Walka z ASF w polskim wydaniu to prawdziwa tragikomedia - nie wiadomo już, czy śmiać się czy płakać. Dowodem na to choćby kwestia odstrzałów sanitarnych dzików, które choć konieczne nie są wykonywane lub wykonywane w ślimaczym tempie. Ogniska ASF tymczasem pustoszą polskie chlewnie w tempie błyskawicznym, znacząc coraz gęściej mapę kraju.
Koronnym argumentem myśliwych i odpowiedzialnych służb, gdy padają pytania na temat depopulacji dzików, jest zwykle kwestia chłodni do zabezpieczania odstrzelonych dzików. Chłodni jest za mało, a limity zarządzonych odstrzałów duże, bo i populacja dzików rozrosła się nad miarę. Na problem zwróciła ostatnio uwagę Krajowa Rada Izb Rolniczych, pisząc w tej sprawie do ministra rolnictwa.
Inspekcja nie kupi, ale PZŁ może
Minister odpowiada, że: „Inspekcja Weterynaryjna zakupiła łącznie ponad 1300 chłodni z przeznaczeniem do wykorzystania przez myśliwych. Od 2021 r. podjęto jednak decyzję o zaprzestaniu tego działania, w szczególności. wskutek rozstrzygnięć Komisji Europejskiej o zaprzestaniu współfinansowania zakupu chłodni już od 2020 r. Tym samym środki wydatkowane przez tę Inspekcję na ten cel w 2020 r. pochodziły wyłącznie ze środków krajowych, obciążając w istotny sposób budżet Inspekcji Weterynaryjnej. Biorąc pod uwagę aktualny zasięg stref objętych regionalizacją z powodu ASF oraz stopień zaangażowania środków pochodzących z budżetu Inspekcji Weterynaryjnej na trudną walkę z tą chorobą oraz z innymi chorobami zakaźnymi zwierząt (w tym wysoce zjadliwą grypą ptaków), kontynuowanie partycypowania tej Inspekcji w dodatkowe inwestowanie w kontenery chłodnicze – nie jest możliwe.”
Jednocześnie sekretarz stanu Szymon Giżyński z upoważnienia ministra Grzegorza Pudy nadmienia we wspomnianym piśmie: „Z posiadanych przeze mnie informacji wynika, że zakup chłodni mógł być także realizowany w ramach dotacji w wysokości 20 mln złotych przyznanej Polskiemu Związkowi Łowieckiemu z Narodowego Funduszy Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej.” Projekt tej kooperacji powstał już w 2019r. a w 2020r. podpisana została umowa dotacji. Jak się jednak dowiadujemy z oficjalnych komunikatów na stronie internetowej Polskiego Związku Łowieckiego, ogłoszony na zakup chłodni przetarg nie został rozstrzygnięty… z braku oferentów. Resort rolnictwa jest tego z pewnością świadom, ale wolał to przemilczeć.
Przetarg bez ofert
Sprawa rzeczonego przetargu budzi słuszną konsternację, bo PZŁ ogłosił przetarg na zakup 400 chłodni, które miały zostać przekazane kołom łowieckim, dzierżawiącym obwody łowieckie na terenach objętych strefami ASF. Czemu niby producenci, poszkodowani w końcu przez pandemię, nie walczyli o tak intratny kontrakt? Powody wyjaśnił zaraz sam PZŁ i trudno wobec tych wyjaśnień przejść obojętnie…
W komunikacie PZŁ czytamy bowiem: „W pierwotnych założeniach projektu, opracowanego w 2019 roku, zaplanowano zakup 400 chłodni kontenerowych, z czego 200 szt. miały stanowić chłodnie typu I (4 m×2 m×2,70 m) z przedsionkiem, 150 szt. typu II (wymiary 3,60 m×1,60 m×2,0 m) zamontowanych na podwoziu przyczepy samochodowej oraz 50 szt. typu III (2,40 m × 1,20 m × 1,70 m) również zamontowanych na przyczepach. Po konsultacjach z Urzędem Zamówień Publicznych, Zarząd Główny PZŁ ogłosił przetarg na wyłonienie dostawców chłodni. W wyniku postępowania nie wpłynęła żadna oferta. W tej sytuacji łowczy krajowy zainicjował spotkania z największymi polskimi wytwórcami chłodni kontenerowych, którzy przedstawili szereg uwag do specyfikacji technicznej poszczególnych typów chłodni. W trakcie spotkań producenci zwrócili szczególną uwagę na wymagania techniczne dla chłodni typu II i III, wskazując na ich małą funkcjonalność. Charakteryzują się zbyt małą wysokością, niewielką grubością płyt izolacyjnych, małym zakresem temperatur uzyskiwanych wewnątrz chłodni (00C do 100C bez określenia temperatury zewnętrznej) oraz bardzo restrykcyjnymi przepisami dotyczącymi homologacji na pojazdy. Autorzy programu w 2019 roku nie wzięli pod uwagę wymogów prawa dotyczących dopuszczenia do ruchu wszelkich pojazdów kołowych (bez własnego napędu), w wyniku czego proponowane do wykonania chłodnie mobilne byłyby mało funkcjonalne i koszty wielokrotnie przewyższałyby zakładane pierwotnie. Co najważniejsze, ze względu na czas potrzebny na uzyskanie homologacji wykonanie nie byłoby możliwe w okresie realizacji projektu. Producenci złożyli również szereg uwag do chłodni kontenerowych stacjonarnych. Zwrócili uwagę m.in. na mały zakres temperatur ustawianych wewnątrz chłodni (od +50 st. C do -50 st. C, przy temperaturze zewnętrznej +30 st. C)”.
Rozbrajające jest również kolejne tłumaczenie PZŁ, który przyznaje, że dopiero po fakcie skonsultował się z oczekującymi na chłodnie kołami łowieckimi, które jednoznacznie przyznały, że bardziej zależy im na chłodniach stacjonarnych, a nie mobilnych. W efekcie tej degrengolady, Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska przyjął wniosek Polskiego Związku Łowieckiego, o przedłużenie terminu zakupu 400 chłodni przeznaczonych dla kół łowieckich i zmianę warunków umowy dotacji.
Kto zawinił?
Jak informuje PZŁ, realny termin zakupu chłodni dla myśliwych przesunął się do wiosny przyszłego roku.
„Wynegocjowane korzystne zmiany w zapisach umowy dają nam możliwość zaspokojenia potrzeb większej ilości kół łowieckich, a oferentom dają realne do spełnienia warunki zamówienia. W ostatnich tygodniach nad przygotowaniem dokumentacji pracował nowo powołany zespół. W wyniku jego działań udało się uzyskać porozumienie z NFOŚ wraz ze zmienionymi warunkami zamówienia. W najbliższych dniach ZG PZŁ przedstawi warunki i ramy czasowe przetargu, szczegóły na naszej stronie internetowej” – czytamy na stronie PZŁ.
PZŁ nie wskazuje, kto zawalił w tej sprawie. Nie trzeba być jednak wybitnym detektywem, by stwierdzić, że… wszyscy. Wystarczy odrobina zdrowego rozsądku aby przyznać, że z kołami łowieckimi skonsultować należało się przed opracowaniem specyfikacji i ogłoszeniem przetargu. Tak samo jak z producentami chłodni, by wiedzieć czy zamówienie jest dobrze sprecyzowane i możliwe do realizacji. To wie każdy referent w najmniejszej nawet wiejskiej gminie.
Komentarze