Na branżowych portalach rolniczych w Niemczech od pewnego już czasu pojawiają się publikacje, których autorzy przekonują, że boom na własną wieprzowinę w Chinach lada chwila się skończy. Szczególnie czarne scenariusze rysowane są dla gigantycznych ferm, złożonych z wielu nawet 10-piętrowych chlewni, które w ciągu kilku ostatnich lat wybudowano w Państwie Środka.
W hodowlę i produkcję trzody w tego typu fermach zainwestowały największe chińskie spółki z branży rolno-spożywczej, takie jak Muyuan Foods, New Hope czy Guangxi Yangxuang. Rozmach tych inwestycji wzbudził podziw i zdumienie w całym zachodnim świecie, ale przede wszystkim stał się źródłem obaw w UE, iż Chiny wkrótce zrezygnują z europejskiej wieprzowiny na rzecz własnej.
Jak czytamy w jednym z artykułów na łamach niemieckiego agrarheute.de, te chińskie „miasta świń” czeka upadek z różnych przyczyn. Jednym z nich jest kolejna fala ASF i dramatyczne ubożenie populacji świń. Wskutek tylko drugiej fali epidemii wybito w Chinach kilka milionów loch hodowlanych, co stawia pod znakiem zapytania odbudowę pogłowia. Następnym argumentem jest spadek cen trzody chlewnej, który zaprzecza rentowności chińskich „drapaczy chmur dla świń”, których koszty utrzymania są zbyt duże - ponoć o 30 procent wyższe od konwencjonalnych chlewni przemysłowych. Wszystko to sprawiać ma, że chińscy potentaci są już obecnie „na minusie”.
O opinię w tej kwestii poprosiliśmy Jacka Strzeleckiego, eksperta ds. chińskiego rynku rolnego i rolno-spożywczego.
- Zacznijmy od tego, że Niemcy jako wiodący producenci wieprzowiny w Europie znalazły się obecnie w nieciekawym położeniu. Chiny dążą do samowystarczalności i robią wiele, by ją osiągnąć, a to oznacza postępujący spadek eksportu z UE. Do Niemiec dotarł też ASF, póki co wśród dzików ale nie można wykluczyć, że zaraz pojawi pierwsze ognisko choroby w chlewni. Czas nagli, dlatego Niemcy rozpaczliwie negocjują regionalizację eksportu wieprzowiny w przypadku ASF – mówi polski ekspert.
- Wśród niemieckich producentów, ale i polityków narastają uzasadnione obawy, co do przyszłości rodzimej produkcji trzody. Publikacje o których mówimy, to raczej takie zaklinanie rzeczywistości.
- Nie spotkałem się z żadną wiarygodną analizą specjalistów, która by wskazywała wady ekonomiczne tych wielkich chińskich ferm trzody. Jest za to dużo pseudoanaliz, które źle im wróżą. Nie znam kosztów ich funkcjonowania, ale wiem, że te inwestycje są bardzo starannie realizowane i mają pełne poparcie państwa, które udostępnia grunty pod budowę – wyjaśnia Jacek Strzelecki.
- Na produkcję trzody postawiły największe chińskie spółki, które są notowane na giełdach w Chinach, Hong Kongu czy USA, i zwyczajnie ich nie stać na ryzykowne inwestycje. Błędy takich przedsięwzięć z pewnością zostałyby szybko wykryte i ujawnione. Analizy chińskie są natomiast wiarygodne, opierają się na nich nawet Amerykanie.
Odbudowa chińskiego pogłowia świń
- W Chinach od 2019r. wdrażane są specjalne programy dotyczące zapewnienia samowystarczalności w produkcji wieprzowiny, odbudowy pogłowia trzody, modernizacji stada macior, własnej genetyki oraz walki z ASF. Te programy są konsekwentnie realizowane. Pogłowie rok do roku rośnie o 90 mln świń. W tym roku prawdopodobnie osiągnie stan z 2018r., a więc sprzed ASF. To 470 mln sztuk. – argumentuje polski specjalista ds. chińskiego rynku rolnego.-Jeśli chodzi o zwalczanie ASF, Chiny przyjęły inny model zwalczania choroby. Wybijane są jedynie świnie w zakażonych obiektach, a nie wszystkie sztuki na całej fermie i w sąsiedztwie, jak to się dzieje u nas.
-Twierdzenie, iż wielopiętrowe chlewnie są droższe w utrzymaniu od parterowych nie ma raczej uzasadnienia. Zastosowane przez Chińczyków rozwiązanie wynika wprost ze skali budowanych ferm. Każda taka chlewnia miałaby powierzchnię kilku Stadionów 10-lecia, gdyby miała jedną kondygnację. Jedna ferma składa się tymczasem z kilku lub kilkunastu wielopiętrowych obiektów – zauważa nasz rozmówca.-Nawet Chiny nie mają tyle miejsca, by budować takie gigantyczne fermy w wersji konwencjonalnej.
Komentarze