Jak pisze Czarniak. doszliśmy do momentu, w którym brak opłacalności hodowców zemścił się na zakładach mięsnych i są one zmuszone do płacenia coraz wyższych stawek za jakiekolwiek tuczniki:

W mojej ocenie problem powstał w roku 2021, kiedy to drastycznie spadła opłacalność produkcji. Rok 2022 był nieco lepszy, ale i tak przez ogromne straty, wielu rolników w tamtym czasie podjęło decyzję o rezygnację z produkcji. Wówczas nikt z handlu, czy też z zakładów mięsnych nie interesował się tym, że my, hodowcy, producenci nie mamy już z czego dokładać do produkcji. Obecnie to my jesteśmy na wyższej pozycji, jednakże jak długo? – pyta rzecznik POLSUS-a.

Jak podkreśla ekspert, najważniejsze jest to, aby jedni i drudzy w końcu wyciągnęli wnioski z takiej sytuacji i zaczęli tworzyć wspólne umowy, które zagwarantują zakładom dostępność surowca, a rolnikom zawsze opłacalność na przyzwoitym poziomie, bo wtedy pozwoli to zarówno jednym i drugim planować i funkcjonować długofalowo, a nie od górki przez dołek do ponownej górki.

 

Potrzebna jest integracja producentów 

Zdaniem Czarniaka powodem bieżącej sytuacji na rynku jest nie tylko duży popyt, ale przede wszystkim coraz bardziej ograniczona podaż tuczników.

Wedłuig Landesbauernverband liczba świń spadła w listopadzie w Niemczech o 1,3mln sztuk, do poziomu najniższego od 20lat! Zarazem w Hiszpanii ta liczba rośnie. Jaki z tego wniosek? Państwa gdzie jest silna integracja rolników z firmami (Hiszpania), czy też silna pozycja rolników zrzeszonych w spółdzielnie z własnymi zakładami (Dania), sytuacja z pogłowiem świń jest o wiele lepsza, aniżeli w krajach, gdzie produkcja opiera się głównie na rolnikach indywidualnych, zależnych całkowicie od rynku (Niemcy, Polska). Osobiście bardziej wolę rozwiązanie duńskie, ze względu na to, że jest to bardziej oparte na interesie rolników, aniżeli korporacji. Fakt, trzeba to przyznać, żywienie oraz budownictwo budynków inwentarskich (ze względu na warunki klimatyczne) są po prostu tańsze na półwyspie Iberyjskim – komentuje Czarniak.