Ze świecą szukać uprawy, której powierzchnia zasiewów wzrasta w naszym kraju tak dynamicznie, jak ma to miejsce w przypadku soi. Jeszcze w 2013 r. krajowy areał zasiewów tej rośliny wynosił ok. 2 tys. ha. Dziś szacunkowa powierzchnia uprawy soi wynosi 30-40 tys. ha, co oznacza, że na przestrzeni kilku lat wzrosła ona 15-20 razy. Mimo to popularność uprawy tej rośliny dopiero się rozwija, napotykając przy tym na szereg ograniczeń, związanych choćby z relatywnie niskim plonowaniem czy słabą dostępnością herbicydów. Mimo to wiele przemawia za tym, iż w kolejnych latach popularność uprawy soi będzie dalej wzrastać.

W ostatnim czasie obserwujemy bowiem coraz silniejszą presję, aby ograniczać stosowanie w żywieniu zwierząt pasz pochodzących z surowców transgenicznych. Dziś 95 proc. wykorzystywanego w żywieniu zwierząt białka sojowego pochodzi z roślin GMO. Szacuje się, że jego ewentualne zniknięcie z rynku zwiększy koszt produkcji żywca wieprzowego o przynajmniej 20 proc. Oczywiście w krajowej czy nawet importowanej soi non GMO trudno upatrywać w realnej przyszłości podstawowego źródła białka. Dużo większe perspektywy rysują się przed białkiem rzepakowym, którego już dziś produkujemy wielokrotnie więcej. Niemniej w przypadku trzody chlewnej są obszary, w których zastąpienie białka sojowego jest obecnie bardzo problematyczne. Mowa tu przede wszystkim o żywieniu prosiąt i warchlaków. Jeżeli obserwowane obecnie tendencje odchodzenia od pasz pochodzących z roślin transgenicznych utrzymają się, to właśnie soja

non GMO będzie głównym komponentem wysokobiałkowym stosowanym w żywieniu młodych zwierząt.

KONIECZNA JEST OBRÓBKA

Jednym z czynników, które przynajmniej do pewnego momentu hamowały wzrost popularności uprawy soi, był brak zakładów przetwarzających surowiec. W przypadku żywienia trzody chlewnej skarmianie surowego ziarna jest niedopuszczalne. Pomimo wysokiej wartości odżywczej (duża ilość tłuszczu i wartościowego białka) nasiona soi zawierają bowiem cały szereg związków antyżywieniowych. Ich działanie polega na hamowaniu wzrostu świń i negatywnym oddziaływaniu na kondycję zdrowotną zwierząt. Na szczęście, w ostatnich latach na krajowym rynku pojawiają się kolejne podmioty wyspecjalizowane w uszlachetnianiu ziarna soi. Jest to odpowiedź na wspomniane we wstępie trendy związane z ograniczeniem zużycia pasz GMO, jak i wzrastającą dostępność ziarna soi – krajowego, ale przede wszystkim importowanego z innych krajów Europy.

Najczęściej spotykanym sposobem uszlachetniania nasion soi jest ekstruzja, czyli poddanie materiału biologicznego działaniu wysokiej temperatury i ciśnienia. Na skutek ekstruzji inaktywacji ulegają najważniejsze związki antyżywieniowe, poprawie ulega natomiast strawność składników pokarmowych, przede wszystkim białka. Działanie wysokiej temperatury eliminuje również ewentualne patogeny, które ewentualnie mogłyby się znaleźć w surowcu.

Jakie są słabe strony ekstrudowanego ziarna soi? Czynnikiem ograniczającym jej dawkowanie może być wysoka zawartość tłuszczu. Pamiętajmy, że jest ona podobna jak w surowym ziarnie, a zatem może sięgać nawet 20 proc. Wartość energetyczna ekstrudowanego ziarna soi przekracza 16,6 MJ EM/kg.

– W pewnym sensie wysoka zawartość energii jest czynnikiem ograniczającym możliwości skarmiania tego komponentu. Dotyczy to zwłaszcza starszych grup produkcyjnych, mających mniejsze zapotrzebowanie energetyczne. Z drugiej jednak strony energia ta jest wysoce przyswajalna, co ma szczególne znaczenie w żywieniu młodych zwierząt. Dawkowanie przetworzonego ziarna soi należy zatem opierać przede wszystkim na potrzebach pokarmowych danej grupy świń – mówi Jarosław Iwaniuk, główny technolog rozwoju produktów ZUBR wfirmie Agrolok.

PROBLEM Z DOSTĘPNOŚCIĄ I CENĄ

Niestety, dostępność krajowego surowca wciąż pozostaje niewielka:

– Nasz zakład skupuje oczywiście soję wyprodukowaną w Polsce, dostępność surowca na rynku krajowym jest jednak bardzo mała. W tym roku zakupiliśmy ok. 5 tys. t takich nasion. Taka ilość wystarczy zaledwie na 2-3 tygodnie produkcji. Ciągłość funkcjonowania naszego zakładu opieramy na soi importowanej – tłumaczy Jarosław Iwaniuk.

Problemem związanym z wykorzystaniem soi ekstrudowanej jest relatywnie wysoka cena. Surowiec taki jest przeciętnie o 20-25 proc. droższy od poekstrakcyjnej śruty sojowej, a różnica w cenie kilograma białka jest jeszcze większa. Ekstrudowana soja nie znajdzie zatem prawdopodobnie szerszego zastosowania w żywieniu stada podstawowego czy starszych tuczników – tu białko z powodzeniem zapewnimy choćby przez wykorzystanie znacznie tańszych pasz rzepakowych, śruty słonecznikowej czy nasion innych roślin strączkowych (np. grochu). Wykorzystanie nasion ekstrudowanej soi z pewnością warto natomiast rozważyć w kontekście żywienia młodych zwierząt. Zapewnia ona bowiem doskonałe przyrosty, wysokie bezpieczeństwo mikrobiologiczne, a biorąc pod uwagę relatywnie niewielkie ilości paszy, jakie zużywają młode zwierzęta, nie zwiększy znacząco kosztów żywienia stada.

A co z odpowiedzią na postawione w tytule pytanie? Wszystko zależy od tego, jak potoczą się losy odraczanego od kilkunastu lat zakazu stosowania pasz pochodzących z roślin transgenicznych. Jeżeli wciąż będziemy mieli swobodny dostęp do śruty sojowej pochodzącej z upraw GMO, trudno liczyć na spektakularny sukces krajowej uprawy. Jej rola może natomiast znacząco wzrosnąć w przypadku deficytu podstawowego obecnie źródła białka.

Artykuł ukazał się w styczniowym wydaniu miesięcznika "Farmer"