W minioną środę Jan Ardanowski przeciął wstęgę nowo wybudowanej chlewni w miejscowości Cieśle, w powiecie piotrkowskim. Właścicielami obiektu jest rodzina Tarnowskich, która zamierza rozwijać produkcję prosiąt. W nowej chlewni ma być utrzymywane 600 loch, od których rolnicy spodziewają się uzyskiwać ponad 18 tysięcy warchlaków rocznie.

- Chcę podziękować i wyrazić wielką radość, że nowoczesne rolnictwo rozwija się także w Polsce. To nie jest tylko osiągnięcie tej konkretnej rodziny, choć inwestycja robi ogromne wrażenie. Jest na światowym poziomie i można uzyskiwać w niej wyniki porównywalne z krajami przodującymi w hodowli trzody chlewnej - powiedział w trakcie uroczystości Ardanowski. Zauważył też, że właśnie takie inwestycje w nowoczesne technologie pomagają polskiemu rolnictwu dogonić konkurencję z krajów zachodniej Europy.

Szef resortu przyznał, że w ostatnich latach przeżywamy w kraju kryzys w hodowli świń. Opłacalność produkcji spada m.in. ze względu na uzależnienie od duńskich warchlaków, ale także z powodu globalizacji rynku, czy też „wejścia do gry” producentów z krajów o cieplejszym klimacie, w których produkcja świń wiąże się z dużo niższymi nakładami. Kolejną przyczyną zapaści jest też jednak zapóźnienie technologiczne w polskich chlewniach.

- Ilość odchowanych od lochy prosiąt, tempo przyrostu zwierząt, zużycie paszy. W wielu tych parametrach przegrywamy z naszymi konkurentami z Dani i innych krajów z Europy i świata. Dlatego bardzo cieszę się, że polscy rolnicy (może nie wszyscy, ale ci najlepsi) budują nowe obiekty, modernizują istniejące i nadążają za konkurencją, której musimy w rolnictwie sprostać. Dziś nie wystarczy wkładać serca w swoją ciężką pracę, trzeba to robić na najwyższym poziomie - stwierdził Ardanowski.

− Dziś otwarta chlewnia, to najwyższy światowy standard. Pozwala na uzyskiwanie wyników porównywalnych z tymi, jakie osiągają kraje przodujące w hodowli trzody, Dania czy Holandia – ocenił minister.

Szef resortu podziwiał zaawansowanie technologiczne rozwiązań zastosowanych w pełni zautomatyzowanej chlewni państwa Tarnowskich w Cieślach. Zauważył, że duże hodowle w nowoczesnych, skomputeryzowanych obiektach, pozwalają na maksymalne wyeliminowanie możliwości przeniesienia ze środowiska wirusa ASF. Przyznał jednak, że obiekty takie są bardzo kosztowne i znajdują się poza zasięgiem wielu hodowców. Mniejszym hodowcom wskazał inne możliwości rozwoju. Jednym z kierunków może być hodowla ras rodzimych: puławskiej, złotnickiej białej, złotnickiej pstrej, również produkcja ekologiczna. Na tego typu produkty rośnie bowiem stale popyt na rynku.

– Jest dziś moda i zapotrzebowanie na wieprzowinę o innej strukturze mięsa. Jest poszukiwana w restauracjach, można też z niej robić wędliny. Jest więc też miejsce dla mniejszych gospodarstw, które nie mogą wybudować tak dużego obiektu jak ten, który dzisiaj otwieramy – mówił Jan Krzysztof Ardanowski.

Drugą alternatywą, a zarazem koniecznością, jest organizowanie się rolników do wspólnych działań.
– Jest to bardzo ważne, szczególnie dla mniejszych gospodarstw. Nie każdy może wybudować u siebie taki obiekt, więc kooperacja jest szansą na sprostanie wyzwaniom międzynarodowej konkurencji. Jeden rolnik może hodować warchlaki, dla okolicznych rolników, którzy będą mieli tuczarnie. Tworzy się wtedy pewnego rodzaju obieg zamknięty w skali kilku gospodarstw. Razem można dokonywać zakupów środków do produkcji, poprawiać materiał hodowlany. Dzięki takiej współpracy można stać się partnerem dla dużych zakładów ubojowych.

Minister ubolewał nad faktem, że młodzi rolnicy nie uczą się od farmerów z Europy Zachodniej jak się organizować i wpływać na rynek, jak generować zyski i oszczędności w działalności, jak uzyskiwać najlepsze ceny za swój produkt. Właśnie w niechęci do współdziałania i sięgania po sprawdzone w Europie sposoby organizowania rynku szef resortu upatruje głównych przyczyn obecnego kryzysu w hodowli trzody.

Właściciel chlewni w Cieślach zauważył z kolei, że na pozwolenie na budowę czekał ponad 5 lat, a inwestycja długo stała pod znakiem zapytania z powodu protestów mieszkańców z sąsiedniej miejscowości. Ardanowski przyznał, że przepisy dotyczące lokowania szczególnie większych instalacji nie sprzyjają dziś inwestorom. Mają to zmienić opracowywana właśnie w resorcie środowiska rozwiązania prawne, które m.in. ściśle określą odległości obiektów inwentarskich od gospodarstw domowych. Stwierdził jednocześnie, że żadne przepisy nie wyeliminują konfliktów społecznych.

- Ważniejsze jest, by wieś czuła się wspólnotą, bez względu na to, w jaki sposób poszczególni sąsiedzi zarabiają na utrzymanie – powiedział minister. - Gdy w Holandii zaczyna się sezon wywożenia gnojowicy, to śmierdzi nawet w centrum Amsterdamu, ale tam nikt z tego nie robi problemu. Tam nawet mieszkańcy miast rozumieją, że rolnicy maja prawo pracować i zarabiać. Rolnictwo jest postrzegane jako ważna gałąź gospodarki narodowej, która daje dochód i utrzymanie tysiącom ludzi w innych branżach.