Organizacje prozwierzęce działają bardzo prężnie. Dowodem na to jest chociażby storpedowanie planowanego na początek tego roku masowego odstrzału dzików. Niestety, miłośnicy zwierząt nie zastanowili się wówczas, jakie szkody czynią wspomniane zwierzęta i jak nadmiernie rozwinięta populacja dzików wpływa na problem afrykańskiego pomoru świń. Na skutek histerii rozpętanej przez środowiska obrońców praw zwierząt zamiast planowanych dziesiątek tysięcy zwierząt odstrzelono ich niespełna tysiąc.

To jednak tylko jeden z przykładów. Można ich wymieniać więcej. W ostatnich miesiącach regularnie docierają do nas informacje na temat kolejnych "skandali" związanych z warunkami chowu zwierząt czy funkcjonowaniem zakładów ubojowych. Wieści te chętnie podchwytywane są przez wybrane media, które nie odznaczając się dziennikarską rzetelnością, nagłaśniają je, czyniąc z pojedynczych, patologicznych przypadków normę.

Choć daleko nam do głoszenia rozmaitych teorii spiskowych, trudno oprzeć się wrażeniu, że w ostatnich miesiącach mamy do czynienia ze zmasowanym atakiem na wizerunek polskiej żywności. Odbije się to z pewnością na całej branży.

Na problem nie chcemy patrzeć jednostronnie, a organizacjom na rzecz praw zwierząt nie możemy odmawiać pewnych zasług, choćby w zakresie rozwiązywania problemu bezdomności zwierząt towarzyszących. Mamy również świadomość, że w szeregach wspomnianych organizacji znaleźć można zapewne rzesze uczciwych ludzi, którzy faktycznie wierzą w to, że robią dla świata coś dobrego. Niestety, oderwanie od przyrody i brak znajomości elementarnych zasad jej funkcjonowania sprawiają, że pomimo dobrych chęci, osoby takie wyrządzają gospodarce niepomierne szkody.

POTRZEBNA JEST ZMIANA PRAWA

Oczywiste jest, że pomimo negatywnych aspektów działania niektórych środowisk na rzecz praw zwierząt, w żadnym cywilizowanym kraju niemożliwe jest zakazanie ich funkcjonowania. Konieczne są jednak prawne zabezpieczenia, które skutecznie ochronią nasz kraj przed działaniem aktywistów szkodzącym rolnikom i rolnictwu.

Organizacje prozwierzęce mają obecnie w naszym kraju praktycznie nieograniczone możliwości. Na mocy artykułu 7 Ustawy o ochronie zwierząt mogą one swobodnie wejść na teren obiektu (w razie potrzeby w asyście policji) i w majestacie prawa odebrać zwierzęta z gospodarstwa. Nie tylko narusza to prawo do własności prywatnej, ale paradoksalnie stwarza również duże zagrożenie dla zdrowia i dobrostanu zwierząt. Dobrym przykładem jest niedawna historia cieląt, które obrońcy zwierząt zabrali z Zakładu Doświadczalnego w Falentach. Organizacja nie była bowiem w stanie zapewnić odebranym zwierzętom ani właściwych warunków utrzymania, ani odpowiedniej paszy, potencjalnie narażając cielęta na gigantyczne cierpienie. Konieczna wydaje się zatem korekta kompetencji wspomnianych organizacji.

Absolutnym minimum jest przynajmniej wprowadzenie obowiązku obecności niezależnego lekarza weterynarii przy ewentualnym odebraniu zwierząt - ktoś musi wszak orzec, czy rzeczywiście utrzymywane są one w warunkach stwarzających cierpienie lub czy ich zdrowiu zagraża niebezpieczeństwo. Dziś działacze mogą odebrać zwierzęta wyłącznie na podstawie własnego widzimisię. Stwarza to ogromne pole do nadużyć. Czy trudno wyobrazić sobie sytuację, w której działacz organizacji prozwierzęcej mieszkający w sąsiedztwie dużej fermy używa swoich uprawnień, aby uprzykrzyć jej właścicielowi życie?

Absurdem samym w sobie wydaje się również możliwość wejścia przedstawicieli wspomnianych organizacji do budynków produkcyjnych. Czy przedsiębiorca zajmujący się inną działalnością produkcyjną ma obowiązek wpuszczania do obiektu członków jakiejkolwiek organizacji społecznej? Kto weźmie na siebie odpowiedzialność za narażenie zwierząt na stres związany z przeprowadzeniem kontroli czy za zawleczenie do stada jakiejkolwiek choroby zakaźnej, co w dzisiejszej dobie wydaje się całkiem realne? Kompetencje do wykonywania wspomnianych zadań ma stosowna instytucja - Inspekcja Weterynaryjna. Ważnym zadaniem dla władz naszego kraju jest zatem zadbanie o kondycję tejże służby. Koronnym argumentem rozmaitych działaczy na rzecz ochrony praw zwierząt jest konieczność interwencji w sytuacji, gdy zwierzętom dzieje się krzywda. Kontrolą warunków chowu i dobrostanu zwierząt nie mogą jednak zajmować się osoby postronne, niemające zwykle stosownego wykształcenia, a często także elementarnej wiedzy weterynaryjnej, zootechnicznej czy po prostu przyrodniczej. Mamy jednak świadomość problemów, jakie od lat trapią służby weterynaryjne, dlatego też niezbędne jest wsparcie finansowe i kadrowe tejże instytucji. Gdy Inspekcja Weterynaryjna będzie w stanie skutecznie kontrolować gospodarstwa, wówczas działalność rozmaitych organizacji społecznych okaże się zbędna.

Niestety, lobby obrońców praw zwierząt jest niezwykle silne, a środowiska te mają bardzo duże poparcie społeczne. Dlatego też pomimo docierających do nas w ostatnim czasie pozytywnych sygnałów ze strony resortu rolnictwa, trudno oczekiwać, by ograniczenie uprawnień wspomnianych środowisk było realne. Walczyć musimy przede wszystkim z planami dalszego zwiększania i ch kompetencji.

ZADANIE DLA WSZYSTKICH

W ograniczeniu zagrożeń generowanych przez działalność środowisk prozwierzęcych kluczowa wydaje się także rola rozmaitych organizacji branżowych zrzeszających przedstawicieli poszczególnych gałęzi produkcji zwierzęcej. To do nich należy zadanie kreowania prawdziwego wizerunku zarówno jakości żywności pochodzenia zwierzęcego, jak i samej produkcji, przede wszystkim zaś edukacji społeczeństwa. Organizacje te muszą stanowić przeciwwagę dla czarnego PR-u lansowanego przez środowiska obrońców praw zwierząt, jak i wiele mediów. Sama działalność wielu aktywistów oraz negatywne postrzeganie produkcji zwierzęcej przez nasze społeczeństwo wynika często bowiem z niewiedzy, powielania mitów czy wybiórczego prezentowania rzeczywistości. Dlaczego nie przeznaczyć części środków pochodzących z funduszów promocji artykułów rolno-spożywczych właśnie na ten cel?

Poważne wyzwanie stoi również przed samymi rolnikami. Oczywiście, przypadki drastycznego nieprzestrzegania zasad dobrostanu zwierząt są marginalne, niemniej każdy z nich może stanowić świetną pożywkę dla "obrońców praw zwierząt" i przychylnych im mediów. Tym bardziej dbajmy zatem o zapewnienie zwierzętom optymalnych warunków chowu oraz o ich kondycję, zdrowie i dobrostan.

Promowanie właściwego wizerunku produkcji zwierzęcej i ochrona dobrego imienia producentów to także potężne wyzwanie dla nas, jak i wszystkich innych mediów związanych z rolnictwem. Nie możemy chować głowy w piasek w przypadku kolejnych zarzutów - tych wyssanych z palca, ale przede wszystkim tych zasadnych. Naszym obowiązkiem jest bowiem kreowanie nie tyle pozytywnego, co prawdziwego wizerunku produkcji mięsa, mleka, jaj i innych produktów pochodzenia zwierzęcego. Niestety, nasz zasięg jest ograniczony - media rolnicze docierają głównie do osób i środowisk mających na omawiany temat zdrowe i wyważone poglądy. Niemniej przy całej kampanii czarnego PR-u, jaka w ostatnich latach dotyka produkcję zwierzęcą, naszym obowiązkiem jest pisać na jej temat prawdę, a w razie potrzeby brać w obronę przedstawicieli całej branży.