Wydarzenia ostatnich tygodni odbiły ogromne piętno na całej krajowej i globalnej gospodarce. Kryzysu nie uniknęła branża rolna: w największym stopniu pandemia koronawirusa odbiła się na kieszeni producentów wołowiny, problemy mają jednak również inne gałęzie produkcji zwierzęcej. Jak okazuje się, oprócz problemów z odbiorem wyprodukowanego żywca, czy mleka pojawia się kolejny: duży wzrost cen surowców paszowych, oraz problem z dostępnością niektórych komponentów:
- Przez cały ubiegły rok cena poekstrakcyjnej śruty sojowej utrzymywała się na w miarę stabilnym poziomie 1350 – 1450 zł/tonę. Kilka tygodni temu cena tego surowca w porcie wyraźnie przekraczała wartość 2000 zł/tonę. Ta sama tendencja tyczy się zbóż paszowych: w ostatnich tygodnia cena pszenicy wzrosła o około 100 złotych – mówi dr inż. Tomasz Schwarz z Uniwersytetu Rolniczego w Krakowie.
Jak mówi specjalista problemy te wynikają głównie z zaburzeń logistycznych wynikających z panującej na świecie pandemii. I choć w ostatnich dniach ceny zaczynają się stabilizować, a nawet wykazują niewielką tendencję spadkowo, to wciąż pozostają one na dramatycznie wysokim poziomie.
Jak wskazuje specjalista, dochodzą do tego inne, bardziej długofalowe konsekwencje:
- Niewiele wytwórni pasz posiadało przed pandemią większe zapasy półproduktów potrzebnych do produkcji premiksów. Tymczasem nasz kraj praktycznie nie produkuje witamin, czy aminokwasów syntetycznych. W dużej mierze importowane są one z Chin, a nawet dostawy produktów pochodzących z Europy mają bardzo duże opóźnienia ze względu na kolejki na granicach. Dochodzi do sytuacji, kiedy to na dostawę premiksów czekać musimy po kilka tygodni, gdy jeszcze niedawno czas realizacji zamówienia trwał co najwyżej kilka dni – tłumaczy dr Schwarz.
Komentarze