Po raz kolejny na tapet powraca kwestia nieszczęsnego ograniczenia wymogów bioasekuracji dla małych stad trzody chlewnej. A będąc precyzyjnymi: dla stad produkujących na własny użytek. Swoją drogą definicja tegoż „własnego użytku” w ostatecznym kształcie rozporządzenia nie zostało sformułowana. Ale po kolei.

Jak grochem o ścianę

Nie pomogły ani apele lekarzy weterynarii, ani mediów (w tym oczywiście nasze), ani wreszcie samych hodowców. 10 maja w życie weszło w życie nieszczęsne rozporządzenie dotyczące wspomnianej wcześniej kwestii. Co gorsza, zakres odstępstw znacznie rozszerzono: pierwotna wersja rozporządzenia zakładała, że w stadach do 10 sztuk tuczników w skali roku zniesione zostaną wymogi:

  • zakazu utrzymywania loch do rozrodu i knurów; - odstąpienie od obowiązkowego w strefach objętych ograniczeniami wykładania mat dezynfekcyjnych przed wejściami i wyjściami oraz wjazdami i wyjazdami z gospodarstwa;
  • konieczności sporządzenia przez posiadaczy zwierząt spisu posiadanych świń (z podziałem na prosięta, warchlaki, tuczniki, lochy, loszki, knury i knurki) oraz bieżące aktualizowanie tego spisu
  • obowiązku prowadzenia rejestru wjeżdżających na teren gospodarstwa środków transportu do przewozu świń, paszy lub produktów ubocznych pochodzenia zwierzęcego oraz rejestru wejść osób do pomieszczeń, w których są utrzymywane świnie.

Ostateczny projekt rozporządzenia  przyniósł jednak zmiany wręcz rewolucyjne: brak tu miejsca byśmy omówili je wszystkie (omawialiśmy je w załączonym poniżej artykule), niemniej część z nich zakrawa o absurd. Dopuszczono miedzy innymi możliwość wchodzenia osób postronnych na teren pomieszczeń produkcyjnych, czy zniesiono obowiązek mycia rąk (!), czy oczyszczania obuwia stosowanego przy pracy ze zwierzętami. Ostatecznie nie dopracowano również kwestii tego, czym jest „chów na własne potrzeby”. Pierwotnie było to oczywiste i dotyczyło wspomnianych 10 tuczników rocznie. Ostatecznie jednak dopuszczona została możliwość prowadzenia rozrodu w takim stadzie, a samo rozporządzenie nie określa limitów utrzymywanych zwierząt!

 

Konsekwencji obawiają się wszyscy prócz rządzących

Ostateczny kształt zmian w bioasekuracji budzi opór bodaj wszystkich, oprócz rzecz jasna rządzących i drobnych producentów mogących skorzystać na zmianie prawa. Protestują przedstawiciele lekarzy weterynarii, protestują związki branżowe, protestują media, protestują wreszcie indywidualni hodowcy, których przeraża to, że w ich bezpośrednim sąsiedztwie mogą się znajdować stada prowadzone z wyłączeniem większości wymogów ochrony biologicznej. To jak tykająca bomba. Kto weźmie odpowiedzialność za narażenie takich hodowców na ogromne konsekwencje związane z wystąpieniem w sąsiedztwie ognisk ASF?

 

Będzie wielki powrót ASF?

Czy wprowadzone zmiany oznaczają triumfalny powrót ASF? Niestety wiele wskazuje na to, że tak. W mediach społecznościowych osoby zainteresowane tematem wprost pytają „czy zniesiono już wymogi bioasekuracji”. Zainteresowanie chowem na własne potrzeby wydaje się być spore, a biorąc pod uwagę rezygnację z lwiej części nakazów i zakazów może się okazać, że po stosunkowo dobrym ubiegłym roku („tylko” 14 ognisk w stadach świń), czekać nas może w najbliższych miesiącach prawdziwy Armagedon. Dlatego też zaapelować chcemy do wszystkich którzy zainteresowani są nieszczęsnym „chowem na własne potrzeby”, aby pomimo liberalizacji zasad bioasekuracji, przestrzegali choćby elementarnych wymogów. Zachowajmy zdrowy rozsądek, skoro zabrakło go rządzącym.