Mówiąc o kondycji sektora, nie sposób nie odnieść się do ostatniego pomysłu Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi, wedle którego w przypadku gospodarstw utrzymujących trzodę chlewną wyłącznie na własne potrzeby (do 10 sztuk rocznie) stada te mają być częściowo zwolnione z obowiązujących obecnie standardów bioasekuracji.

Jakie będą niższe standardy bioasekuracji w małych gospodarstwach?

Na razie nie wiemy, czy projekt ten ma szansę wejść w życie. Wiemy natomiast, jaki ma być kształt zmian w prawie. W gospodarstwach, w których utrzymuje się nie więcej niż 10 sztuk świń w roku kalendarzowym, wyłącznie w celu produkcji mięsa na użytek własny, odstąpiono by od obowiązku wykładania mat dezynfekcyjnych przed wejściami i wyjściami oraz wjazdami i wyjazdami. W gospodarstwach tych hodowcy zwierząt nie musieliby sporządzać spisu posiadanych świń z podziałem na prosięta, warchlaki, tuczniki, lochy, loszki, knury i knurki. Zaznaczono, że przy tak małej liczbie utrzymywanych zwierząt nie jest konieczne sporządzanie takiego spisu. Projekt zakłada też odstąpienie od obowiązku prowadzenia rejestru wjeżdżających na teren gospodarstwa środków transportu do przewozu świń, paszy lub produktów ubocznych pochodzenia zwierzęcego oraz rejestru wejść osób do pomieszczeń, w których są utrzymywane świnie.

Niedźwiedzia przysługa

Jedno jest pewne – pomysł ten jest nie tylko kontrowersyjny, lecz także bardzo ryzykowny. Przecież ponad 90 proc. dotychczasowych ognisk ASF świń potwierdzono właśnie w niedużych stadach trzody chlewnej, którym – nie oszukujmy się – najtrudniej jest spełnić standardy ochrony biologicznej. Tymczasem ze strony ministerstwa słyszymy, że małe gospodarstwa charakteryzują się mniejszym ryzykiem wystąpienia choroby! Jak resort uzasadnia tę opinię? Mianowicie tak, że w przypadku takich stad ograniczony zostaje ruch pojazdów czy liczba osób mających wstęp na fermę (gospodarstwa nie zatrudniają raczej pracowników z zewnątrz). Tłumaczenie to wydaje się jednak absurdalne. Nie będziemy teraz analizować poszczególnych ogniw łańcucha bioasekuracji (nie znamy dokładnego kształtu zmian) i pastwić się nad autorami pomysłu, warto jednak zadać kilka pytań.

  • Czy po to od dekady edukuje się rolników, jak przestrzegać bioasekuracji?
  • Czy po to wybijano setki stad trzody, nie tylko zarażonych ASF, lecz także tych znajdujących się w okolicach zakażonego gospodarstwa?
  • Czy po to ponoszono milionowe nakłady na wsparcie rolników w przystosowaniu gospodarstw do nowych wymogów?

W świetle dziewięciu lat walki z ASF, w tym ciężkiej pracy u podstaw – kształtowania świadomości rolników co do konieczności wprowadzania standardów bioasekuracji niezależnie od wielkości stada opisany wyżej pomysł wydaje się niedźwiedzią przysługą. Ułatwi życie małym gospodarstwom kosztem bezpieczeństwa dużych i średnich hodowli, mających znaczenie towarowe.

A może to tylko kiełbasa wyborcza? Może Ministerstwo chce odtrąbić kolejny sukces – tym razem związany z wzrostem liczby stad świń w Polsce? Nie mi oceniać, liczę jednak na głos rozsądku który nie pozwoli na realizację tegoż pomysłu.