Sukces w produkcji warchlaków – czy to produkowanych na sprzedaż, czy przeznaczonych na tucz we własnym gospodarstwie zależy w dużej mierze od ograniczenia odsetka upadków wśród młodych. Przy relatywnie stałym koszcie utrzymania macior każde padłe zwierzę będzie bowiem dla nas stratą nakładów poniesionych na wyżywienie, leczenie czy remont stada podstawowego. Istnieją dwa najważniejsze momenty krytyczne, kiedy to najczęściej dochodzi do upadku młodych zwierząt. Najczęściej o śmiertelności prosiąt mówimy w kontekście ich odsadzania – rzeczywiście jest to czas, w którym współdziała ze sobą szereg okoliczności negatywnie oddziałujących na zdrowie zwierząt – stres związany z brakiem matki i łączeniem miotów, a także zmiana żywienia. 

Rzadziej mówi się natomiast o śmiertelności prosiąt w okresie ssania. Niesłusznie – po pierwsze straty poniesione w tym czasie są równie bolesne, jak upadki poniesione w późniejszych etapach cyklu produkcyjnego. Po drugie, błędy popełnione przez człowieka w ciągu czterech tygodni przebywania prosiąt wraz z lochą, nawet jeżeli nie doprowadzą do śmierci zwierząt, mogą mieć bardzo negatywny wpływ na późniejsze tempo wzrostu zwierząt oraz efektywność wykorzystywania przez nie paszy

Głównym czynnikiem związanym z ograniczeniem upadków prosiąt ssących jest pobranie przez zwierzęta odpowiedniej ilości mleka. Przyjrzyjmy się zatem temu, co w tej kwestii „może pójść nie tak” i jak zadbać o to, by prosiętom nie zabrakło mleka. 

Groźna bezmleczność

Patrząc na wspomniany wyżej temat w sposób chronologiczny, można powiedzieć, że pierwszą z najważniejszych przyczyn upadków prosiąt są problemy z laktacją u macior. Hodowane współcześnie lochy fizjologicznie nie są często w stanie wyprodukować ilości mleka wystarczających dla wszystkich młodych. Zdarza się jednak, że u samic w okresie poporodowym dochodzi do patologicznego ograniczenia lub całkowitego zatrzymania produkcji mleka:

– Zwierzęta o wysokim potencjale genetycznym są stosunkowo częściej narażone na wystąpienie nieprawidłowości związanych z odchowem. Bezmleczość (syndrom PDS- Postpatrum Dysgalactia Syndrome) nie zawsze występuje równocześnie z zapaleniem macicy (syndrom MMA). Na wystąpienie bezmleczności ma wpływ szereg czynników, którymi w głównej mierze są zalegające wraz z masami kałowymi bakterie chorobotwórcze
(Escherichia coli, Klebisella pneumonie, paciorkowce oraz gronkowce) produkujące toksyny – tłumaczy dr Katarzyna Chilomer, technolog ds. żywienia trzody chlewnej w Agrifirm Polska. 

Jak wyjaśnia specjalistka, w profilaktyce bezmleczności poprodowej oprócz wysokiego poziomu higieny produkcji bardzo ważną rolę odgrywają czynniki żywieniowe, mające chronić maciory przed zaparciami:

– Silnie skoncentrowana pasza uboga w włókno pokarmowe może przyczyniać się do powstawania problemu obstrukcji. Rozcieńczanie paszy, zadawanie jej w mniejszych ilościach, stosowanie dodatków (m.in. probiotycznych) oraz stały dostęp do wody mogą obniżać częstotliwość występowania zaparć, a tym samym niekontrolowanego namnażania się bakterii. Należy jednak pamiętać, że ważnym elementem w problemach związanych z bezmlecznością są błędy popełniane w zarządzaniu stadem – tłumaczy nasza rozmówczyni.

Odpowiednie rozkarmienie

Jednak nawet brak bezmleczności poporodowej nie gwarantuje nam tego, że locha będzie w stanie pokryć potrzeby pokarmowe zwierząt. W szczytowych momentach laktacji na wykarmienie dużego miotu locha powinna pobrać dobowo nawet 9-10 kg mieszanki treściwej. Tak intensywne pobieranie paszy należy stymulować poprzez prawidłowe „rozkarmianie” stada podstawowego. Jednak ilość pobieranej przez maciorę paszy w okresie laktacji determinowana jest już żywieniem w ciąży.

– Lochy w okresie ciąży powinny być żywione restrykcyjnie. Ilość paszy bytowej zadawanej losze w zależności od kondycji wynosi ok. 2,5-3 kg paszy. Żywienie „do woli” w tym okresie może powodować obniżenie pobrania paszy po porodzie, co może mieć negatywne konsekwencje w postaci niewystarczającej produkcji mleka. Należy dbać o apetyt lochy. Rozkarmianie lochy po porodzie powinno odbywać się stopniowo, rozpoczynając od dawki bytowej.  Są różne szkoły rozkarmiania loch, jednakże ja jestem zwolenniczką metody, w której locha maksymalną dawkę paszy (uzależnioną od liczby prosiąt) otrzymuje ok. 10. dnia laktacji. Pasza dla loch karmiących powinna być wysoce skoncentrowana, by locha nie produkowała mleka z własnych rezerw, a produkowane przez nią mleko było wysokiej jakości – tłumaczy dr Katarzyna Chilomer. 

Należy pamiętać także o tym, że szczególnie negatywnie na żerność loch wpływają wysokie temperatury, które niestety w okresie letnim wciąż są zmorą wielu ferm trzody chlewnej. 

Ratunek w preparatach mlekozastępczych

Niezależnie od naszych starań w stadzie może dochodzić zarówno do przypadków bezmleczności poporodowej, jak i sytuacji, w których wydajność mleczna loch nie wystarcza do zapewnienia odpowiedniej kondycji i prawidłowego tempa wzrostu prosiąt. Z ratunkiem przychodzą tutaj preparaty mlekozastępcze, które w przypadku wysokoprodukcyjnych stad loch stają się powoli standardem. Nie są one być może niezbędne, jednak znacząco ułatwiają odchów prosiąt. – Stosowanie preparatów mlekozastępczych jest dobrym rozwiązaniem szczególnie dla prosiąt o niższych masach ciała, poprawiają bowiem ich kondycję oraz zmniejszają ich śmiertelność – tłumaczy dr Katarzyna Chilomer. 

Pamiętajmy jednak, że wykorzystanie preparatów mlekozastępczych również nie jest rozwiązaniem całkowicie bezproblemowym. Zwłaszcza w przypadku młodych prosiąt, które otrzymują paszę w postaci półpłynnej. Tak podany preparat w bardzo szybkim tempie ulega psuciu, przez co może być przyczyną zaburzeń pracy układu pokarmowego zwierząt. Stąd stosowanie przez nas preparatów mlekozastępczych wymaga szczególnej dbałości o higienę żywienia. W większych stadach warto w tej sytuacji rozważyć zakup instalacji do odpajania osesków.