W rozmowie z przedstawicielami handlowymi różnych firm wyposażeniowych budynków inwentarskich zapytaliśmy o aktualne trendy w projektowaniu nowych chlewni, a także o najbardziej optymalną obsadę zwierząt w budynku.

Przed rozpoczęciem projektowania chlewni musimy przede wszystkim określić skalę przyszłej produkcji. Tutaj zdania są zbliżone, a wszystko zależy od oceny lokalnego rynku, na który sprzedajemy. Jednak zarówno przy sprzedaży warchlaków, jak i tuczników, wymogiem prowadzenia stałej współpracy z możliwością negocjacji dobrej ceny jest wielkość partii sprzedawanych przez nas zwierząt.

JAKA SKALA PRODUKCJI?

W trakcie wstępnych rozmów z klientem dotyczących inwestycji każda firma stara się optymalnie zaplanować wszystkie elementy związane z nowym obiektem, dotyczy to również skali produkcji. - Na początku określamy, jak ta produkcja będzie wyglądać. Planujemy, czy będzie to pełny cykl zamknięty ze sprzedażą tucznika, czy też produkcja nastawiona na sprzedaż warchlaka. Jeżeli mówimy o drugim wariancie, to musimy mieć świadomość, że dzisiaj coraz trudniej jest znaleźć odbiorcę na małą partię warchlaków - mówi Cezary Woźnica, przedstawiciel handlowy firmy Polnet. Dlatego obsada zwierząt powinna umożliwiać wyprodukowanie od 250 do 500 warchlaków w jednej partii, gotowej do sprzedaży. Wówczas potrzebujemy około 24 loch w grupie technologicznej na porodówce, które będą w jednym czasie rodzić, w 1-tygodniowym lub 3-tygodniowym cyklu oprosień. - Górną granicę obsady budynku najczęściej wyznacza obsada około 700 loch. Jest to poziom, od którego musimy się już starać o pozwolenie zintegrowane na postawienie takiego obiektu. Jest to bardziej utrudnione w porównaniu do standardowego pozwolenia. Aktualnie obserwujemy, że rolnicy najchętniej stawiają chlewnie macior dla około 500 szt. loch w stadzie podstawowym. Wtedy projekt jest wykonywany dla cyklu produkcyjnego z cotygodniowymi oprosieniami na porodówce - dodaje przedstawiciel handlowy firmy Polnet.

Z kolei według Wojciecha Stronikowskiego z firmy Terraexim - Agroimpex, nie ma jednoznacznej odpowiedzi na to pytanie, ponieważ producenci zaczynają się specjalizować w produkcji. - Jest duża grupa projektów dla hodowców chcących produkować w cyklu zamkniętym i tutaj najczęściej stada liczą 150-180 loch. Druga grupa to specjaliści w produkcji prosiąt, mający swoich stałych odbiorców, też ciągle rozwijających się tuczarni. Te stada są zdecydowanie większe, liczą 400-600 loch. Faktem jest, że tylko duża skala produkcji pozwala utrzymać się na rynku i wyraźnie widać to po naszych projektach - mówi Stronikowski.

DOBRZE URZĄDZIĆKOJEC PORODOWY

Kojec porodowy powinien przede wszystkim stwarzać optymalne warunki zarówno dla loch, jak i prosiąt. Jest kilka wariantów wyposażenia kojca porodowego. Wojciech Stronikowski zauważa, że coraz częściej stosowanym rozwiązaniem w projektach jest wykorzystanie jarzma porodowego na wprost z korytem uchylnym. - Jarzmo to jest wyposażone w odbojniki, które zapobiegają przygniataniu prosiąt oraz zapewniają odpowiednią pozycję legowiskową dla lochy. Posiada ono regulowaną szerokość, jak i długość. Koryto uchylne pozwala na dokładne usunięcie pozostałej paszy. Jarzmo jest usytuowane na podłodze rusztowej, przy czym pod lochą stosujemy ruszt żeliwny, dający odczuwalne i chłodne legowisko oraz pewność stąpania. W legowisku dla prosiąt usytuowana jest płyta grzewcza (elektryczna lub wodna), stanowiąca integralną powierzchnię z podłogą rusztową. Możliwość regulacji temperatury, zastosowany odpowiedni materiał w połączeniu z daszkiem NI 2 zapewniają prosiętom odpowiedni mikroklimat. Pozostałą część podłogi stanowią ruszta szczelinowe wykonane z trwałego polipropylenu pierwotnego. Dzięki odpowiedniej konstrukcji ich powierzchnia jest antypoślizgowa. Cała podłoga wspiera się na podporach z włókna szklanego, wytrzymałego i odpornego na warunki panujące w chlewni. Ponadto kojec wyposażony jest w karmidło i poidło dla prosiąt. Dla lochy można zastosować zwykłe poidło smoczkowe, jak i poidło utrzymujące stały poziom wody w korycie. Ściany kojca są wykonane z paneli PCV wykończonych okuciami ze stali nierdzewnej. Zastosowane materiały są trwałe, a zarazem łatwe w utrzymaniu czystości.

UMOŻLIWIA ŻYWIENIE DO WOLI

To, co wyróżnia ofertę produktową firmy Hog Slat na rynku wyposażenia kojców dla loch karmiących, to automat paszowy. Umożliwia żywienie lochy ad libitum - do woli, zawsze wtedy, gdy odczuwa ona taką potrzebę. - Funkcjonowanie naszego automatu jest bardzo proste i przystępne dla macior. Pasza jest wydawana na żądanie, gdy locha poruszy prętem, który wbudowany jest w urządzenie. Dzięki temu rozwiązaniu pasza nie pleśnieje w korycie, co zapewnia wyższy poziom higieny oraz mniej pracy przy czyszczeniu koryt, a co za tym idzie - większe oszczędności.

Dodatkowo ten system żywienia zapewnia lepsze rozkarmienie loch i ich wyższą laktację. Przekłada się to oczywiście na właściwą kondycję i wyższą wagę odsadzonych prosiąt. Dzięki temu poniesione nakłady finansowe szybko się zwracają - mówi Andrzej Stelmaszyk, kierownik projektu w firmie Hog Slat.

WZMOCNIONY TYP KOJCA SAMOBLOKUJĄCEGO DLA LOCH

Firma Wesstron wprowadza nowy, ulepszony typ kojca samoblokującego dla loch. Produkt przeszedł os tatnie testy i niedługo będzie dostępny w sprzedaży. Locha może wchodzić i wychodzić z kojca poprzez tylną bramkę. Wejście lochy do kojca powoduje jego zamknięcie, co zapobiega m.in. agresywnemu zachowaniu w stadzie podczas karmienia i znacznie zmniejsza stres u osobników słabszych. Po karmieniu locha, cofając się, otwiera tylną bramę. Brama działa na zasadzie wahadła i jest wykonana z jednego elementu. Istnieje również możliwość zablokowania bramy, co umożliwia usunięcie obornika z części legowiskowo-spacerowej. Kojec jest tak zaprojektowany, by ułatwić prace inseminacyjne. Konstrukcja została wzmocniona, dlatego, w przeciwieństwie do poprzednich modeli, nie ulega wygięciom (uszkodzeniom) nawet w przypadku dużych loch.

NA MOKRO DLA LOCH I PROSIĄT

Żywienie w systemie na mokro - atrakcyjne ze względu na możliwość zastosowania tańszych komponentów - możliwe jest już nie tylko w tuczu, ale też w sekcji macior, jak i w momencie odchowywania prosiąt od masy ciała 6 kg do 40 kg. HydroAir może być stosowany zarówno w karmieniu mniejszych stad od 500 szt. zwierząt, jak i większych, do 4,5 tys. szt. zwierząt.

W systemie wykorzystano technologię sprężonego powietrza, która przepycha paszę bez obawy przywierania komponentów do rur. Ważne jest, że system umożliwia zadawanie naprawdę małych porcji paszy. Na początku odchowu, gdy prosięta jeszcze mało jedzą, nie ma problemu z mieszaniem małych dawek paszy. Minimalna ilość paszy, jaka może być mieszana w mieszalniku, wynosi 8 l przy zastosowaniu zbiornika o pojemności 180 l. Największy zbiornik dostępny w ofercie ma pojemność 750 l. Pasza jest przepychana sprężonym powietrzem do ostatniego zaworu. Przed następnym karmieniem cała instalacja jest zraszana niewielką ilością wody. Woda z resztkami paszy z instalacji jest zasysana do mieszalnika, gdzie jest mieszana z pozostałymi komponentami zupy paszowej, która zostanie skarmiona w następnym odpasie. - Taki obieg wody czyszczącej oznacza, że system jest w pełni bezresztkowy. Pamiętajmy, że w rurach też znajduje się cenna pasza, która zostanie wykorzystana w następnym karmieniu. Ilości wody zużywanej do czyszczenia instalacji są minimalne. Przy długich liniach instalacji jest to około 0,5 l. Woda jest pod postacią sprayu, nie strumienia. Dlatego nie ma obawy, że ta ilość popsuje jakość przygotowywanej mieszanki w zbiorniku mieszalnika. W pełni wykorzystana woda oznacza, że nie potrzebujemy dodatkowego zbiornika na wodę odpadową - mówi Dennis Engelking z Big Dutchman Pig GmbH. Główną zaletą systemu jest możliwość podawania prosiętom częstych, świeżych i małych porcji paszy w ciągu dnia. Dodatkowo HydroAir dostosowuje temperaturę paszy do wieku prosiąt. - Jest to niezmiernie ważne, bo zmniejsza stres po odsadzeniu, wpływa korzystnie na rozwój i zdrowie przewodu pokarmowego, co ostatecznie przekłada się na wyższe przyrosty. W pierwszych dniach woda używana do mieszania paszy jest podgrzewana w bojlerze do temperatury 30 st. C. W kolejnych dniach odchowu ta temperatura odpowiednio się zmniejsza - tłumaczy Engelking.