Te procedury trafiły do wiadomości zarówno Głównego Inspektora Sanitarnego, jak i Głównego Lekarza Weterynarii, podkreślając przy tym, że jasne wytyczne powinny zostać opracowane przy współpracy wspomnianych jednostek administracyjnych ale i przedstawicieli branży.
Wcześniej informowaliśmy o komunikacie Głównego Lekarza Weterynarii, w którym wyjaśniono, że nie ma żadnych przeszkód, aby w okresie kwarantanny opiekę nad swoimi zwierzętami na terenie domu lub gospodarstwa sprawował ich posiadacz, o ile stan zdrowia mu na to pozwala i nie musi się on w związku z tym nigdzie przemieszczać.
Osoby, które nie mogą zapewnić w tym okresie zwierzętom należytej opieki, powinny w pierwszej kolejności zwrócić się o pomoc do sąsiadów, znajomych lub rodziny. W przypadku zwierząt gospodarskich, pomoc ta może polegać na obsłudze zwierząt w pomieszczeniach gospodarskich osoby przebywającej na kwarantannie.
Jeżeli takie rozwiązanie, z zachowaniem najwyższych zasad higieny i zabezpieczenia przed zarażeniem wirusem nie będzie możliwe, to wówczas właściciele zwierząt gospodarskich i domowych - powinni skontaktować się z właściwym dla miejsca pobytu urzędem gminy. Organy samorządu terytorialnego powinny zaangażować się w tym zakresie we wsparcie dla osób objętych kwarantanną – czytamy w komunikacie.
Jednak nie zawsze pomoc sąsiedzka, czy też samorządu jest rozwiązaniem prostym i realnym do wdrożenia w życie. W przypadku dużych obiektów inwentarskich, deficyt pracowników to codzienny problem. - Powszechnie wiadomo, że od lat olbrzymim problemem jest znalezienie pracowników dla sektora produkcji zwierzęcej. Dodatkowo zrealizowanie tego z dnia na dzień jest po prostu niewykonalne. To nie jest praca, którą można podjąć bez przeszkolenia, szczególnie gdy mamy na myśli duże obiekty – mówi Dargiewicz.
Obecnie, jeśli któryś z pracowników załogi na fermie miałby potwierdzone zakażenie wirusem, to wówczas cały zespół pracowników idzie na kwarantannę. Jest to nieuniknione, bo pracownicy, wykonują wspólnie pracę, kontaktują się, więc aktualnie byłoby to konieczne. Chcemy zmienić te zasady, bo nie możemy doprowadzić do tego by setki tysięcy zwierząt pozostały w takiej sytuacji bez opieki.
Warto pamiętać, że przy tym temacie nakładają się na siebie kolejne problemy, dodaje Aleksander Dargiewicz - jeżeli jest rolnik, który ma kilka tysięcy tuczników i sam nie może ich obsłużyć, bo jest zobowiązany kwarantanną, to oczywiście może poprosić sąsiada, ale zdarza się, że i sąsiad chowa świnie. Mamy w tym momencie naruszenie zasad bioasekuracji w związku z ASF- mówi.
- Pamiętajmy, że przez ostatnie sześć lat staraliśmy się wprowadzić w jak największej ilości gospodarstw właśnie te standardy, hodowcy inwestowali, by właśnie te zasady bioasekuracji wprowadzić. Teraz, z powodu koronawirusa nie możemy ich zacząć łamać. Nie może być tak, że ktoś, kto np. obsługuje swoje stado, idzie później do pracy, by obsłużyć inne stado świń. To jest zagrożenie nie tylko ze względu na ASF ale i inne choroby, na które świnie są wrażliwe, i mają duże znaczenie ekonomiczne. Dlatego taka propozycja nie jest dobrym rozwiązaniem – podkreśla Aleksander Dargiewicz.
Dlatego POLPIG proponuje, by w dużych obiektach wprowadzić pracę indywidualną, w przypadku osoby przebywającej na kwarantannie domowej. - Przykładowo, ta osoba mogłaby wsiąść w swój samochód, nie kontaktować się z nikim innym przy tej okazji, tak by nie narazić osób postronnych na zarażenie. Pojechałaby prosto na fermę, obsłużyłaby zwierzęta, nie stykając się z innymi pracownikami. Pozostali pracownicy przyjeżdżaliby o innych porach, by nie kontaktować się ze sobą. Pracownicy, nadal zachowywaliby przy tym dalej zasady bioasekuracji obowiązujące na fermie, a po zakończonej pracy wracaliby do domu, na kwarantannę domową – tłumaczy.
Komentarze