Protesty w łącznie 14 lokalizacjach rozpoczęły się we wtorek 24 września. W części miejscowości zostały one zakończone tego samego dnia, jednak w wielu miejscach dopiero dziś rano protestujący rolnicy zeszli z dróg.
Jednym z punktów, w którym pikietowali producenci była droga krajowa nr 12 w miejscowości Srock. K. Piotrkowa Trybunalskiego. Wczoraj odwiedziliśmy to miejsce, rozmawiając przy tym z grupą kilkudziesięciu protestujących rolników, głównie producentów trzody z powiatu piotrkowskiego. Wskazywali oni na kuriozalne sytuacje związane ze skupem tuczników ze strefy czerwonej. Przypomnijmy – jest ona pokłosiem wystąpienia ogniska ASF świń w miejscowości Kruszów, w sąsiednim powiecie łódzkim wschodnim. Strefa objęła jednak swoim zasięgiem także północną część powiatu piotrkowskiego, w tym fragment słynących z produkcji trzody chlewnej gmin Grabica i Moszczenica.
Skup wciąż nie działa prawidłowo
Jak mówili rolnicy, mimo że od tego czasu minęły już dwa miesiące, skup tuczników wciąż nie funkcjonuje jak należy:
- Obiecano nam, że tak szybko jak będzie to możliwe zwierzęta będą odbierane z naszych gospodarstw. Tymczasem wciąż występują duże problemy ze sprzedażą zwierząt. Nawet jeżeli uda nam się sprzedać zwierzęta są one przeciętnie 1,30 zł tańsze od ceny rynkowej. Największą paranoją jest jednak to, że ta sama wieprzowina, zakupiona od nas po znacznie niższej cenie, przez zakłady mięsne sprzedawana jest w cenie wieprzowiny ze stref białych – żalą się protestujący rolnicy.
Kto zrekompensuje straty?
Wskazują oni również na wielokrotnie pojawiające się sytuacje związane z przerastaniem tuczników. Pojawiały się one zwłaszcza w okresie objęcie tego terenu obszarem zapowietrzonym lub zagrożonym. Jak mówili protestujący nierzadko zdarzało się, że sprzedawali oni tuczniki w cenie rzędu 2,80 zł/kg lub nawet niższej.
- Kto zrekompensuje nam poniesione przez nas straty?- Pytają retorycznie producenci?
Kolejnym kuriozum jest zdaniem producentów sytuacja w której do kraju wjeżdżają kolejne transporty wieprzowiny importowanej z zachodu, w czasie kiedy wiele zakładów nie chce kupować zdrowych i przebadanych świń pochodzących z gospodarstw znajdujących się w strefach. Do tego nie ma możliwości skontrolowania jakości przewożonego mięsa. Producenci żalą się również na brak jakichkolwiek perspektyw na poprawę sytuacji:
- Wielokrotnie słyszeliśmy, by producenci tuczników przebranżowili się na inną gałąź produkcji zwierzęcej. Ja oprócz tuczników zajmuje się również chowem bydła. W momencie gdy nasze gospodarstwo znalazło się w strefie ASF automatycznie stawki oferowane mi za byki spadły z niewiadomej przyczyny o 1,50. ASF był tu tylko pretekstem do obniżki cen. Jak w takiej sytuacji mamy myśleć o kontynuacji czy rozwijaniu produkcji? – mówi jeden z protestujących.
" "
Komentarze