Trendy obserwowane w europejskim rolnictwie są jasne – z roku na rok narasta presja na doskonalenie warunków dobrostanu, w jakich przebywają zwierzęta. Trend ten uwidacznia się w planowanym kształcie Wspólnej Polityki Rolnej na lata 2023-2027: zakłada ona wsparcie finansowe dla producentów loch, którzy w okresie okołoporodowym utrzymują zwierzęta w kojcu jarzmowym maksymalnie przez 8 dni. 

Zagadnienie to, a konkretnie specyfika chowu loch w tzw. kojcach bezjarzmowych, było tematem webinarium przygotowanego na początku lutego przez Krajowy Związek Pracodawców – Producentów Trzody Chlewnej „POLPIG”. O tym, jak w praktyce wygląda taki chów, mówił podczas transmisji Szymon Sygit, kierownik fermy trzody chlewnej Bara, należącej do Goodvalley Polska. 

Specyfika produkcji

Warto wspomnieć, że termin „kojce bezjarzmowe” nie jest w pełni precyzyjny. Jak tłumaczył podczas webinarium Szymon Sygit, ograniczenie możliwości ruchu występuje w okresie od 2 dni przed planowanym terminem porodu do 3 dni po porodzie. Ma to związek z tym, że ograniczenie możliwości ruchu w tym okresie ułatwia kontrolę przebiegu porodu. Kojce zastosowane na fermie charakteryzuje jednak błyskawiczna możliwość „uwalniania” loch z jarzma porodowego. Nie mamy tu bowiem do czynienia z powszechnymi na naszych fermach klatkami. Kojec zbudowany jest z dwóch ruchomych skrzydeł. Pierwsze z nich stanowi odgrodzenie maciory od strefy przebywania prosiąt, drugi zaś pozwala ograniczyć ruch zwierząt. Skrzydła wyposażone są w system blokad i zatrzasków, które pozwalają w błyskawiczny sposób „uwolnić” maciorę. 

Konstrukcja kojców w dużej mierze ogranicza ryzyko przygniecenia prosiąt przez matkę. Stwarza ona bowiem przestrzeń, w której prosięta mogą się schronić w razie nagłego położenia się lochy. 

Jak mówił w dalszej części wydarzenia Szymon Sygit, do wykluczenia ryzyka przygnieceń niezbędne są również warunki panujące zarówno w strefie przebywania lochy, jak i w gniazdach dla prosiąt. Ruszt, który szybko nagrzewa się pod wpływem ciepła emitowanego przez ciało lochy, wabi młode, w konsekwencji czego mogą one ulec przygnieceniu. Dlatego musi być on wykonany z materiału, który jak najmniej absorbuje ciepło ciała lochy. Z drugiej strony konstrukcja gniazda musi sprawiać, że prosięta chętnie będą spędzały w nim większość czasu, a opuszczać je będą głównie na moment karmienia. O ile w okresach niskich temperatur jest to stosunkowo łatwe (w gnieździe panuje zwykle temperatura wyraźnie wyższa niż poza nim), to już latem kwestia ta nie jest oczywista. 

W kojcach nie stosuje się dogrzewania gniazda za pośrednictwem promienników podczerwieni. Jak mówił prelegent, na początkowym etapie funkcjonowania fermy stosowano je, jednak stwarzały one duże niebezpieczeństwo: maciory często uszkadzały lampy, co w konsekwencji kończyło się stopieniem elementów „domków” dla prosiąt. Dlatego promienniki zastąpiono matami grzewczymi zasilanymi elektrycznie. Po czasie okazało się, że jest to nie tylko rozwiązanie bezpieczniejsze, lecz także bardziej ekonomiczne: w przypadku mat możliwe jest bowiem płynne sterowanie mocą urządzeń, przez co z jednej strony zaoszczędzić można energię, z drugiej zaś możliwa jest płynna regulacja panującej w gnieździe temperatury. 

Warto dodać, że w prowadzonym na fermie systemie chowu skrócono też czas przebywania loch w kojcach pojedynczych w sektorze krycia. Okres ten trwa od momentu odsadzenia do pokrycia, czyli ok. 6 dni. Początkowo próbowano całkowicie zrezygnować z utrzymania zwierząt w kojcach indywidualnych w tym okresie, jednak ze względu na intensywne manifestowanie oznak rui (obskakiwanie) znaczącym problemem były wówczas uszkodzenia ciała loch. 

Na korzyść utrzymania „bezjarzmowego” przemawia z pewnością wyższy dobrostan zwierząt osiągnięty z jednej strony przez krótki okres utrzymania w jarzmach, z drugiej zaś przez większą powierzchnię, jaką dysponują zwierzęta. O ile normy dobrostanu zakładają, aby na jedno zwierzę przypadało minimum 3,5 m powierzchni porodowej, to na fermie Bara wartość ta wynosi 5 m na zwierzę. Z jednej strony zapewnia to większy komfort zwierząt, z drugiej niestety ogranicza efektywność wykorzystania budynku. 

Efektywność produkcji 

Na koniec prelegent porównał wyniki osiągane na fermie Bara z inną fermą (Dobrzyń, woj. pomorskie), na której rozród prowadzony jest w oparciu o standardowe rozwiązania. Pod względem części parametrów na korzyść wypadła produkcja prowadzona w systemie skróconego okresu użycia kojców jarzmowych. Mowa tu między innymi o mniejszej liczbie upadków poporodowych oraz wyższej masie odsadzeniowej prosiąt. Jak mówił prelegent, fakt ten bierze się prawdopodobnie z wyższego pobrania mleka przez prosięta. Ciekawą zaletą jest również fakt, że lochy utrzymywane w tym systemie są znacznie spokojniejsze niż zwierzęta, których chów prowadzony jest w sposób klasyczny. 

Niestety, ogólna liczba prosiąt odsadzanych przez lochę w ciągu roku jest wyraźnie wyższa w przypadku klasycznego systemu produkcji (średnio o ponad jedno prosię). Co prawda wraz z upływem czasu (a co za tym idzie – doskonaleniem technologii produkcji) różnice pomiędzy obiema fermami zmniejszały się, wciąż jednak pozostają istotne. Zdaniem prelegenta jest to efekt nie tyle zastosowania samego skrócenia okresu ograniczonego ruchu macior, co grupowego utrzymania samic po inseminacji. Walka o hierarchię w stadzie doprowadza bowiem do poronień i spadku efektywności krycia. 

Komentarz redakcji 

Zaprezentowane podczas transmisji rozwiązanie jest z pewnością interesujące, warto jednak zadać sobie pytanie, czy przedstawiony rachunek zysków i strat generowanych przez omówione rozwiązanie wróży mu sukces? Wszak ostatecznym czynnikiem decydującym o powodzeniu czy porażce danej technologii powinien pozostać rachunek ekonomiczny, który obecnie przemawia na korzyść klasycznego utrzymywania loch. Z drugiej strony, trendy w europejskim rolnictwie są jasne i być może za kilka lat nie pozostanie nam nic innego, jak dostosować się do nowego systemu chowu.