Nad strategią odbudowy i rozwoju produkcji trzody chlewnej w Polsce do roku 2030 mającą na celu poprawę funkcjonowania sektora produkcji wieprzowiny pracował zespół ekspertów powołany przez „POLSUS”. Członkiem tego zespołu był również prof. Marian Różycki.

Według profesora istnieje jeszcze szansa na to, aby podźwignąć z zapaści polską hodowlę i produkcję świń.

– Oczywiście jest wiele składowych, które zadecydowały o aktualnej sytuacji. Jednak musimy pamiętać, że stale dużym problemem jest spore rozdrobnienie krajowej produkcji. Gospodarstwa małe nie mają szans, aby utrzymać się na rynku przy nieustannie rosnących kosztach stałych produkcji świń.  Z kolei, o dalszym rozwoju hodowli w przykładowym gospodarstwie możemy rozmawiać wtedy, gdy stado liczy minimum 50 loch – tłumaczy profesor Marian Różycki.

Dodając jednocześnie przy tym, że w Polsce przez lata były promowane małe gospodarstwa o niewielkiej skali produkcji. W efekcie, na dzisiejszym rynku wielu z tych gospodarstw już po prostu nie ma.

- Dzisiaj już wiemy, że nie tędy droga. Potrzebna jest specjalizacja i większa skala produkcji. Nie możemy liczyć na to, że małe gospodarstwa będą na opłacalnym poziomie produkowały tuczniki. Jedyna szansa to zwiększenie skali produkcji, a tutaj są potrzebne konkretne inwestycje i wybudowanie odpowiednich obiektów,  które pozwolą na konkurencyjną produkcję – mówi profesor.

W rozmowie profesor podkreślał, że aktualnie tylko niewielu hodowców i producentów ma odpowiednie zaplecze do tego, aby konkurować z zachodnioeuropejską produkcją świń.  Producentów, którzy to zaplecze posiadają stać na to, aby w ciągu roku od jednej lochy produkować 27-28 tuczników.

- Nie jest tak, że w Polsce nie ma fachowców. Dzisiaj mamy dobry materiał hodowlany, mamy też dobrych specjalistów. Są rolnicy, którzy potrafią prawidłowo zarządzać stadem i produkować świnie opłacalnie. Zazwyczaj, są to duże gospodarstwa, a nawet fermy. Dlatego w dzisiejszych czasach, to właśnie wielkość produkcji jest wyznacznikiem, jakim kto jest specjalistą. Rolnicy prowadzący większe gospodarstwa nie mogą sobie pozwolić na błędy produkcyjne. Dokształcają się i szukają informacji. Nawet jeżeli jest kryzys na rynku, to oni potrafią taką sytuacje przeczekać – wyjaśnia profesor Różycki.