Jeszcze kilkadziesiąt lat temu nikt szerzej nie mówił o konieczności dezynfekcji chlewni. Zabiegi sanityzacyjne ograniczały się co najwyżej do okresowego bielenia ścian przy pomocy wapna gaszonego. Niedostatki w poziomie higieny były jednak wówczas usprawiedliwione: rasy hodowane przed laty wykazywały znacznie wyższą odporność na patogeny niż obecnie wykorzystywane genotypy. Niestety, w dzisiejszych czasach staranna dezynfekcja chlewni jest nieodzowna. Materiał hodowlany wykorzystywany w nowoczesnej produkcji trzody charakteryzuje się wprawdzie znacznie szybszym tempem wzrostu i lepszym wykorzystaniem paszy niż miało to miejsce w przypadku tradycyjnych ras, jest jednak przy tym znacznie bardziej wrażliwy na różnego rodzaju patogeny. Stąd też konieczność zachowania wysokich standardów higienicznych na każdym etapie produkcji. Bardzo duże znaczenie ma higiena pojenia (patrz: artykuły w „Farmerze” 02/2016 i aktualnym wydaniu – str. …) oraz żywienia zwierząt. Jednak również higiena pomieszczeń jest niezbędna do uzyskania wysokiego statusu zdrowotnego stada. Stąd też dezynfekcja obiektów dla trzody jest w nowoczesnym chowie nieodzowna.

Jednak samo zastosowanie środków dezynfekujących to nie wszystko. Zanim rozpylimy we wnętrzu obiektu roztwór preparatu odkażającego, najpierw musimy je odpowiednio przygotować.

PODSTAWA HIGIENY W CHLEWNI

Dezynfekcja pomieszczeń inwentarskich bezwzględnie powinna być przeprowadzona po dokładnym umyciu powierzchni obiektu. W przeciwnym razie zabieg sanityzacji nie ma najmniejszego sensu. Na powierzchni ścian, podłogi czy wygrodzeń znajdują się bowiem znaczne ilości odchodów czy pozostałości paszy, a całość pokryta jest biofilmem, czyli warstwą białkowo-tłuszczową. Wszystkie te miejsca zasiedlają niezliczone kolonie bakterii, wirusów, pierwotniaków czy grzybów. Celem mycia jest właśnie usunięcie widzialnych zanieczyszczeń, a przy okazji znacznych ilości drobnoustrojów. W zależności od temperatury i ciśnienia stosowanej w myciu wody oraz od obecności środków myjących zagęszczenie drobnoustrojów na mytej powierzchni może się znacząco zmniejszyć już po samym umyciu chlewni (tabela).

W wielu chlewniach proces mycia usprawnia się poprzez uprzednie namoczenie powierzchni. Dokonuje się go poprzez zraszanie pomieszczeń przy użyciu węża ogrodowego. Dzięki temu resztki organiczne ulegają rozmiękczeniu i łatwiej przeprowadzić mycie. Namoczenie powierzchni chlewni jest jeszcze prostsze w przypadku obiektów wyposażonych w system zamgławiania mający za zadanie chłodzenie powietrza w chlewni. Wtedy zwilżanie następuje automatycznie.

Jak wspomniano wyżej, o skuteczności mycia decydują temperatura i ciśnienie wody oraz zastosowanie detergentu. Najlepsze efekty mycia osiąga się w temperaturach rzędu 90ºC, w tych warunkach ginie bowiem większość drobnoustrojów, jest to jednak kłopotliwe, gdyż widoczność w pomieszczeniu zostaje znacznie ograniczona, ponieważ woda paruje. Przy zakupie urządzenia warto jednak zdecydować się na bardziej kosztowne myjki wyposażone w opcję podgrzewania wody. Niestety, urządzenia tego typu są dość kosztowne. O ile najprostsze myjki renomowanej firmy można kupić za ok. 1000 zł, to urządzenia wyposażone w opcję podgrzewania mogą kosztować 6-7 tys. złotych. W zamian mamy jednak urządzenie, które może podgrzać wodę nawet do 80ºC, co sprawia, że podczas pracy nie tylko myjemy, lecz także znacząco redukujemy populację drobnoustrojów.
Zalecane ciśnienie mycia to 20-40 barów. Zwróćmy jednak uwagę na rodzaj mytej powierzchni. Niektóre materiały mogą być bowiem wrażliwe na działanie wody pod wysokim ciśnieniem, dbajmy więc o to, by nie doprowadzić do ich uszkodzeń.

Skuteczność mycia zależy również od rodzaju zastosowanego detergentu. Na rynku można znaleźć całą gamę środków myjących przeznaczonych do stosowania w chlewni. Warto jednak wiedzieć, na co zwrócić uwagę przy wyborze preparatu. Oczywiście, podstawowym parametrem jest zdolność rozpuszczania zanieczyszczeń (zwłaszcza tłuszczu) przez roztwór preparatu. W składzie produktu muszą się znaleźć więc związki myjące, takie jak sole amoniowe czy alkohol izopropylowy. Środek musi również zawierać dodatki zmniejszające napięcie powierzchniowe wody (najczęściej na etykiecie są one opisane jako związki powierzchniowo czynne). Dzięki temu mycie będzie skuteczne również w twardej wodzie, a dodatkowo zwiększeniu ulegną zdolności penetrujące cieczy, co ma szczególne znaczenie, gdy myjemy powierzchnie o porowatej strukturze (np. wylewki czy ruszt betonowy). Preparat nie może być również toksyczny – chodzi tu zarówno o działanie jego składników na organizm człowieka w momencie stosowania, jak i o zawartość toksycznych pozostałości, które mogłyby negatywnie oddziaływać na kondycję zdrowotną zwierząt lub odkładać się w ich tkankach.
Po umyciu powierzchni pomieszczeń nie zapominajmy oczywiście o dokładnym spłukaniu ich: resztki detergentów mogą bowiem reagować z preparatem dezynfekującym, co może osłabić jego działanie.

KŁOPOTLIWE SUSZENIE

Pomiędzy myciem obiektu a właściwą dezynfekcją jest jeszcze jeden ważny etap – dokładne wysuszenie powierzchni pomieszczenia. Jeżeli rozpylimy roztwór preparatu na mokre powierzchnie, może dojść do rozcieńczenia go, przez co skuteczność działania zostanie ograniczona. Niestety, kwestia suszenia chlewni bywa kłopotliwa. Zwłaszcza w okresie zimowym, ale także w pozostałych porach roku może ono bowiem trwać nawet kilkadziesiąt godzin, a niewielu producentów jest w stanie pozwolić sobie na kilka dni oczekiwania. Ważną rolę pełni tu więc wydajnie działająca wentylacja, która usuwa z atmosfery chlewni nadmiar wilgoci. Jeżeli chlewnia nie jest ogrzewana, warto również zaopatrzyć się w specjalną nagrzewnicę. Może być ona zasilana gazem, prądem elektrycznym lub gorącą wodą pochodzącą z instalacji C.O. Szczególnie dobrze w tym przypadku sprawdzają się dwa ostatnie rodzaje urządzeń. W procesie spalania węglowodorów dochodzi bowiem do powstania znacznych ilości pary wodnej, przez co nagrzewnice gazowe są mniej skuteczne niż pozostałe omówione urządzenia.
Bardzo ważny aspekt związany z myciem chlewni stanowią kwestie bezpieczeństwa. Połączenie wody z prądem elektrycznym, którym zasilane są myjki, bywa śmiertelnie niebezpieczne, a przypadki, gdy pozornie prosty zabieg mycia obiektu kończył się tragedią, już się zdarzały. Zadbajmy zatem o właściwy stan techniczny zarówno urządzenia myjącego, jak i instalacji elektrycznej wewnątrz chlewni, tak aby wyeliminować ryzyko przebicia. Instalację bezwzględnie należy też wyposażyć w bezpiecznik przeciwporażeniowy, który odetnie zasilanie w momencie przepływu prądu przez organizm człowieka.

NA HIGIENIE NIE WARTO OSZCZĘDZAĆ

Delikatnie mówiąc, opłacalność produkcji trzody chlewnej od dawna nie jest dla rolników satysfakcjonująca. Nie dziwi więc nikogo to, że producenci trzody poszukują coraz to nowych źródeł oszczędności. Są rzeczy, na których oszczędzać można. Są jednak i takie, z których rezygnacja prowadzi jedynie do pozornej oszczędności. Tak właśnie jest w przypadku dezynfekcji chlewni. Wielu rolników ma pokusę, aby rezygnując z zabiegów dezynfekcyjnych, zaoszczędzić pewną sumę pieniędzy. Niestety, zamiast planowanych oszczędności da to efekt odwrotny, związany z pogorszeniem kondycji zdrowotnej zwierząt. Straty związane z upadkami zwierząt i wysoki koszt opieki weterynaryjnej mogą wielokrotnie przekroczyć kwotę zaoszczędzoną na przeprowadzeniu zabiegu sanityzacji. Zamiast ciąć koszty związane z dezynfekcją chlewni, lepiej poszukać innych źródeł oszczędności.

 

 

Artykuł ukazał się w marcowym wydaniu miesięcznika "Farmer"

Zamów prenumeratę