Nośne medialnie hasła na temat konieczności ochrony zapylaczy, a także trendy związane ze zdrowym odżywianiem sprawiły, że w ostatnich latach zapanowała duża moda na pszczelarstwo. Zainteresowało się nim wiele osób prywatnych, zaś w wielu aglomeracjach pojawiać zaczęły się kolejne tzw. pasieki miejskie. Plany zakładania kolejnych tego rodzaju instalacji ogłosiły niedawno władze Gdańska. Spotkały się one jednak ze sprzeciwem środowiska naukowego w Polsce. Blisko 40 specjalistów z ponad dwudziestu uczelni i placówek badawczych w Polsce wystosowało list otwarty, w którym tłumaczy negatywne konsekwencje zbyt dużej liczby pasiek znajdujących się na stosunkowo małym terenie.
Czy zakładanie pasiek ma uzasadnienie?
Jak czytamy w dokumencie, zakładanie nowych pasiek zamiast oczekiwanej korzyści dla pszczół może im szkodzić. W obecnych warunkach owady te muszą mierzyć się z wieloma zagrożeniami takimi jak utrata naturalnych siedlisk, ograniczona baza pożytkowa, skażenie środowiska czy obecność gatunków inwazyjnych. Należy też zauważyć, że pszczoła miodna jest tylko jednym z ponad 450 gatunków pszczół żyjących w Polsce. Na tle innych gatunków pszczół jej pogłowie jest stosunkowo mało zagrożone. Przeciwnie – zyskujące na popularności zakładanie pasiek sprawia, że o losy pszczoły miodnej możemy być spokojni. Zakładanie nowych pasiek nie ma więc z punktu widzenia ochrony pszczoły miodnej uzasadnienia.
Inaczej sprawa wygląda w przypadku innych linii genetycznych pszczół. Funkcjonująca w wielu krajowych pasiekach linia Apis mellifera carnica nie jest naszym rodzimym genotypem pszczół. Pochodzi ona z południowej części Europy, skąd została introdukowana również w naszym kraju w dużym stopniu wypierając rodzimą Apis mellifera mellifera. Plany gdańskiego samorządu zakładały utrzymanie pszczół krainek, stąd ich funkcjonowanie w żadnym stopniu nie przyczyni się do zachowania bioróżnorodności.
Zagrożone dzikie pszczoły
Naukowcy wypowiedzieli się również szerzej w kontekście negatywnej roli pszczelarstwa w ratowaniu populacji pszczół:
„Coraz więcej badań wskazuje na to, że hodowlana pszczoła miodna może stanowić zagrożenie dla rodzimych gatunków dzikich pszczół. Dzikie pszczoły, z których większość to gatunki samotne, przegrywają w konkurencji o pokarm z wielotysięcznymi rodzinami pszczoły miodnej, i mogą ustępować z miejsc, gdzie jest ona hodowana w dużych zagęszczeniach. W miastach różnorodność dzikich pszczół może być bardzo duża, porównywalna z tą na obszarach chronionych, co pokazują badania zarówno z Polski, jak i zagranicy. Zwiększenie populacji pszczoły miodnej w Gdańsku może doprowadzić do wypierania innych gatunków pszczół, które żyją na terenie miasta” – czytamy w liście otwartym naukowców.
Pomagajmy mądrze
Sygnatariusze listu zaapelowali do władz Gdańska o zaniechanie planów stawiania kolejnych miejskich pasiek i rozwijanie i wdrażanie działań w sposób rzeczywisty pomagających pszczołom. Należy do nich zwiększanie bazy pokarmowej pszczół (rzadsze koszenie trawników, sianie i sadzenie kwiatów nektaro- i pyłkodajnych, ze szczególnym uwzględnieniem gatunków rodzimych), zapewnianie warunków do gniazdowania w miejscach bogatych w pokarm („hotele dla owadów”, jak również pozostawianie naturalnych materiałów na gniazdo, takich jak martwego drewna czy suchych łodyg roślin np. w wydzielonych „dzikich” strefach parków), rezygnacja z użycia pestycydów do pielęgnacji zieleni ozdobnej i zwalczania komarów. Działaniem wspierającym typowo pszczołę miodną mogą być natomiast szkolenia skierowane do pszczelarzy, na temat prawidłowego prowadzenia pasieki i zapobiegania chorobom pszczół miodnych.
Komentarze