- W nielicznych pasiekach zebrano śladowe ilości – powiedział w środę prezes Wojewódzkiego Związku Pszczelarzy w Rzeszowie Tadeusz Dylon.

Jak zaznaczył, wiosną były chłodne noce, a potem przyszły gwałtowne burze i towarzyszące im wichury.

- Z kolei w lecie nastały wielodniowe upały. Wszystkie te zjawiska nie sprzyjały rozwojowi mszyc, dzięki którym powstaje miód spadziowy - mówił.

Dodał, że "spadź jak zwykle jest kapryśna", a "obfite miodobrania zdarzają się raz na trzy, cztery lata".

- Zawsze ma to związek z pogodą - podkreślił.

Spadź, zwana również rosą miodową, w postaci kropel występuje latem na igłach oraz na gałęziach jodły i świerka, a także na niektórych drzewach liściastych. Składa się głównie z soków roślinnych.

Z Podkarpacia pochodzi prawie połowa tego rodzaju miodu w Polsce. Jest on co najmniej dwa razy droższy od innych miodów. Należy też do poszukiwanych produktów eksportowych.

Miód spadziowy produkowany jest głównie w pasiekach w lasach Bieszczad, Beskidu Niskiego oraz pogórzy Dynowskiego i Przemyskiego. Oprócz Podkarpacia pasieki przygotowane na zbiory miodu spadziowego można spotkać m.in. w woj. świętokrzyskim i małopolskim.

W ocenie prezesa Dylona, "kapryśna pogoda" sprawiła, że "w tym roku są bardzo słabe zbiory także innych miodów".

- Wyjątkiem były jedynie miody wiosenne, których zebrano nieco więcej niż przed rokiem - wyjaśnił.