Historia chowu trzody w odwiedzonym gospodarstwie sięga 2005 roku, kiedy to rolnicy zdecydowali się na przebudowę istniejącego budynku i dostosowanie go do chowu tuczników w skali 300 zwierząt w jednym rzucie. Krótko po tym, bo na przełomie lat 2006 i 2007 roku oddano do użytku drugą chlewnie, tym razem o pojemności 600 stanowisk. System chowu w tych obiektach znacząco odbiegał jednak od stosowanego dzisiaj – produkcja prowadzona była na głębokiej ściółce, przy wykorzystaniu klasycznego żywienia paszą suchą. Przełom nastąpił w 2013 roku, kiedy to rolnicy zdecydowali się na przebudowę obu obiektów na system rusztowy, oraz inwestycje w instalację płynnego żywienia. Kilka lat później do użytku oddano obiekt o pojemności 2 tys, stanowisk tuczowych, również wyposażony w system żywienia „na mokro”. Skąd decyzja o pójściu w tym kierunku?
Płynne żywienie to mniejsze koszty
- Na decyzję o inwestycji w system płynnego żywienia wpłynęły przede wszystkim względy ekonomiczne. Fundamentem oszczędności jest możliwość wykorzystania relatywnie tanich pasz będących produktem ubocznym wielu gałęzi przemysłu spożywczego – mówi Tomasz Matczak.
I tak w gospodarstwie wykorzystywany jest cały szereg tego rodzaju komponentów. Ważną rolę odgrywa pieczywo paszowe, stosowane są także dwa rodzaje serwatki – zwykła i zagęszczona, wywar gorzelniany, czy młóto browarniane.
W systemie płynnego żywienia możemy wykorzystywać komponenty białkowe, czy też energetyczne które nie wymagają kosztownego suszenia. Przykładem jest choćby wywar gorzelniany, który jest dobrą alternatywą dla poekstrakcyjnej śruty sojowej. Owszem, taki wywar możemy też wykorzystać w klasycznym żywieniu, wówczas ponosimy jednak wysokie nakłady na jego wysuszenie. Dobrym przykładem jest też kukurydza – możemy wykorzystać zmielone i zakiszone ziarno dzięki czemu uzyskujemy tani komponent energetyczny – tłumaczy rolnik.
Jak dodaje, wraz z upływem czasu i pojawianiem się kolejnych instalacji maleje nieco dostęp do wspomnianych surowców, a ze względu na większy popyt rośnie ich cena. Niemniej na dzień dzisiejszy nie stanowi to większego problemu.
Płynne żywienie to zdrowe zwierzęta
Odrębnym aspektem jest korzystny wpływ paszy płynnej na zdrowotność stada, ale też parametry tuczne i rzeźne. Taki system żywienia pozwala na lepsze wykorzystanie paszy i ograniczenie jej strat związany choćby z pyleniem. Wykorzystanie tzw. długiego koryta sprawia, że wszystkie zwierzęta w tym samym czasie mają swobodny dostęp do paszy co skutkuje lepszym wyrównaniem wagowym zwierząt w grupach. Długie koryto korzystnie wpływa także na zdrowie świń:
- W ten sposób bardzo łatwe jest wczesne wykrycie pojawienia się choroby w stadzie. Od razu widzimy jeżeli któreś zwierzę nie podchodzi do koryta, jest to dla nas wówczas sygnałem, że z jego zdrowiem dzieje się coś złego. Drugą korzyścią zdrowotną wynikającą z zastosowania żywienia na mokro jest brak zapylenia, co ogranicza występowanie chorób dróg oddechowych w stadzie – tłumaczy Tomasz Matczak.
Płynne żywienie to większa opłacalność
Również Grzegorz Kędzierski z firmy Pellon zgadza się z tezą, że żywienie na mokro znacznie poprawia opłacalność chowu świń:
- W ostatnich latach polski sektor produkcji trzody chlewnej borykał się z niskimi cenami skupu żywca, oraz wysokimi kosztami produkcji. Myślę że to główny czynnik który spowodował większe zainteresowanie płynnym żywieniem. Nie mając wpływu na cenę tuczników hodowcy funkcjonujący na wolnym rynku byli zmuszeni do ciągłego poszukiwania rozwiązań obniżających nakłady ponoszone na wyprodukowanie tuczników. A póki co płynne żywienie jest jedyną skuteczną alternatywą. Na zachodzie Europy jest to już standard. Produkcja w Niemczech, Danii, Holandii, Hiszpanii czy krajach skandynawskich w dużej mierze opiera się właśnie na żywieniu na mokro. Co ciekawe, początkowo wielu rolników ma obawy co do wykorzystania tej technologii, szybko przekonują się jednak że niesie ona bardzo duże korzyści – tłumaczy specjalista.
Jak dodaje ekspert nawet nie dysponując produktami ubocznymi z przetwórstwa spożywczego, na płynnym żywieniu możemy poczynić pewne oszczędności:
- Jeżeli korzystamy tylko z tradycyjnych surowców, to znaczy zbóż paszowych i komponentów wysokobiałkowych, to zmieniając tylko sam system żywienia na płynne, generujemy oszczędności rzędu nawet 15 proc. Wynika to z lepszego wykorzystania paszy, mniejszym stratom mieszanki a także lepszej zdrowotności stada. Łącząc płynne żywienie z wykorzystaniem wspomnianych produktów ubocznych, możemy ograniczyć koszt produkcji tucznika nawet o połowę. Surowce paszowe wciąż są stosunkowo tanie, zatem rolnicy którzy już produkują, lub przejdą wkrótce na produkcję przy wykorzystaniu żywienia na mokro będę zyskiwać – mówi Grzegorz Kędzierski.
Płynne żywienie to przyszłość
Sam Tomasz Matczak zdecydowanie nie żałuje, że dziesięć lat temu zdecydował się zainwestować w system żywienia na mokro:
Gdybym raz jeszcze budował chlewnię również zdecydował bym się na wybór tego systemu. Płynne żywienie to przyszłość chowu trzody chlewnej w naszym kraju. Na zachodzie Europy wykorzystanie tego rodzaju instalacji jest powszechne, my nie możemy zostawać w tyle – mówi rolnik.
Tym co przemawia do wyobraźni, jest czas zwrotu nakładów poniesionych na produkcję. Przy odpowiedniej skali produkcji inwestycja może się zwrócić nawet w ciągu 1-2 lat. Nie ma zatem chyba wątpliwości, że wykorzystanie technologii powinni wziąć pod uwagę producenci, chcący z powodzeniem funkcjonować na rynku tuczników.
Komentarze