Ochrona przed afrykańskim pomorem świń w każdym kraju musi być przeprowadzana na trzech poziomach, czyli - ograniczenie przedostania się wirusa na teren kraju, później jeżeli choroba wystąpi na danym obszarze ograniczenie przedostania się do chlewni oraz zminimalizowanie rozprzestrzeniania się choroby.

Profesor Pejsak podkreśla, że służby weterynaryjne aktualnie starają się ochronić nasz kraj przed przedostaniem się wirusa przez granicę z Białorusią. Chodzi tu o dezynfekcję kół samochodów przejeżdżających przez granicę i całkowity zakaz przywożenia mięsa i produktów mięsnych przez podróżujących na teren Polski.
 
Teraz musimy zrobić wszystko, aby pomór nie przedostał się do naszych gospodarstw. - Dużo zależy tu od postępowania rolników. Tu już nie wystarczy zwykła dezynfekcja. Rolnicy powinni ogrodzić teren swoich chlewni dbać, o to aby przy wejściach były rozłożone maty dezynfekcyjne. Nie wpuszczać obcych osób na teren chlewni i nie odwiedzać też innych obiektów. Tak, aby nie przenosić czynników patogennych pomiędzy gospodarstwami - tłumaczy prof. Zygmunt Pejsak.
 
Niestety afrykański pomór świń rozwija się podstępnie, bo wyraźne objawy choroby zauważane są dopiero tuż przed śmiercią. - Pierwszym objawem choroby zwierząt jest wysoka gorączka. Jest trudna do zauważenia przez rolników, bo zwierzęta w tym czasie mają apetyt i często zachowują się normalnie. Dlatego przez pierwszych 5-6 dni trudno jest rozpoznać zagrożenie. Dopiero 48 h przed śmiercią pojawiają się objawy charakterystyczne, czyli sinica podbrzusza i uszu, wypływ krwawego płynu z nozdrzy i biegunka z domieszką krwi – tłumaczy profesor Pejsak.

W tym wszystkim najważniejsza jest szybka reakcja producenta i zgłoszenie padnięć powiatowemu lekarzowi weterynarii. – Jeżeli w naszym stadzie nagle pada kilka sztuk zwierząt w różnych grupach technologicznych, to jest to już niebezpieczna sytuacja. Nie można zwlekać ze zgłoszeniem takiej sytuacji. Rozpoznanie w terenie musi być jak najszybsze – mówi prof. Pejsak.

Późniejsza diagnostyka laboratoryjna zajmuje już tylko kilka godzin. – Gdy próbki trafią do laboratorium, to działamy szybko. Analiza i diagnoza to kwestia 4-5 h – dodaje profesor.