Cenny głos podczas debaty zabrał Bogusław Prałat, prezes Polskiego Związku Niezależnych Producentów Świń. Jak mówił, organizacja nie jest przeciwna samemu w sobie tuczowi nakładczemu:
Jesteśmy przeciwni nakłanianiu rolników do wchodzenia w tucz nakładczy. Pośrednio na takie decyzje wpływa choćby nierozwiązany problem ASF-u, który sprawia że rolnicy nie czują się bezpiecznie. Pomimo zapewnień ministerstwa, które rok temu obiecało dopłatę do czerwonych stref, wciąż nie dostali oni pieniędzy. Druga rzecz, że najwięcej na strefach zarabiają duże ubojnie, generuje to bardzo nierówne traktowanie rolników z wolnego rynku. My mamy swoje propozycje, wielokrotnie składaliśmy je w Ministerstwie, słyszymy jednak, że tego nie da się zrobić. Jedną z nich jest rozgraniczenie pomiędzy rolnikami prowadzącymi produkcję na wolnym rynku a tymi, którzy produkują w ramach tuczu nakładczego. Ci ostatni powinni być wyłączeni z dopłat – tłumaczył rolnik.

Czytaj więcej
ASF w odwrocie. Czy sukces zwiastuje porażkę?Potrzebne wsparcie krajowej hodowli zarodowej
W czasie spotkania głos zabrała również dr Anna Hammermeister, dyrektor biura PZHiPTCh „Polsus”. Jak podkreśliła, tucz nakładczy spycha na margines krajową produkcję i hodowlę trzody chlewnej:
- Również krajowa hodowla i produkcja trzody chlewnej na bazie krajowego materiału hodowlanego musi mieć szansę rozwoju. Ten rodzaj produkcji i zakup warchlaków od polskich hodowców jest po prostu tańszy – mówiła przedstawicielka Polsusa.
Jak dodała, dotychczas prowadzone formy pomocy, takie jak „Locha Plus”, czy dopłaty do prosiąt to bardzo dobre sposoby wsparcia, choć brakuje jeszcze programu wsparcia hodowli zarodowej, w przypadku której dopłata powinna być o przynajmniej 30 proc. wyższa od dopłaty do stad produkcyjnych. Taka dopłata pomogłaby hodowcom przetrwać na rynku i uniknąć decyzji o rezygnacji z hodowli.
- Często słyszymy, że krajowa genetyka przegrywa z zachodnią. Nie jest to prawda. Nasze rasy charakteryzują się bardzo dobrą jakością mięsa, co jest niestety niedoceniane zazwyczaj przez zakłady przetwórcze. Nasze rasy charakteryzuje ponadto dobra płodność i wysoka liczba odchowanych prosiąt o zrównoważonym wzroście i rozwoju – mówiła specjalistka.
Ponadto, zdaniem dr Anny Hammermeister, konieczne jest wprowadzenie w końcu ułatwień i prostszych procedur dla rolników, którzy starają się o pozwolenie na budowę chlewni:
- Byłam ostatnio na spotkaniu z szefem ukraińskiego resortu rolnictwa i byłam w szoku, że na Ukrainie można załatwić wszystkie pozwolenia w ciągu jednego roku – mówiła podczas posiedzenia podkomisji specjalistka.
Tucz nakładczy wyłączony z wsparcia
Z kolei Maria Pietrzak-Morusiewicz z Polskiego Związku Niezależnych Producentów Świń odniosła się między innymi do konieczności sformułowania definicji gospodarstwa rodzinnego:
- Mamy teraz czas, w którym możemy jeszcze coś z mienić w Krajowym Planie Strategicznym. Uważamy, że trzeba jasno sformułować definicję gospodarstwa rodzinnego. Następnie należy tak skonstruować prawo, aby jedynie takie gospodarstwo mogło liczyć na dopłaty dobrostanowe, dopłaty do produkcji prosiąt czy wreszcie wyrównanie utraconego dochodu w strefach. Ponadto uważamy, że rolnicy prowadzący tucz nakładczy powinni być wycofani z tych form pomocy, ponieważ jest to pośrednie wspieranie wielkich korporacji – mówiła rolniczka.
Jak dodała, konieczne są także zmiany w zapisach odnośnie dopłat dobrostanowych:
- Uważamy, że są one tak skonstruowane, że w tej chwili niewielu rolników z nich skorzysta. Bardzo potrzebne są zatem zmiany, w których większa ilość rodzinnych gospodarstw będzie mogła skorzystać z płatności dobrostanowych. Wówczas byłoby to stałe wsparcie, które dobre byłoby z jednej strony dla zwierząt, ale też stabilizowałoby dochód rolnika – podkreślała Maria Pietrzak-Morusiewicz.
Komentarze