Sygnały dotyczące dużych ilości niemieckiej wieprzowiny, która miała wjeżdżać do naszego kraju, docierały do redakcji Farmera już od połowy listopada. Nie dziwi zatem fakt, że producenci trzody chlewnej z powiatu piotrkowskiego wzięli sprawy w swoje ręce i postanowili sprawdzić, czy ich zwierzęta rzeczywiście muszą przepuścić w kolejce do uboju świnie z Niemiec.
Początkowo działania rolników były ukierunkowane na liczenie transportów tuczników przekraczających polsko-niemiecką granicę w Świecku. A sama akcja rozpoczęła się w niedzielę 29 listopada.
Rolnicy liczą tiry z żywcem
Janusz Terka, przewodniczący związkowców z powiatu piotrkowskiego, który uważa, że władze naszego kraju lekceważą problem importowanego mięsa zalewającego nasz rynek, mówił wówczas: – Według Głównego Lekarza Weterynarii nasze granice przekracza kilkanaście tirów z niemieckimi tucznikami w skali tygodnia. My to sprawdziliśmy, bo od czterech dni stoimy przy bramkach na A2 i liczymy. Za dnia faktycznie tych niemieckich świń nie widać wcale, ale wszystko rusza po godz. 18 i trwa do godz. 3 nad ranem. W tym czasie co noc wjeżdżało do Polski średnio 14 tirów z niemieckimi tucznikami. A to przecież tylko jedno przejście graniczne na zachodzie!
Akcja liczenia transportów tuczników trwała kilka dni. Sytuacja zaogniła się w środę 2 grudnia. W momencie, gdy stojący przy autostradowych bramkach rolnicy chcieli nad ranem zajrzeć do tira z Niemiec, jego kierowca o mało ich nie rozjechał. Rolnicy pojechali za nim i dojechali pod zakłady mięsne Agro-Handel w Mościszkach. Tam zablokowali ściganego tira i kolejną ciężarówkę z transportem świń. Na miejsce wezwano policjantów i powiadomiono służby weterynaryjne.
– Kierowca tira, za którym przyjechaliśmy, nie posiadał koniecznych dokumentów, w tym świadectw weterynaryjnych. Twierdził, że dokumenty już są w zakładzie, tymczasem on nie zdążył tam wjechać. To znaczy, że ten transport powinien zostać zutylizowany, bo zawiera zwierzęta nieznanego pochodzenia i stanowi zagrożenie – mówił Janusz Terka, współorganizator rolniczej akcji.
Jak pokazał jednak czas, kontrola weterynaryjna wspomnianych transportów tuczników nie wykazała, by były w nich jakiekolwiek nieprawidłowości. Jak można było przeczytać w opublikowanym przez GIW komunikacie, obie skontrolowane przesyłki trzody chlewnej były zaopatrzone w wewnątrzunijne świadectwa zdrowia. Ponadto potwierdzono, że zwierzęta pochodzą z gospodarstw nieobjętych zakazami ani ograniczeniami w związku ze zwalczaniem chorób zakaźnych świń.
Podczas kontroli nie stwierdzono żadnych nieprawidłowości w dokumentacji transportowej (świadectwo zdrowia, dziennik podróży, zezwolenie dla przewoźnika, świadectwa zatwierdzenia dla środków transportu). Nie stwierdzono zwierząt nienadających się do transportu ani innych nieprawidłowości w transporcie zwierząt. Zwierzęta były przewożone w warunkach odpowiednich dla gatunku, miały możliwość swobodnego poruszania się oraz zapewniony komfort termiczny. Reasumując, Powiatowy Lekarz Weterynarii stwierdził, iż nie ma podstaw do odmowy przyjęcia przesyłki świń do rzeźni. – To, że kontrola ta wypadła pomyślnie zarówno dla przewoźników, jak i zakładów w Wielkopolsce, nie może stanowić zarzutu wobec naszych działań. One nie były bezzasadne ani bezowocne. Wykazaliśmy jasno, że świnie z Niemiec są do nas zwożone na potęgę, a dane, jakimi w tej kwestii dysponuje nasz resort rolnictwa, odbiegają o kilkaset procent od stanu faktycznego tylko w przypadku jednego przejścia granicznego – zaznacza producent trzody i lider rolniczej „Solidarności” w powiecie piotrkowskim.
Agro-Handel odpowiada na zarzuty
Formułowane przez rolników zarzuty w stronę firmy Agro-Handel spotkały się z odpowiedzią jej przedstawicieli. W wystosowanym do mediów oświadczeniu mogliśmy przeczytać, że średnia waga żywa świń przedmiotowego transportu w dniu 03.12.2020 r. wynosiła 130,07 kg dla jednej z partii i 124,50 kg dla drugiej, co przeczy zarzutom protestujących o sprowadzaniu do polskiej ubojni „przerośniętych mutantów”.
Jednocześnie firma zaznaczyła, że zakup żywej trzody chlewnej spoza granic Polski stanowi w tym roku jedynie ok. 6 proc. Natomiast w roku ubiegłym firma nie zakupiła żadnych żywych świń spoza Polski. Spółka podkreśliła też, że szczególny wpływ na sprzedaż wyrobów mięsnych poza granice Polski mają obowiązujące wciąż restrykcje związane z występowaniem afrykańskiego pomoru świń (ASF) na obszarze Polski. Pomimo tych restrykcji i ograniczeń, w tym zamknięcia rynków Chin, Japonii, Korei Płd. czy Ukrainy dla polskiej wieprzowiny, spółka Agro-Handel aktywnie działa w celu sprzedaży mięsa wieprzowego poza granice Polski. W roku 2019 udział sprzedaży elementów wieprzowych poza granice Polski wyniósł 16,4 proc. ogółu sprzedaży elementów wieprzowych. Z kolei w roku 2020 udział ten wyniósł 15,2 proc.
Poziom importu żywca wieprzowego z Niemiec?
Znaczące pogorszenie sytuacji w branży produkcji świń nastąpiło w momencie wystąpienia ASF u dzików w Niemczech, co miało miejsce na początku września 2020 r. Wiązało się to z natychmiastowym wstrzymaniem wysyłek niemieckiej wieprzowiny do krajów trzecich, jak np. Chiny czy Korea Płd. Dodatkowo sytuację pogorszyła ograniczona moc niemieckich zakładów ubojowych ze względu na zakażenia pracowników COVID-19. W pewnym momencie u naszych sąsiadów utworzyła się nadwyżka ok. 600 tys. świń, które nie mogły być ubite. Z kolei w Polsce już pod koniec listopada w niektórych regionach kraju rolnicy usłyszeli od swoich odbiorców, że rośnie kolejka na sprzedaż świń i skupy nie będą prowadzone na bieżąco. Trudno się więc dziwić, że rolnicy weryfikowali informacje napływające z zakładów i zaczęli sprawdzać, czy przypadkiem nie jest tak, że taniej kupione niemieckie, przerośnięte tuczniki są chętniej ubijane niż zwierzęta z rynku lokalnego. Sprawdziliśmy, czy poziom przywozu świń z Niemiec tak istotnie się zmienił. Według informacji udzielonych przez Główny Inspektorat Weterynarii można powiedzieć, że wysyłki te znacząco wzrosły, jednak to nie były ilości, które mogłyby aż tak zachwiać rynkiem. Według danych GIW z systemu TRACES wiemy, że z Niemiec od stycznia do 26 listopada 2020 r. do Polski przyjechało 328 transportów, w sumie z 54 357 świniami z przeznaczeniem na rzeź, z czego ponad połowa, czyli 197 transportów (32 435 świń), trafiła do Polski po wystąpieniu ASF w Niemczech, czyli od początku września do 26 listopada 2020 r.
Warto zauważyć, że po wystąpieniu ASF do Polski z Niemiec wjechało więcej transportów żywca niż w całym 2019 r., a tych było wówczas 150 z ponad 25 tys. świń.
Sytuacja jest jednak bardziej złożona niż stwierdzenie, że same transporty żywca wieprzowego z Niemiec mogły zadecydować o załamaniu na rynku cen trzody chlewnej. Cały czas trwamy już w drugim lockdownie wywołanym pandemią COVID-19, a funkcjonowanie sektora produkcji mięsa jest też ograniczone w różnym stopniu w krajach UE. Oprócz żywca należy też pamiętać, że Polska nadal sporo importuje mięsa wieprzowego, w tym półtusz czy elementów, a niestety eksport ma mocno ograniczony ze względu na występowanie ASF. Dlatego pierwszej poprawy sytuacji w branży produkcji świń należy upatrywać wraz zakończeniem pandemii koronawirusa.


Materiał chroniony prawem autorskim - zasady przedruków określa regulamin.
WSZYSTKIE KOMENTARZE (22)