Około 100 zwiedzających odwiedziło nowe budynki chlewni Sylwii i Henryka Łukowiaków w Smolicach w woj. wielkopolskim podczas Drzwi Otwartych, zorganizowanych z Big Dutchman Polska 29 października 2012 r. Zwiedzanie obiektów poprzedziło symboliczne przecięcie wstęgi przez właścicieli i poświęcenie budynków przez proboszcza miejscowej parafii ks. Błażeja Dojasa.

Stanisław Bukowski, przedstawiciel Big Dutchmana, przed wejściem do obiektów podkreślał, że z zewnątrz budynki może nie robią wrażenia, wykonane są w najtańszej technologii, ale wewnątrz są funkcjonalne, optymalne ekonomicznie i spełniają wymagania stawiane przez Unię Europejską, mówiąc krótko - jest to obiekt na miarę oczekiwań XXI wieku. - Dla jednych może to być tylko namiastka, dla innych aż za duża inwestycja. Nie jest istotna wielkość, istotna jest jakość - mówi Bukowski. Dodał, że niestety coraz mniej jest tego typu nowych inwestycji w Polsce.

Planując budowę nowych obiektów, Łukowiak brał pod uwagę wykorzystanie dotychczasowej chlewni, w której odbywa się produkcja w systemie zamkniętym, a po modernizacji będzie w niej odchowalnia.

Nowy budynek przylega ścianą od strony korytarza do dotychczasowej chlewni (schemat 1), posiada wymiary 8,55 x 78,3 m. Znajdują się w nim magazyn pasz, oddział młodych loszek, dwa oddziały porodowe i oddział poczekalni.

Oddzielny budynek tuczarni o wymiarach 12,5 x 50,5 m, podzielony jest na pięć oddziałów. Pomiędzy budynkami znajduje się zbiornik na gnojowicę o pojemności 360 m3. Cała inwestycja kosztowała Łukowiaków ok. 2,5 mln zł brutto.

Na wyposażenie chlewni wydali 600 tys. zł netto. Właśnie ta ostatnia kwota będzie zrefundowana z działania: Modernizacja gospodarstw rolnych w ramach PROW na lata 2007-2013.

Wyposażenie tych obiektów pochodzi z Big Dutchmana. W magazynie pasz znajdują się trzy silosy workowe i jeden pośredni służący do zasypywania silosów do tuczu. Oddział dla młodych loszek składa się z ośmiu kojców na ruszcie betonowym.

Wyposażony jest w system zadawania pasz łańcuchowo-krążkowy DR 850 oraz poidło napływowe ze stałym poziomem wody. - Wentylacja podciśnieniowa ze stropem oddychającym DiffAir zapewnia równomierne rozprowadzenie powietrza w całej komorze i odprowadzenie zużytego powietrza przez komin izolowany, którego wydajność regulowana jest poprzez przepustnicę komina sterowaną komputerem - mówi Bukowski.

Dwa oddziały porodowe (w każdym jest po 16 kojców) wyposażone są w ruszt PVC z wydzielonym miejscem dla maciory z rusztem żeliwnym uniesionym 3 cm ponad pozostały ruszt PVC (step), ograniczone jarzmem przytwierdzonym do rusztu na czterech stopach z ruchomymi odbojnikami zabezpieczającymi prosięta przed przygnieceniem. Kojce wyposażone są w klapy wykonane z SST do usuwania odchowów, karmidełko dla prosiąt, płytę grzewczą 1200 x 400 ogrzewaną CO, niezależne poidło dla lochy i prosiąt, promiennik elektryczny niezbędny w pierwszych dniach po oproszeniu.

Wentylacja analogiczna jak w oddziale młodych loszek.

W oddziale poczekalni znajduje się 40 kojców indywidualnych o długości L- 2400 (nowy wymóg UE) z poidłami napływowymi, dwa stanowiska dla knura oraz 8 kojców grupowych dla 8 loch każdy.

Indywidualne odbojniki dla macior umożliwiają spokojny dostęp do odpasu, poidła są napływowe. Do rozprowadzania paszy zastosowano pojemniki na dwa rodzaje pasz (dla loch luźnych i tydzień przed porodem podawana pasza dla loch karmiących - paszociąg łańcuchowo- krążkowy DR 850). W poczekalni wentylacja jest podciśnieniowa, wloty powietrza sterowane przez serwomotor, dwa kominy wyciągowe.

Budynek tuczarni o wymiarach 12,5 x 50,5 m umiejscowiony jest ok. 30 metrów za budynkiem dla macior w jednej linii. Tuczarnia podzielona jest na pięć jednakowych oddziałów, każdy może pomieścić do 160 tuczników, czyli łącznie w tuczarni może przebywać 800 szt. W każdym oddziale jest betonowy ruszt, cztery kojce PVC z okuciem z SST.

Automaty paszowe PigNic zamontowane są na płytach ze specjalnego tworzywa, zapobiegające stratom paszy i przedłużające żywotność betonowego rusztu.

Kojce wyposażono w poidła smoczkowe i miskowe. Pasze rozprowadzane są dwoma paszociągami spiralnymi FV 60, które umożliwiają podawanie do każdego kojca dwóch rodzajów pasz.

W tuczarni zastosowano wentylację podciśnieniową z wlotami powietrza i kominami wyciągowymi pracującymi w systemie Multistep (jeden komin pracuje płynnie i jeden komin włącz - wyłącz).

- Całość kontrolowana jest przez system alarmowy z sygnałem akustycznym i powiadomieniem na telefon komórkowy - wyjaśnia Bukowski.

Henryk Łukowiak dodaje, że w budynkach "położone" jest okablowanie na system kamer. W przyszłości, w każdym pomieszczeniu będą zainstalowane kamery, aby móc monitorować stado z domu oddalonego o 300-400 m od chlewni. Chlewnie są tak zorganizowane, aby cyklicznie odbywały się porody szesnastu loch co trzy tygodnie.

Również co trzy tygodnie tuczniki będą sprzedawane z jednego oddziału tuczu.

- Ile się urodzi i odchowa, tyle będzie w tuczarni, nie przewiduję dokupywania prosiąt czy warchlaków. Podobnie jak dotychczas, będziemy prowadzić produkcje w cyklu zamkniętym. Dzisiaj trudno jest dokupić 20 czy 30 szt. prosiąt z dobrego, pewnego źródła, minimalna ilość to 200-300 sztuk - mówi.

Jak wszystko będzie dobrze funkcjonować, to rocznie wyprodukujemy do 3 tys. tuczników, czyli 4-5-krotnie więcej niż obecnie.

Produkcją trzody chlewnej Łukowiakowie zajmują się "na poważnie" od 12- 13 lat. Wcześniej przejęli gospodarstwo od rodziców pani Sylwii. Początkowo pan Henryk pracował poza rolnictwem i nie miał wcześniej styczności z gospodarstwem rolnym. Zrezygnował z pracy na etacie, by być bliżej rodziny (urodziła się jedna córka, później druga). Ponieważ były pewne tradycje w hodowli tuczników u teściów, zajął się wraz z żoną ich kontynuacją. Początkowo produkcja nie była wysoka, ale systematycznie zwiększali ją, adaptując istniejące budynki w gospodarstwie na potrzeby produkcji tuczników (m.in. stodołę). Tak doszli do rocznej sprzedaży ponad 200 tuczników. Aby dalej rozwijać produkcję, wybudowali nową chlewnię, w której do dzisiaj produkują 600-700 tuczników rocznie w cyklu zamkniętym. Kolejny etap powiększania produkcji właśnie wchodzi w końcową fazę. W styczniu - lutym 2013 r. zostanie zakupione nowe stado. Jeszcze nie zdecydowali, czy będzie to pbz, jak dotychczas, czy inna rasa.

Żywienie oparte jest o pasze produkowane we własnym gospodarstwie, chociaż właściwie produkcja ich jest już niewystarczająca i zboże jest dokupywane.

Pasze sporządzają we własnym zakresie, dokupując premiksy i inne dodatki. Lochy prośne i karmiące otrzymują pasze sporządzone ze zbóż własnej produkcji. Prosięta odsadzane są w wieku 4-5 tyg. przy wadze ok. 10 kg. Warchlaki żywione są gotowym granulatem do wagi 30 kg. Tucz na sucho mieszanką zbóż z dodatkiem m.in. śruty sojowej, premiksu i oleju. Tuczniki uzyskują dzienny przyrost masy ciała w granicach 700-800 g przy zużyciu 3,1 kg paszy.

Sprzedawane są przy wadze 115-120 kg. Łukowiak mówi, że uzyskiwane parametry nie są zadowalające, dlatego też m.in. powstała otwierana właśnie nowa inwestycja, aby poprawić efektywność produkcji. Na 25 ha posiadanych gruntów ornych uprawiane są zboża: pszenica, pszenżyto i jęczmień. Na zwiększenie powierzchni gruntów Łukowiak nie widzi szansy z kilku powodów. Po pierwsze ziemia jest w tym rejonie bardzo droga, ok. 60 tys. zł za ha III klasy, nawet za V klasę właściciele życzą sobie 50 tys. zł. Po drugie, chociaż jest ziemia droga, to nie ma jej podaży. I po trzecie, w planach jest budowa kopalni odkrywkowej węgla brunatnego w odległości ok. 10 km od Smolic. Jeżeli inwestycja dojdzie do skutku (są silne protesty właścicieli działek), to w promieniu 50 km wody gruntowe opadną i będzie postępować degradacja gruntów.

Tuczniki od lat odbiera od Łukowiaków Duda. Na współpracę nie narzekają.

Co 2-3 tygodnie sprzedają koleją partię.

Ostatnio uzyskali 7,4- 7,5 zł/kg poubojowo.

- Cena jak to cena, raz idzie w górę, raz w dół, ale nie można narzekać, chociaż zawsze by się chciało dostać więcej, a nie mniej. Przy naszej cyklicznej, częstej sprzedaży, ceny są i niższe i wyższe i średnie, a ogólnie wychodzi dobrze.