Nasze ostatnie dwa teksty dotyczące tematyki pszczelarskiej poświęciliśmy problemowi występowania zgnilca amerykańskiego (złośliwego) w Polsce. Omówiliśmy szczegółowo bieżącą sytuację epizootyczną, rozmawialiśmy też z dr Anną Gajdą ze Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego na temat obecnych problemów i perspektyw na zwalczanie zgnilca. 

Powyższe publikacje z pewnością nie wyczerpują jednak tematu. Dziś opiszemy charakterystykę patogenu wywołującego zgnilec, mechanizm choroby, przede wszystkim zaś objawy, które powinny zaniepokoić każdego pszczelarza. 

Paenibacillus larvae, czyli co należy wiedzieć o patogenie

Zgnilec amerykański jest to choroba bakteryjna wywoływana przez laseczkę z gatunku Paenibacillus larvae. Bakteria atakuje czerw pszczeli powodując jego zamieranie. Nie atakuje dorosłych osobników, niemniej stopniowo doprowadza do osłabienia rodziny, a w konsekwencji jej upadku. Tym czym wyróżnia się Paenibacillus larvae na tle wielu drobnoustrojów jest wyjątkowa wręcz trwałość form przetrwalnikowych. Szacuje się, że mogą one zachować żywotność nawet przez 50 lat! Są odporne na działanie wysokich temperatur (niestraszny im wrzątek, giną zaś dopiero w temperaturze 140 – 150 st.C), wrażenia nie robią na nich także niskie temperatury. Nie zabija ich również wiele preparatów dezynfekcyjnych skutecznym względem innych patogenów. Właśnie dlatego choroba jest tak groźna i trudna do zwalczenia.

Mechanizm zgnilca amerykańskiego

Laseczka wywołująca zgnilec amerykański atakuje tylko i wyłącznie czerw pszczeli, nie zabija natomiast dorosłych osobników. Źródłem zakażenie larw, jest zwykle pokarm którym odżywiany jest czerw. Po jego przedostaniu się do organizmu dochodzi do kolonizacji przewodu pokarmowego przez bakterie. Początkowo odżywiają się one pokarmem spożywanym przez pszczoły, niemniej wkrótce atakują nabłonek jelita. W efekcie larwa zamiera, a bakterie infekują kolejne narządy. Wydają przy tym kolejne pokolenia, wytwarzając przy tym formy przetrwalnikowe stanowiące źródło ponownej infekcji. I tak cykl się zamyka. Zgnilec bardzo łatwo rozprzestrzenia się w obrębie gniazda – pszczoły czyszcząc komórki z obumarłych tkanek larw wymieniają przetrwalniki między sobą przez co dochodzi do skażenia całej kolonii.

Objawy zgnilca amerykańskiego

Pierwsze symptomy zgnilca złośliwego są trudne do zauważenia – wszak choroba rozwija się na czerwiu zasklepionym, a początkowe zmiany dotyczą wyglądu zamarłych larw. Ulegają one przebarwieniu, początkowo na kolor brązowy przechodzący stopniowo w niemal czerń. Tkanki larw ulegają postępującej dezintegracji, w skutek czego zawartość komórek przemienia się w ciągnącą, bezpostaciową masę. Jako charakterystyczny objaw zgnilca literatura podaje właśnie „nitki” jakie tworzą się podczas próby wyciągnięcia zamarłej masy np. zapałką. Objaw ten nie pojawia się jednak zawsze.

Zmienia się również wygląd samego zasklepu. Wieczka zapadają się, ulegają ciemnieniu, a w dalszej kolejności pszczoły wygryzają w nich otworki, poprzez które usuwają z komórek obumarłe tkanki. Bodaj najbardziej charakterystycznym symptomem zgnilca jest specyficzny zapach wydzielany przez gnijące larwy. W literaturze zwykle spotyka się stwierdzenie, że jest to zapach kleju kostnego. W praktyce jednak mało kto z nas zetknął się z takim klejem, dlatego najłatwiej ową woń przyrównać do zapachu spalonego białka, np. włosów, czy rogu.

Dlaczego nie stosujemy antybiotyków w leczeniu zgnilca złośliwego?

Pytaniem, które nasuwa się niejako z automatu, jest kwestia zastosowania antybiotyków w leczeniu zgnilca. Wszak jest to choroba bakteryjna i w palecie dostępnych antybiotyków, znajdują się zapewne także te skuteczna w walce z laseczką zgnilca. Kwestia wykorzystania antybiotyków jest jednak prawnie zakazana w Unii Europejskiej. Dlaczego? Łatwo się tego domyślić. Jest to oczywiście spowodowane występowaniem pozostałości antybiotyków w produktach pszczelich, przede wszystkim w miodzie. Wraz z takim miodem człowiek pobiera niewielkie dawki antybiotyków, co stopniowo może doprowadzić do wytworzenia lekoopornych populacji drobnoustrojów. Mówiąc inaczej – stałe narażenie drobnoustrojów na niskie dawki antybiotyku sprzyja selekcji i namnażaniu genotypów odpornych na daną substancję. Takie szczepy nie stanowią być może zagrożenia dla ludzi zdrowych – ich układ immunologiczny sam poradzi sobie z patogenem, niemniej dla osób o osłabionej odporności, po przebytych urazach, operacjach, czy też chorych na nowotwory mogą być one śmiertelnym zagrożeniem. Dane WHO mówią o tym, że do 2050 roku z powodu lekooporności umrzeć może około 10 milionów ludzi. Eliminując zastosowanie antybiotyków w produkcji pszczelarskiej dokładamy zatem swoją cegiełkę do ograniczenia występowania drobnoustrojów lekoopornych.

Kolejnym argumentem przeciwko zastosowaniu antybiotyków jest fakt, że działają one jedynie na formy wegetatywne drobnoustrojów, są za to nieskuteczne w walce z przetrwalnikami, które stanowią największe zagrożenie. W praktyce oznacza to, że przy wykorzystaniu antybiotyków owszem uda nam się „ugasić pożar”,  niemniej istnieje duża szansa że w krótkim czasie choroba powróci.

Antybiotyki nie są też obojętne dla samych pszczół: tak jak w przypadku „ludzkich” medykamentów prowadzą one bowiem do likwidacji nie tylko mikroflory patogennej, ale całego mikrobiomu. Zaburza to prawidłowe funkcjonowanie organizmu.

A w kolejnej części naszego cyklu omówimy podstawowe zasady profilaktyki i prewencji zakażeń zgnilcem.