Instynktownie wielu producentów zwierząt uważa, że głównym czynnikiem kosztotwórczym mieszanki paszowej dla świń są źródła białka, jako że w zakresie cen jednostkowych są jednymi z najdroższych surowców paszowych. To wrażenie jest jednak dość dalekie od prawdy, ponieważ główny koszt stanowi nie to, co najdroższe, tylko to, co wchodzi do mieszanki w największej ilości. Zatem bez wątpienia najważniejszym żywieniowym czynnikiem opłacalności produkcji świń są zboża. Niemniej jednak faktem niezaprzeczalnym jest, że źródła białka generują pewne ilości problemów o charakterze organizacyjno-ekonomicznym wynikających z przesłanek politycznych oraz systemu nakazowo-zakazowego.
Pierwszym sygnałem tych problemów był zakaz stosowania mączek zwierzęcych z powodu zagrożenia BSE. W wyniku wprowadzenia go kluczowym źródłem białka stała się poekstrakcyjna śruta sojowa. Obecnie w naszym kraju rysuje się coraz wyraźniej drugi problem - zakazu stosowania w paszach materiałów zawierających GMO. Co prawda, ustawa nadal pozostaje w zawieszeniu i wszystko wskazuje na to, że pozostanie w nim przez kolejne 4 lata, bo tak wnioskuje MRiRW i choć informacja nie jest na razie potwierdzona żadnym aktem prawnym, to sama intencja jest dobrą wiadomością dla polskiej produkcji zwierzęcej. Zła jest taka, że nadal będzie to "tylko" kolejne moratorium, co oznacza, że problem wróci za 4 lata i może niemal w całości wykluczyć możliwość żywienia świń paszami z udziałem poekstrakcyjnej śruty sojowej. A 4 lata na poszukiwanie alternatywy, jak pokazały ostatnie lata prac badawczych, to b ardzo niewiele czasu.
CZY JESTEŚMY SKAZANI NA KOLEJNY KRYZYS BRANŻY?
Brak możliwości stosowania poekstrakcyjnej śruty sojowej to dziś nie tylko problem utraty podstawowego surowca wysokobiałkowego o relatywnie wysokiej wartości biologicznej białka. Wbrew pozorom to także problem utraty źródła białka, które w relacji średniorocznych cen rynkowych należy do najtańszych. Taka opinia może być zaskakująca, ale ma mocne podstawy. Rozpatrując surowiec paszowy z punktu widzenia ekonomiki stosowania go, należy zwrócić uwagę nie tylko na jego cenę, lecz także na koncentrację, strawność i wartość biologiczną białka. Wówczas możemy oszacować, jaki jest rzeczywisty koszt białka dostarczanego do mieszanki wraz z ocenianym surowcem. Mając takie podejście, możemy łatwo obliczyć, że przy koncentracji 46 proc., strawności ok. 89 proc. i utrzymującej się w pierwszym kwartale bieżącego roku cenie ok.1400 zł za tonę śruta sojowa była przez dłuższy czas tańszym źródłem białka paszowego niż jej podstawowy (czy może jedyny realny w warunkach naszego kraju) zamiennik, czyli śruta rzepakowa (tab. 1). Droższe przy bliższym rozpoznaniu okazują się także nasiona roślin strączkowych, szczególnie grochu i bobiku. Jedyną alternatywą o kosztach zastosowania niższych od śruty sojowej są nasiona łubinów, jednak w tym przypadku problem kluczowy stanowi bardzo niska podaż rynkowa. Oczywiście, do podanych wartości ekonomicznych należy podejść z dużą dozą ostrożności, ponieważ ceny surowców mogą zmieniać się bardzo intensywnie i np. cena śruty sojowej za okres obejmujący początek maja kształtowała się na poziomie 1700 zł/tonę, co oznacza, że wartość białka sojowego przekroczyła 4 zł/kg. Faktem jednak jest, że równolegle wzrosła też cena śruty rzepakowej i jedynie ceny nasion roślin strączkowych utrzymują się na względnie stabilnym poziomie.
WARTOŚĆ PASZOWA KONTRA LOGIKA RYNKOWA
Wartość paszowa surowców białkowych wymienionych w tabeli 1 nie budzi większych zastrzeżeń. Kluczowym kierunkiem badań z zakresu żywienia zwierząt od kilku lat stało się poszukiwanie alternatywnych źródeł białka, przy czym za najważniejsze i najbardziej obiecujące surowce od początku uważano poekstrakcyjną śrutę rzepakową i rośliny strączkowe z upraw krajowych, w tym groch, bobik i łubiny odmian słodkich. O ile wartość pokarmowa i ceny rynkowe ziarna zdają się w większości przypadków potwierdzać ten wybór, o tyle dostępność surowca w ilości warunkującej efektywne zastąpienie śruty sojowej gwarantuje tylko poekstrakcyjna śruta rzepakowa. Wszyscy pozostali kandydaci wydają się obecnie mrzonką wobec marginalnej powierzchni upraw i tym samym skrajnie niskiej dostępności rynkowej surowca. Działania podejmowane w celu zwiększenia powierzchni upraw roślin strączkowych z przeznaczeniem na ziarno przyniosły pewien wymierny efekt (w latach 2011-2015 nastąpił blisko trzykrotny wzrost powierzchni), jednak wobec bardzo niskiej wartości początkowej i tak nie daje to realnej szansy na wypełnienie ewentualnej luki, jaka powstałaby po zakazie stosowania śruty sojowej. Plonowania najbardziej obiecujących dla przemysłu paszowego łubinów są tak niskie, że nie gwarantują opłacalności uprawy, która warunkowana jest jedynie dopłatami rolno-środowiskowymi. A to oznacza dalsze, z natury rzeczy patologiczne, uzależnienie rynku paszowego od polityki. Nie od dziś wiadomo, że nadmierny wpływ polityki na gospodarkę nigdy nie przynosi pozytywnych efektów, zatem pogłębienie kryzysu branży trzodowej jest obecnie realnym zagrożeniem z dużym potencjałem rozszerzenia się na hodowlę i produkcję pozostałych kluczowych gatunków zwierząt gospodarskich, tj. bydła i drobiu.
INNE ROZWIĄZANIA?
Czy istnieją zatem jakieś inne rozwiązania, które mogłyby ten kryzys zażegnać albo przynajmniej ograniczyć do minimum jego negatywne skutki dla gospodarki rolnej kraju? Teoretycznie dostępnych rynkowo źródeł białka jest zdecydowanie więcej niż te, które wymieniono w tabeli 1. Problemem w ich powszechnym zastosowaniu na wielką skale są najczęściej dwa podstawowe czynniki: 1) ograniczenia zawartości w mieszance z powodu negatywnego wpływu na zdrowie lub produkcyjność zwierząt lub 2) bardzo wysoka cena.
Popularnym źródłem białka dla prosiąt w okresie okołoodsadzeniowym jest...
Cały artykuł w najnowszym numerze miesięcznika Farmer (6/2016)
Komentarze