Jak wynika z danych Głównego Urzędu Statystycznego (GUS) od 2006 roku pogłowie świń w Polsce doznało ośmiokrotnego tąpnięcia. Do największego doszło w 2008 roku. Wówczas populacja świń w Polsce rok do roku zmalała o 3 mln 378 tys. sztuk. Z kolei dane o pogłowiu świń za 2021 rok należy traktować jako alarmistyczne, bowiem jak pokazują dane statystyczne w ujęciu wieloletnim, po każdym dużym tąpnięciu jest chwilowe nieduże odbicie, a następnie znów następuje głębszy spadek. W świetle obecnych i przyszłych warunków makroekonomicznych (inflacja, wzrost stóp procentowych, bałagan wytworzony przez Polski Ład) oraz afrykańskiego pomoru świń spadek pogłowia świń do 9 mln sztuk (albo niżej) nie będzie zaskoczeniem. Skutki społeczne oraz ekonomiczne tego będą wymierne.
Ubyło blisko 6,5 miliona świń
Analiza polskiego rynku wieprzowego od 2006 roku do 2021 roku wskazuje, że od tego czasu trwa regularny spadek, choć były cztery lata, kiedy miało miejsce odbicie. Wzrosty nie były duże. W ujęciu rok do roku w 2010 roku pogłowie wzrosło o 523,2 tys. sztuk, w 2014 rok do roku wzrosło o 245,8 tys., w 2017 roku wzrosło o 790,9, zaś w 2020 roku o 511,9 tys. sztuk. Łącznie przybyło 2 mln 71 tys. 800 sztuk świń. Średnia czteroletnia wyniosła 517,95 tys.
Z kolei spadek jest dużo głębszy. W 2006 roku pogłowie świń wynosiło 18 mln 813 tys. sztuk. Na koniec grudnia 2021 roku było to już 10 mln 242 tys. 400 sztuk. Sumarycznie daje to wynik 8 mln 570 tys. 600 sztuk. Gdy od tego odejmie się wzrost z czterech lat, to otrzymamy wynik 6 mln 498 tys. 800 sztuk. Gdyby zaś tę wartość podzielić przez 16 lat to otrzymamy wynik 406 tys. 175 sztuk rocznie. A gdyby wziąć do analizy wcześniejsze lata, to różnica byłaby jeszcze większa.
Szukasz tańszych pasz dla świń? Sprawdź oferty na portalu Giełda Rolna!
Spadki dotyczą także pogłowia loch, w tym loch prośnych. Proces ten przebiega według tego samego schematu. Różnica w przypadku loch ogółem między 2006 a 2021 rokiem wynosi 1 mln 123 tys. 300 sztuk, zaś loch prośnych 710 tys. 200 sztuk.
Jakby nie patrzeć spadek jest trwały, postępujący i rzadkie, jednoroczne zmiany w przypadku pogłowia świń (w sumie cztery w ostatnich 16 latach) na plus nie dają żadnej nadziei. Rynek się kurczy i to w średniorocznym tempie 400 tys. sztuk. To ma oczywiście duży wymiar ekonomiczny i społeczny. Mniejsze pogłowie, to mniejsza liczba gospodarstw, mniejszy popyt na pasze i zboża oraz na wszystko to, co jest potrzebne. To także mniej miejsc pracy.
Co ważne skutki spadku dotyczą wszystkich, czyli rolników i przetwórców jednakowo, z jedną różnicą. Zakłady mięsne niedobry uzupełniają importem, co jest przedmiotem narastającego sporu z hodowcami świń. Sprowadzanie mięsa wieprzowego, to także świetny obszar do działań politycznych dla polityków i obiecywania przez nich bezwzględnej walki –według nich – z patologią (choć to typowe prawo biznesu i rynkowe). Tymczasem jak życie pokazuje nie ma wizji dla polskiej wieprzowiny. W efekcie dzieje się źle, bez pomysłu na zmianę.


Opłakana opłacalność produkcji trzody
Związek Polskie Mięso w swoim raporcie Wieprzowina. Nowa perspektywa, opublikowanym jesienią 2021 roku, policzył opłacalność hodowli świń w ostatnich latach. W latach 2018-2019 koszt produkcji 1 kg żywca znacznie przewyższał cenę jego sprzedaży, to jest odpowiednio 31% i 8%. Ocenia się, że w 2020 roku nadwyżka kosztu nad ceną wyniosła 15%. W konsekwencji produkcja żywca wieprzowego była ekonomicznie nieefektywna. Wskaźnik opłacalności produkcji, czyli relacja wartości produkcji do kosztów ogółem wyniósł 87% (odpowiednio: w 2018 roku wynosił 76,1 %, a w 2019 roku 92,8%).
Bardzo niska lub brak opłacalności generuje straty. Im mniejsze stado świń tym one są większe. W badanym okresie przykładowo przy 33 tucznikach rocznie strata wyniosła 235 zł na 100 kg żywca, dla 163 tuczników wyniosła 145 zł na 100 kg żywca. Dla 809 tuczników rocznie strata była najmniejsza i wyniosła 83 zł na kg żywca.
Jeszcze gorzej rynek widzą sami hodowcy. Stopa zwrotu z inwestycji w chlewnie oraz powiązaną infrastrukturę jest śladowa w przedziale 0,5-2%. I to też nie dla wszystkich osiągalna. Nie brakuje też takich hodowców, którzy dokładają do biznesu, by przetrwać.
Podobne wartości są w przypadku marż. Poziom dwóch procent, to marzenie setek tysięcy rolników. Z przerażeniem patrzą oni na skutki Polskiego Ładu oraz rosnącą inflację, która pociągnie za sobą wzrost stóp procentowych. Hodowcy dobrze rozumieją prawa ekonomii i wiedzą, że inflacja oraz galopujący wzrost kosztów pochłonie im marże, a wyższe raty kredytów skonsumują zwrot z inwestycji. Jak więc żyć?
Trwa duszenie rynku
Jeśli nie nastąpią fundamentalne zmiany, to niewątpliwie rynek wieprzowiny w Polsce czeka dalszy spadek. Obecnie polski rynek jest importowy, a nie eksportowy. Przy malejącym pogłowiu, braku własnej genetyki oraz polityki eksportowej ta dysproporcja będzie z każdym rokiem narastać. To nie ASF będzie zamykał hodowców, ale to ekonomia wyciśnie z rynku małych i średnich. Zostaną tylko duzi i bardzo duzi albo tylko ci ostatni. Taki stan na rynku będzie sprzyjać konsolidacjom i przejęciom. Proces ten przyspieszy obecny chaos na rynku, spowodowany rosnącą inflacją oraz Polskim Ładem.
Sytuację pogarsza fakt, że koszty utrzymania i rozwoju rynku ciążą tak naprawdę tylko na dwóch jego uczestnikach: rolnikach oraz przetwórcach. To oni wnoszą w ten rynek czynniki produkcji jak kapitał, pracę, ziemię. Pośrednicy w handlu żywcem tak naprawdę zabierają większą część marży należnej rolnikom jak i przetwórcom. Ci drudzy, by nie tracić jej w całości, niektórzy zbudowali własny system odbioru, ale nie są całkowicie niezależni. Pośrednicy realnie nie ponoszą żadnych kosztów utrzymania rynku, nie licząc ich kosztów działalności.
W efekcie taka struktura rynku oparta na dwóch sponsorach i jednym beneficjencie (zyskującym ekonomicznie od obu, a nie wnoszącym żadnej wartości dodanej) sprzyja tworzeniu i utrzymywaniu nierównowagi poprzez bardzo proste przerzucanie kosztów wzrostu cen na jedną lub drugą stronę. Co przy dużym wzroście kosztów jest zabójcze dla słabszych ekonomicznie.
Poza tym realizująca się samowystarczalność chińskiego rynku wieprzowego już wywołuje efekt duszący dla unijnego rynku wieprzowiny, a który w tym roku i w następnych latach się pogłębi, chyba że chiński rząd zmieni swoją politykę, na co się jednak nie zanosi. Przed zapaścią uratują działania na podaży. Choć przyniosą one efekt, to w praktyce znacznie osłabią zdolność rynkowej konkurencji, szczególnie na wewnętrznym rynku UE. Rynek więc będzie się zawężał. Polski rynek bez żadnej wizji oraz własnej strategii rozwojowej będzie więc odczuwał tego skutki bardziej niż np. duński, hiszpański czy nawet niemiecki.
Komentarze