Wizytówka gospodarstwa:
Miejscowość: Żdżarów, woj. mazowieckie
Budynki, utrzymanie, infrastruktura: Na terenie gospodarstwa znajdują się trzy budynki inwentarskie, które służą do produkcji trzody chlewnej. W pierwszym, jest jedna komora dla tuczników, a także oddzielne kojce dla dwóch knurów. Tuczniki są utrzymywane na rusztach, a knury na ściółce. Najnowszym budynkiem jest porodówka. W kojcach porodowych podłoga jest w połowie wybetonowana, a pozostałą część stanowią plastikowe ruszta. W ostatnim budynku znajduje się sektor tuczu, oraz sektor krycia i loch prośnych. W tej chlewni zwierzęta są utrzymywane na betonowych rusztach.
Lochy: pbz, wbp, wbp x pbz; knury wbp, pbz
Liczba loch stada podstawowego: 85-90 szt.
Pasze: W gospodarstwie wytwarza się pasze we własnym zakresie dla wszystkich grup technologicznych. Z zakupu pochodzą wyłącznie mieszanki typu prestarter dla prosiąt, a także mieszanki paszowe uzupełniające.
Status gospodarstwa: towarowe
Państwo Grabowscy prowadzą produkcję trzody chlewnej od ponad 10 lat. Zdarzały się momenty, że stado podstawowe loch liczyło ponad 100 sztuk. Jednak w obecnej chwili, przy dużej zmienności cen żywca wieprzowego nie decydują się na powiększanie stada. Tym bardziej że właściciel gospodarstwa nie jest zadowolony z obecnych wyników użytkowości rozpłodowej zwierząt w stadzie.
Zidentyfikować problemy
Aktualnie głównym celem pana Jacka jest podniesienie wydajności w zakresie produkcji tuczników w ciągu roku od jednej lochy. - Chciałbym, aby udawało się nam odsadzać 20 szt. wyrównanych i zdrowych prosiąt w przeliczeniu na jedną lochę na rok. Teraz nie jesteśmy w stanie osiągnąć takiego wyniku - tłumaczy pan Jacek.
Dlatego w poszukiwaniu problemu skupiliśmy się na ocenie stada loch. Składa się ono z loszek mieszańcowych pbz x wbp. Lochy zazwyczaj odchowują maksymalnie osiem miotów, później zostają wybrakowane. Producent doskonale zdaje sobie sprawę z konieczności przeprowadzania remontu stada podstawowego.
Loszki na matki są wybierane z własnego stada. W tym celu, aby nie dochodziło do spokrewnienia zwierząt podczas ich kojarzenia, producent na zmianę, rotacyjnie, wprowadza materiał męski, czyli knury pbz i wbp. Podjęte krzyżowania dają w efekcie loszki remontowe z różnym udziałem ras wbp i pbz.
Pan Jacek Grabowski zawsze bierze pod uwagę pochodzenie knura. Chodzi o to, aby samiec, który trafi do stada, nie był spokrewniony ani z lochami utrzymywanymi w gospodarstwie, ani też z knurami, które wcześniej były w nim użytkowane. Warto pamiętać, że jeśli nie przestrzegamy tej zasady, ryzykujemy bardzo wiele. Przy wysokim spokrewnieniu osobników możemy szybko spodziewać się m.in. obniżonych wyników rozrodu stada, rodzenia się prosiąt z wadami rozwojowymi, mniejszej odporności prosiąt, a ostatecznie gorszych wyników w odchowie i w tuczu.
Dokładnie wybierać loszki
Krzyżowanie przemienne w przypadku konkretnego gospodarstwa wydaje się koniecznością. Na razie nie ma możliwości, aby stworzyć w nim oddzielny sektor wychowu loszek, tzw. fermę (sekcję) satelitarną. Daje ona możliwość prowadzenia produkcji prosiąt z przeznaczeniem na materiał remontowy.
Umożliwia ocenę, a następnie selekcję młodzieży (na etapie warchlaka), podczas której dokonamy wyboru samic przeznaczonych na przyszłe matki. Kolejnym etapem przygotowania żeńskiego materiału (loszek) do remontu stada będzie wdrożenie i stosowanie dopasowanego do potrzeb młodzieży żywienia oraz właściwego utrzymania, m.in. z dostępem do wybiegów.
Do takich działań potrzebne są zazwyczaj oddzielne pomieszczenia, a nawet budynki, jednak nie każde gospodarstwo ma takie możliwości. - Zdajemy sobie sprawę z tego, że produkcja loszek remontowych powinna być wydzielona, jednak wszystkie budynki inwentarskie są już maksymalnie wykorzystane.
Na dużą i długofalową inwestycję, jaką byłaby budowa nowego obiektu, trudno się zdecydować przy obecnej sytuacji na rynku - podkreśla gospodarz. Niedostępność powierzchni do produkcji loszek remontowych powoduje, że zwierzęta przeznaczone na remont mieszają się ze zwierzętami do tuczu. Loszki ostatecznie są wybierane z grupy tuczników. Od momentu odsadzenia mają takie same warunki wychowu jak tuczniki, zarówno środowiskowe, jak i żywieniowe. - Regularnie staramy się wprowadzać nowe matki.
Dlatego wcześniej z grupy tuczników wybieramy loszki, które będą później wprowadzone do stada podstawowego.
Są one przeprowadzane do oddzielnego kojca. Tam przez kilka tygodni staramy się spowolnić ich tempo wzrostu, można powiedzieć, że je "odchudzamy". Dopiero w wadze około 130 kg i w trzeciej rui są kryte - tłumaczy producent.
Przyjęta w gospodarstwie metoda wyboru loszek z grupy tuczników jest bardzo ryzykowna, gdyż obniża możliwości reprodukcyjne zwierząt remontowych.
Jak już wcześniej pisaliśmy (w 11 numerze Farmera), żywieniowe potrzeby loszek i tuczników różnią się zasadniczo, dlatego w ich żywieniu należy stosować nie tylko inne mieszanki, ale też odmiennie je dawkować w okresie wzrostu. Mieszanki dla loszek remontowych i zwierząt tuczonych muszą się różnić ilością energii, jak i składników pokarmowych w 1 kg, w tym m.in. składników mineralnych i witamin. Wybór loszek - przyszłych matek z grupy tuczników, dokonywany już po kilku tygodniach jego trwania, powoduje, że tak naprawdę, przy braku znakowania zwierząt, nie znamy pochodzenia loszki - tucznika. Oznacza to praktycznie całkowity brak wiedzy na jej temat. Nie jesteśmy w stanie określić, czy samice takie pochodzą od najlepszych, czy od najgorszych loch w stadzie, z którego i jak licznego są one miotu itp.
Przy tworzeniu grup warchlaków do tuczu, często pochodzących od różnych matek, niemożliwy jest wybór tych młodych samic, co do których będziemy mieli pewność, że pochodzą od najlepszych matek w stadzie. Rozumiemy pod tym pojęciem samice, które: odchowały przynajmniej dwa-trzy mioty, charakteryzowały się prawidłową budową i mocną konstytucją ciała, miały liczne mioty z dużą liczbą żywo urodzonych i odchowanych prosiąt, u których nie występowały problemy z mlecznością, a w miotach przeważały osobniki żeńskie nad męskimi. Te informacje zawsze dadzą nam większą pewność, że decyzja o wyborze danej loszki na matkę jest prawidłowa. W efekcie może to ograniczyć niepotrzebne straty z tytułu wychowu loszki, która później będzie mało produktywną matką, co często kończy się jej przedwczesnym brakowaniem. Konkluzja rozważań może być tylko jedna - wybór loszek na przyszłe matki z grupy tuczników jest błędem.
Za długo bez dolewu świeżej krwi
W stadzie państwa Grabowskich liczebność miotów jest zróżnicowana, zazwyczaj rodzi się od 9 do 14 żywych prosiąt w miocie. Jednak jak się okazało podczas rozmowy z producentem, to nie liczebność miotów jest największym problemem w produkcji prosiąt. - Wydaje mi się, że największe straty mamy w czasie odchowu prosiąt przy maciorze. Czasami zauważamy, że maciory wykazują się małym instynktem macierzyńskim.
Można to zaobserwować w momencie wykładania się samic do karmienia.
Lochy nie kładą się całkowicie na bok, tak aby ułatwić prosiętom łatwy dostęp do obu rzędów sutków. Zawsze któryś z sutków (lub kilka z nich) jest bardziej zasłonięty i niedostępny dla młodych; locha, układając się częścią brzucha do podłoża, przyciska je swoim ciałem. Wydaje mi się, że sytuacja byłaby łatwiejsza dla prosiąt, gdyby kojce porodowe były na ściółce, może wtedy łatwiej byłoby im się dostać do sutka i pobrać pokarm - mówi pan Grabowski. Ten zasłonięty i przyduszony do stanowiska rząd sutków utrudnia prosiętom w pierwszych godzinach po porodzie pobranie pokarmu.
Pan Jacek potwierdza, że często powodem strat w miocie jest niewystarczające jego pobranie przez oseski.
Niedostatek siary i mleka powoduje osłabienie prosiąt i upadki najmniejszych sztuk.
Oprócz tych spostrzeżeń, producent potwierdza, że przez lata prowadzenia działalności mięsność tuczników produkowanych w jego gospodarstwie obniżyła się. Ciągle jest ona zadowalająca, bo średnio wynosi 56 proc., ale jest to o 4 proc. mniej niż w pierwszych latach prowadzenia chowu i tuczu. Przyczyn osłabionego instynktu macierzyńskiego i obniżenia wyników rzeźnych tuczników można doszukiwać się w braku dolewu świeżej krwi do stada po stronie żeńskiej. - W gospodarstwie kojarzenia zwierząt są przeprowadzane prawidłowo, rotacja knurów w stadzie jest właściwa. Jednak nie da się ukryć, że od dziesięciu lat cała produkcja toczy się na bazie tego samego żeńskiego materiału genetycznego, zakupionego jako wsad do rozpoczęcia produkcji.
Taki okres jest zdecydowanie za długi. To może być przyczyną stałego pogarszania się wyników w sektorze rozrodu i odchowu oraz wyników rzeźnych tuczników. W tym samym czasie, w stadach hodowlanych utrzymujących zwierzęta czystorasowe, poprzez prowadzoną pracę hodowlaną dążono do zrealizowania celu, jakim był postęp hodowlany. Został on w takich stadach (dla różnych ras) osiągnięty. Rezygnacja z wprowadzania do stada produkcyjnego materiału żeńskiego (loszek) z takich właśnie stad spowodowała początkowo stagnację, a po pewnym czasie regres, w zakresie uzyskiwanych w nim wskaźników produkcyjnych. Wybór loszek do remontu w oparciu o własne stado nie jest złą metodą, ale nie można z niej korzystać zbyt długo.
Postęp, jaki zaistniał w wielu stadach w różnych krajach europejskich, wyrażony wartością uzyskiwanych podstawowych wskaźników produkcyjnych świń (są one znacznie lepsze niż wskaźniki krajowe), oraz obecna sytuacja na rynku trzody chlewnej w naszym kraju są najlepszym wyznacznikiem działań w zakresie poprawnego przeprowadzania remontu w stadach. W zaistniałej sytuacji działania te są spóźnione, co nie oznacza, że można z nich rezygnować. Zdecydowanie przyszedł czas na zakup materiału żeńskiego z zewnątrz, ze stad hodowlanych. Remont stada poprzez systematyczny zakup loszek ze stad wyspecjalizowanych w zakresie tego rodzaju produkcji, powinien być standardem.
Oczywiście mogą to być czystorasowe loszki pbz lub wbp albo też loszki mieszańce, pokolenie F1 wymienionych ras matecznych - mówi prof. Anna Rekiel.
KOMENTARZ: prof. Anna Rekiel, WNoZ, SGGW
Problemy w produkcji trzody chlewnej w naszym kraju i brak konkurencyjności sektora wynikają z wielu przyczyn. Nieefektywna produkcja, warunkowana jest m.in. niskimi wskaźnikami rozrodu i odchowu prosiąt w stadach. O wynikach tych decyduje:
- nie wykorzystanie przez dużą grupę producentów prosiąt postępu genetycznego osiągniętego w kraju i za granicą. W praktyce, w większości stad krajowych remont stada podstawowego loch oparty jest na loszkach, które nie są zwierzętami zarodowymi.
- niski wskaźnik wymiany stada loch - w Polsce wynosi on średnio 29 proc., podczas gdy zalecany dla stad produkcyjnych powinien kształtować się na poziomie 35-40 proc., a w stadach hodowlanych 50 proc.. Średni wskaźnik uzyskiwany przez producentów w krajach UE-15 wynosi około 45,5 proc., w tym np. w Austrii 37,2 proc., Niemczech 43,2 proc., Danii 53,8 proc..
- niski w kraju i zróżnicowany w regionach wskaźnik plenności. Według danych GUS wynosi on średnio 16; przykładowo w województwie podkarpackim tylko 12, a w województwie zachodnio-pomorskim 18,2. Wskaźnik ten, informujący o liczbie tuczników odchowanych od lochy w roku w krajach UE-15 wynosi 24,32, w tym np. w Holandii i Dani odpowiednio: 27,24 i 27,5 tucznika/lochę/rok. Oznacza to, że w rodzimej produkcji, obciążenie każdego tucznika paszą zjadaną przez lochę jest znacznie większe niż w krajach Unii. Jest zatem oczywiste, że koszt produkcji polskiego tucznika jest wysoki.
- niski wskaźnik częstotliwości oproszeń - w Polsce 1,83. Średnia dla UE-15 wynosi 2,28, przy wysokim i wyrównanym wskaźniku w krajach członkowskich: Dania - 2,25; Austria - 2,27; Niemcy - 2,30.
- mniejsza liczba prosiąt żywo urodzonych w stadach krajowych (średnio 10,48 prosiąt) w porównaniu z krajami członkowskimi UE-15 (12,25), przy porównywalnym poziomie upadków do odsadzenia i po odsadzeniu (łącznie około 20-21 proc.).
- zbyt wolne powiększanie skali produkcji.
- brak wyraźnego wyróżnienia grup technologicznych. Konsekwencją tego jest brak rytmicznej produkcji prosiąt.
- brak wdrożonych i realizowanych poprawnie zasad organizacji i zarządzania produkcją w stadzie, w tym np. nie przestrzeganie zasady całe pomieszczenie pełne - całe pomieszczenie puste, ważnej dla ochrony zdrowia zwierząt i ograniczenia tzw. „zmęczenia środowiska".
- brak dokumentacji i własnego rachunku ekonomicznego.
Komentarze