki w ulach wymienić.

Miód po wirowaniu stoi w pojemnikach, dopóki nie wypłyną na wierzch wszystkie lekkie zanieczyszczenia, wśród których najwięcej jest kawałeczków wosku i ziaren pyłku. Taki miód zawsze ma aromat i właściwy sobie smak, a w swoim czasie obowiązkowo krystalizuje. Takiego właśnie szukają koneserzy.

Przy okazji miodobrania można zrobić sztuczny rój, co rozładuje nastrój rojowy. Rodzina uzyskana w ten sposób może być wykorzystana do powiększenia pasieki. Pszczoły obsiadające zabierane plastry z miodem omiatamy do rojnicy. Jeśli nowo utworzona rodzina ma pozostać na tym samym stanowisku, pszczół musi być aż 3 kg. Rojnicę zanosimy do ciemnej i chłodnej piwnicy. Matkę można wpuścić od razu do rojnicy, ale lepiej przetrzymać ją w klateczce (w rojnicy) i wypuścić przy osadzaniu roju. Rój w czasie tego "więzienia" podkarmiamy syropem, najlepiej słoikiem z dziurkowaną pokrywką. Po trzech dniach pszczoły osadzamy w ulu tak jak rój naturalny. W ciągu tych trzech dni pszczoły "zrosną się" z matką w jedną harmonijną całość i po osadzeniu nie będą uciekać. Na stare miejsce wrócą, co najwyżej najstarsze pszczoły. Po osadzeniu roju na węzie należy przeprowadzić zwalczanie warrozy. Tym sposobem można powiększać pasiekę bez niepotrzebnego osłabiania rodzin co odbiłoby się negatywnie na poziomie produkcji.