– Niestety, mimo wielu naszych próśb, ogniska powstające w Polsce nie są opisywane. W pierwszym roku walki z chorobą wiedzieliśmy wszystko. Prezentowane były dane na temat tego skąd wzięło się ognisko, pokazywano wyniki dochodzeń itd. W tej chwili trudno jest znaleźć informacje o dochodzeniu epizootycznym – zaznaczył dr n. wet. Piotr Kołodziejczyk. – Rolnicy opowiadają o sytuacjach, w których niezakolczykowane świnie były tanio wystawione na jakimś portalu aukcyjnym. Ktoś się skusił ze względu na cenę. Pojechał i zobaczył, a że były ładne to kupił zwierzęta bez kolczyków. Przemieszczenie odbyło się gdzieś bokiem i w ten sposób powstaje kolejne ognisko. Należy jednak zwrócić uwagę nie na tych co już polegli, nie na te 3 czy 4 ogniska, które z tego wyniknęły, tylko na tych uczciwych ludzi, którzy wokół tych ognisk żyją i przez to będą mieli kłopoty – dodał.

Jak zaznaczył nasz rozmówca, najgorsza jest początkowa faza paniki po wprowadzeniu ograniczeń. Zaś w regionach, które znajdują się w strefach od dłuższego czasu, hodowcy uczą się funkcjonować w nowej rzeczywistości.

– Tam gdzie pojawia się nowa strefa, tam trzeba nauczyć się z tym żyć. Pojawia się panika, sprzedaż zwierząt poniżej wagi ubojowej, ludzie się boją, ponieważ niewiedzą co będzie dalej – mówił dr Kołodziejczyk.

Na pytanie o najlepszą reakcję na podejrzane ogłoszenia nasz rozmówca doradza ostrożność i zgłoszenie oferty odpowiednim służbom.

– Po prostu tego nie robić, omijać, a nawet powiedziałbym, żeby zgłaszać służbom weterynaryjnym, że coś się dzieje nie tak – stwierdził dr Kołodziejczyk.