W ostatnich latach na rynku pojawia się coraz więcej świń, których możliwości produkcyjne znacznie przekraczają potencjał krajowych ras. Mowa tu przede wszystkim o warchlakach pochodzących z Danii. Także w kraju niektóre fermy decydują się na chów linii hybrydowych o niezwykle wysokich możliwościach wzrostu. Jednak sama genetyka to nie wszystko. Pamiętajmy, że w przypadku cech tucznych i rzeźnych odziedziczalność waha się na poziomie około 0,4 – 0,5. Oznacza to, że sukces naszej samej produkcji w takim samym stopniu zależy od potencjału genetycznego jak i warunków środowiskowych (mikroklimat, żywienie, presja patogenów). Podczas spotkania dla producentów świń, zorganizowanego przez firmę Blattin, które odbyło się wczoraj w miejscowości Byczyna (woj. opolskie) dr inż. Tomasz Schwarz z Uniwersytetu Rolniczego w Krakowie mówił o najważniejszych aspektach związanych z wykorzystaniem potencjału genetycznego tkwiącego w zwierzętach. Jego zdaniem filarem racjonalnego i efektywnego żywienia trzody jest właściwe wykorzystanie białka:

- Świnie o wysokich możliwościach produkcyjnych cechują się doskonałą zdolnością wykorzystania białka. Taka sama ilość białka podana zwierzętom genetyki duńskiej, a zwierzętom wywodzących się z ras rodzimych da skrajnie różne efekty: rasy bardziej prymitywne przetworzą białko na tłuszcz, rasy wysokoprodukcyjne – na mięśnie. Niestety do właściwego wykorzystania białka wymaga również dostarczenia odpowiedniej ilości energii. Łatwo podnieść poziom białka w paszy, w przypadku energii, barierę 14 MJ EM/kg bardzo trudno przekroczyć. Można co prawda natłuszczać pasze, ale zbyt wysoki udział tłuszczu pogorszy strawność paszy i osłabi jej pobranie. W żywieniu świń o wysokim potencjale genetycznym nie jest więc osiągnięcie wysokiego poziomu białka w paszy, ale odpowiedni stosunek białka do energii. – tłumaczył podczas spotkania dr Tomasz Schwarz.

Jego zdaniem często popełnianym błędem jest również zbyt wysoki poziom białka w paszy. O ile w przypadku większości grup świń nie grozi nam przedawkowanie energii, tak bardzo łatwo przekroczyć optymalny poziom białka. W tej sytuacji jest ono przeznaczane na cele energetyczne, co jest nieuzasadnione ekonomicznie. Nadmiar białka w paszy zwiększa też produkcję i emisję amoniaku, a w skrajnych przypadkach prowadzi do wystąpienia choroby obrzękowej. O ile przez lata była ona niemal niespotykana w krajowych stadach, na skutek nadużywania białka ponownie staje się on problemem.

Jako bardzo ważny element żywienia świń o wysokim potencjale genetycznym, prelegent wymienił także dopasowanie stosowanych norm żywienia, do kraju pochodzenia zwierząt.

- Jeżeli do tuczu przeznaczamy zwierzęta importowane w Danii, do przygotowania paszy powinniśmy stosować tamtejsze zalecenia żywieniowe – są one bowiem najlepiej dostosowane do potrzeb duńskiej genetyki. Niestety, ze względu na trudności w posługiwaniem się duńskimi zaleceniami żywieniowymi sprawiają, że wciąż jest to rzadkością. Druga ważna rzecz, to suplementacje pokarmowe. O ile jeszcze kilka lat temu żywiąc świnie można było ograniczyć ilość stosowanych dodatków do minimum, obecnie zastosowanie preparatów mineralno – witaminowych, czy aminokwasów jest absolutnie niezbędne.

Zdaniem prowadzącego przesadzone jest natomiast twierdzenie, że świnie nowoczesnych ras są bardziej wrażliwe na obecność w paszy komponentów paszowych o niższej wartości (np. żyta, śruty rzepakowej czy nasion roślin strączkowych. Jego zdaniem wrażliwość tradycyjnych i wysokoprodukcyjnych genotypów znajduje się na podobnym poziomie.

Żywiąc świnie o wysokim potencjale wzrostowym nie można też zapomnieć o zwiększeniu faz żywienia:

- Tradycyjnie w tuczy stosuje się na ogół 2 fazy żywienia. Niestety w przypadku nowoczesnych genotypów to za mało. Obecnie postuluje się nawet wprowadzenie 5 – 6 faz żywienia, co wymusza konieczność zmiany mieszanki średnio co 2 tygodnie. To trudne ze względów organizacyjnych, jednak takie żywienie jest lepiej dopasowane do bieżących potrzeb zwierząt, co korzystnie wpływa na wyniki tuczu. Należy też pamiętać o właściwym rozdrobnieniu składników paszowych. Pasza powinna zawierać około 50 proc. cząstek o średnicy poniżej 1 mm, 35 proc. cząstek o średnicy 1 – 2 mm, 12 proc. cząstek o średnicy 3 – 3 mm i maksymalnie 3 proc. cząstek o średnicy powyżej 3 mm. Takie rozdrobnienie paszy zapewnia dobre wymieszanie jej składników, a także ograniczenie pylenia. Niewłaściwe rozdrobnienie będzie natomiast skutkowało rozwarstwianiem paszy i nadmiernym zapyleniem powietrza. – tłumaczył podczas prelekcji dr Tomasz Schwarz.