Chlewnia w pełni zautomatyzowana, regulowana automatycznie wentylacja mechaniczna, paszociągi spiralne, autokarmniki, silosy zbożowe pozwalają sprawnie zarządzać produkcją żywca wieprzowego w gospodarstwie Leszka Galemby w Kiełczewie, w Wielkopolsce. To zwieńczenie 15 lat samodzielnej pracy po przejęciu gospodarstwa po rodzicach. Miał wtedy 25 hektarów i tradycyjne budynki inwentarskie, w których było trochę świń i opasów. W ciągu 10 lat powiększył gospodarstwo do 100 hektarów, a w roku 2004 dokupił 200 ha po byłym pegeerze, korzystając z kredytu „Młody Rolnik”. Tak duże zakupy ziemi wiązały się z koniecznością dojścia do samowystarczalności w pozyskiwaniu pasz dla świń, których chów stał się głównym kierunkiem produkcji w gospodarstwie. Przy 150 maciorach i odchowywanych od nich w ciągu roku 3000 tucznikach, własne zboża pokrywały tylko połowę potrzeb, reszta musiała być kupowana na rynku, co znacznie zwiększało koszty produkcji. Teraz, po powiększeniu gospodarstwa do prawie 300 hektarów, obsiewanych w 90% zbożami, głównie pszenicą, baza paszowa jest już wystarczająca.
Wszystkie grupy świń, z wyjątkiem prosiąt przy maciorach, są karmione paszami pełnodawkowymi, przygotowywanymi w gospodarstwie z własnych zbóż i koncentratów kupowanych w jednej firmie. Dla każdej grupy technologicznej przygotowywany jest inny rodzaj paszy, bilansującej wszystkie potrzeby pokarmowe zwierząt danej grupy. Tak dokładne bilansowanie pasz pozwala na osiąganie bardzo dobrych wyników produkcyjnych. Tucz świń od urodzenia do uzyskania końcowej masy 110-115 kg trwa 160 dni, co pozwala na przeprowadzenie dwóch cykli produkcyjnych w tuczarniach. Na 1 kg przyrostu masy ciała tucznika zużywa się 2,8-3 kg paszy treściwej.
Chlewnia jest podzielona na trzy wydzielone sektory: porodówkę, warchlakarnię i tuczarnię, w których zwierzęta nie mają ze sobą kontaktu. Porodówka jest na rusztach, warchlakarnia na płytkiej ściółce, a tuczarnie zarówno na rusztach, jak i na głębokiej ściółce. Utrzymanie tuczników jest różne, gdyż stare budynki są bezściołowe, a nowe już tylko na głębokiej ściółce. Taki rodzaj budynków Leszek Galemba wybrał nieprzypadkowo. Porównując budynki rusztowe i na głębokiej ściółce zauważył, że na ściółce wyniki tuczu są lepsze, gdyż zapewniony jest korzystniejszy mikroklimat i zwierzęta są zdrowsze. Łatwiej jest również o zachowanie coraz ostrzejszych norm środowiskowych, związanych z zagospodarowaniem odchodów zwierząt. Normy unijne dotyczące gnojowicy zmuszają do bardzo kosztownych inwestycji, a wykorzystanie obornika jest łatwiejsze i tańsze. To także doskonały nawóz, niezbędny, gdy zmianowanie jest ograniczone praktycznie do zbóż. Obornik jest gromadzony przez 3 miesiące w budynkach przez cały cykl tuczu, potem przechowywany jest na płytach obornikowych i wywożony jesienią na pola. Każde pole jest nawożone obornikiem zwykle co 3 lata, a bywa, że i co 2 lata.
Nowa chlewnia, której budowa niedługo się zakończy, to także budynek na głębokiej ściółce. Pozwoli zwiększyć roczną produkcję z 3 tys. do 4 tys. tuczników. Taka skala produkcji gwarantuje stabilność ekonomiczną gospodarstwa, mimo przeplatających się świńskich dołków i górek. To było między innymi celem inwestycji Leszka Galemby.

Źródło: "Farmer" 13/2005