Jak podaje Zastępca Warmińsko-Mazurskiego Lekarza Weterynarii - ognisko ASF liczy ok. 9 tys. świń, jest zlokalizowane na terenie pow. kętrzyńskiego. Ferma nastawiona jest na produkcję warchlaka na sprzedaż. Lek. wet. Dorota Daniluk precyzuje, że w stadzie znajduje się ok 3 tys. loch i ok. 6 tys. prosiąt. Nie, jak wcześniej podawano 6,5 tys. loch.
Zespół Wojewódzkiego Lekarza Weterynarii w Olsztynie prowadzi dochodzenie epizootyczne w tej sprawie. - Niestety trwają teraz przygotowania do likwidacji tego stada. To jest bardzo kryzysowa sytuacja. Inspekcja Weterynaryjna współdziała z samorządami, z lekarzami wolnej praktyki, z wieloma prywatnymi firmami, współpracę podejmuje również właściciel gospodarstwa. Ze swojej strony zapewnia zasoby ludzkie do współpracy i pomocy przy likwidacji ogniska. Pierwsza rzecz, którą musimy teraz zrobić, to zabicie tych zwierząt, następnie przekazanie ich do zakładu utylizacyjnego. Niestety, jest to ogromne przedsięwzięcie, żeby zorganizować eutanazję tych zwierząt – wyjaśnia lek. wet. Dorota Daniluk, w rozmowie z redakcją farmer.pl.
Choroba w tym stadzie została potwierdzona przy okazji badań, prowadzonych w ramach monitoringu, który jest obowiązkowy w gospodarstwach położonych na terenach wyznaczonych w związku z występowaniem ASF. Jak podkreśla doktor, dzięki temu choroba została dość szybko wykryta. – W ramach monitoringu, z każdej jednostki produkcyjnej, czyli z każdego obiektu, w którym na terenie gospodarstwa są utrzymywane świnie, pobiera się próbki. Jest to materiał pobrany od minimum dwóch, pierwszych padłych sztuk w danym tygodniu.
Aktualnie trwa również badanie i obserwacja ewentualnych stad kontaktowych, czyli gospodarstw, do których trafiły warchlaki na tucz, pochodzące z omawianego ogniska. - Wszyscy powiatowi lekarze weterynarii, do których powiatów mogły trafić warchlaki, właśnie z tego gospodarstwa, zostali powiadomieni. Ewentualne stada kontaktowe są zlokalizowane i ustalone – wyjaśnia zastępca WLW w Olsztynie.
Część zwierząt trafiła również do tuczu, poza granice woj. warmińsko-mazurskiego.
Dorota Daniluk podkreśla jednocześnie, że rolnicy nie powinni obawiać się lekarzy weterynarii. W żadnym ognisku nie zostało dotychczas stwierdzone, że ognisko ASF wystąpiło z winy lekarza weterynarii.
Jeśli rolnicy widzą, że któryś z lekarzy nie jest odpowiednio zabezpieczony pod względem bioasekuracji, to wówczas, należy to zgłosić do powiatowego inspektoratu weterynarii lub wojewódzkiego inspektoratu weterynarii.
Zastępca WLW w Olsztynie zwraca też uwagę na to, że w części potwierdzonych dotychczas ognisk, po pracach polowych, które były prowadzone przez właścicieli, pracowników gospodarstw, w krótkim odstępie czasu odnotowywano ASF w stadzie. - Maszyny wjeżdżające na teren gospodarstw, przy braku przestrzegania zasad bioasekuracji stwarzają ryzyko zawleczenia choroby – tłumaczy.
- Większość gospodarstw spełnia warunki bioasekuracji, ale uczulałabym również na porządek w gospodarstwach. Przykładowo mamy zapisy w protokołach, gdzie w gospodarstwach po godzinie 15 maty są już pozwijane i wstawione do garażu. To są zapisy w protokołach, po kontroli bioasekuracji w stadach trzody chlewnej. Właściciele i pracownicy gospodarstw muszą rygorystycznie podchodzić do zasad bioasekuracji – podkreśla.
Komentarze